Szokujący pomysł dla skoków narciarskich. A prawdziwych problemów jest masa [OPINIA]

Getty Images / Na zdjęciu: miasto Las Vegas i Kamil Stoch
Getty Images / Na zdjęciu: miasto Las Vegas i Kamil Stoch

Był pomysł wymieszania listy startowej, ale to nie wszystko. Sandro Pertile, poszedł o krok dalej i proponuje skoki na sztucznej skoczni w Dubaju albo w Las Vegas. Nie tędy droga, jeśli chcemy, by dyscyplina przetrwała.

- Dla nas z pewnością interesująca byłaby mobilna skocznia narciarska. Można by ustawić ją w mgnieniu oka i pokryć bardziej nowoczesną nawierzchnią niż stosowany obecnie igelit. Wówczas taki obiekt mógłby być prezentowany w centrach dużych miast. Rywalizacja w Dubaju lub w centrum Las Vegas z pewnością byłaby czymś, czego rozpaczliwie potrzebujemy - powiedział w wywiadzie dla dnevnik.si Sandro Pertile.

To kolejny niecodzienny pomysł dyrektora Pucharu Świata. Już w tym sezonie Włoch, w rozmowie dla sport.tvp.pl, zaproponował - dla urozmaicenia dyscypliny - wymieszanie listy startowej 1. serii, tak by słabsi skoczkowie skakali obok tych najlepszych.

Tamten pomysł, jak i chęć organizowania konkursów w Dubaju czy Las Vegas nie przyniosą nic dobrego dyscyplinie. To nie jest droga do jej uzdrowienia. Żeby w ogóle myśleć o promocji skoków narciarskich w nowych krajach, niekoniecznie związanych z dyscypliną, przede wszystkim trzeba mieć gotowy i przejrzysty projekt.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co on zrobił?! Genialny rzut z... kolan

Tymczasem skoki narciarskie we współczesnej wersji przypominają jeden wielki plac budowy. Jest kilka aspektów, przez które dyscyplina nie jest dobrze odbierana w krajach, które mają ogromne tradycje w skokach jak Polska, Norwegia, Austria czy Słowenia.

Doskonale widać to było, chociażby na mistrzostwach świata, kiedy po złotym medalu Piotra Żyły bardziej niż o jego sukcesie i rekordowym skoku dyskutowało się, dlaczego temu zawodnikowi odjęto o jeden punkt więcej a drugiemu dodano o dwa za dużo.

Najpierw tutaj Sandro Pertile i pozostali działacze powinni zrobić porządek. Dyscyplina powinna stać się bardziej czytelna dla kibiców. Przeliczniki ze belkę i wiatr pomagają sprawnie przeprowadzić konkursy, ale kompletnie pozbawiły dyscyplinę romantyzmu. Zaraz po dalekim skoku nie można zbyt wcześnie się cieszyć. Po pierwsze trzeba poczekać ile skoczek miał dodanych bądź odjętych punktów za wiatr, a później jeszcze drżeć, czy jury nie wmiesza się do rywalizacji zmianą belki.

Dlatego, by chociaż spróbować przywrócić skokom pierwiastek namiętności, możliwość zmiany belki w trakcie jednej serii powinna zostać zakazana, a przeliczników za wiatr należy wprowadzić więcej i udoskonalić pomiary, by bardziej oddawały to, co dzieje się na skoczni.

To jednak nie jedyna kwestia, na której powinni skupić się działacze w skokach. Zamiast myśleć o wydawaniu fortuny na mobilną skocznię, pieniądze powinny zostać zainwestowane w sprzęt, umożliwiający skanerowe pomiary skoczków, by ukrócić możliwość dopasowywania się zawodników do pomiaru kombinezonu. Taki sprzęt raz na zawsze powinien ukrócić dyskusję o kombinezonach, ograniczyć wojnę sprzętową i wyrównać szanse, by decydowała przede wszystkim forma sportowa.

Jeśli w tych aspektach uda się uzdrowić skoki narciarskie, wówczas z gotowym produktem można myśleć o promowaniu go. Nawet wtedy nie przesadzałbym jednak z projektami tak odległymi, jak Las Vegas czy Dubaj. Niech ostrzeżeniem dla Pertile i pozostałych działaczy będzie, chociażby sytuacja z tego roku i powrotu Pucharu Świata do USA.

Zawody w Lake Placid rzeczywiście oglądały tłumy. Problem w tym, że 99 procent fanów stanowiła Polonia. Gdyby nie nasi rodacy, zawody okazałaby się frekwencyjną klapą. Dlatego w skokach trzeba dbać przede wszystkim o kibiców w tych krajach, gdzie dyscyplina nadal cieszy się dużą popularnością. I właśnie w takich krajach jak Polska, Niemcy, Słowenia czy Norwegia szukać kolejnych, nowych fanów.

Lepsze jest wrogiem dobrego. Skoki przetrwały przez tyle lat opierając się głównie na rynku europejskim oraz Japonii i przetrwają kolejne wiele lat, jeśli tylko uzdrowi się przepisy w nich obowiązujące pod względem przeliczników i kontroli sprzętu. I to bez wyjazdów do Las Vegas czy Dubaju.

Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Jedno zdanie, ale jakie. Tak Kubacki zapowiada walkę z Granerudem o Puchar Świata
W tym wciąż dorównuje Stochowi czy Żyle. Jego słowa przydadzą się Polakom

Źródło artykułu: WP SportoweFakty