Początek sezonu 2012/2013 był dla Daikiego Ito kompletnie nieudany. Japończyk wskoczył do składu dopiero na Turniej Czterech Skoczni. Zakwalifikował się do wszystkich konkursów, ale ani razu nie zdobył punktów.
Sytuacja powtórzyła się w Zakopanem, ale tam Ito był już bliżej trzydziestki - zajmował odpowiednio 34. i 33. miejsce. Przełamanie miało przyjść w domu.
Tak też się stało. Podczas pierwszego konkursu w Sapporo Ito zajął wysokie, szóste miejsce. Wyprzedzili go m.in. Jan Matura czy Anders Bardal.
ZOBACZ WIDEO: To on może być gwiazdą polskich skoków. "Jeszcze popełniam błędy"
Przed szansą na powtórzenie sukcesu z poprzedniego roku (wtedy Ito wygrał) Japończyk stanął podczas drugiego dnia zmagań. W pierwszej serii uzyskał 130,5 metra, co dawało mu pozycję wicelidera.
W drugiej stało się coś, czego nikt się nie spodziewał. Japończyk ześliznął się z belki startowej i zaczął sunąć po rozbiegu. Musiała pomóc mu obsługa konkursu, w innym przypadku Ito mógł spaść z progu na zeskok i dotkliwie się poobijać.
Do podobnej sytuacji doszło dziewięć lat wcześniej w Zakopanem. Wtedy Wolfgang Loitzl otrzymał od jury szansę na powtórzenie swojej próby. Podobnie jednak jak w przypadku Austriaka, groźnie wyglądające zdarzenie zakończyło się na strachu.
Ito nie miał tyle szczęścia co Loitzl - został zdyskwalifikowany za rozpoczęcie skoku przed zapaleniem zielonego światła. Szansa na podium, a być może zwycięstwo, minęła bezpowrotnie. Japończyk zdobył punkt za zajęcie 30. miejsca. Wygrał ponownie Jan Matura, a piąty był najlepszy z Polaków Kamil Stoch.
Jeszcze w tym samym sezonie Ito stanął na podium w Kuopio i Trondheim. W czołowej trójce zameldował się jeszcze na początku kolejnej edycji PŚ w Lillehammer. Ostatni skok w karierze oddał 26 marca 2022 roku w Planicy, uzyskując 197,5 metra.
Czytaj także:
- Doleżal w dawnej roli. Zastąpił Horngachera
- Zapytali Świątek o skoki. Ale wypaliła!