Podczas 71. Turnieju Czterech Skoczni można było mieć zastrzeżenia do not, jakie w obu seriach noworocznego konkursu sędziowie wystawili Pawłowi Wąskowi. W obu seriach 22-latek wykonał dobry telemark, a mimo to od sędziów otrzymał zaledwie po 17 oraz 17,5 punktu.
Już po zawodach Edward Przybyła, międzynarodowy sędzia FIS i Wojciech Fortuna, pierwszy polski mistrz olimpijski w skokach narciarskich wyjaśnili, iż Wąsek nie jest jeszcze na tyle rozpoznawalnym zawodnikiem w Pucharze Świata, by regularnie otrzymywał wysokie noty.
Tym samym ponowie wrócił od wielu już lat dyskutowany temat, że sędziowie przy ocenie stylu patrzą na nazwisko skoczka. To jednak niejedyny problem. Sędziowie nie mają dostępu do powtórek telewizyjnych i wystawiają noty na podstawie raz zobaczonego skoku z wieży sędziowskiej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tajskie wakacje byłego gwiazdora
W dobie dostępnego VAR-u w piłce nożnej, siatkówce czy tenisie kibice zastanawiają się, dlaczego nie ma go w skokach narciarskich. Dlaczego, skoro jest przekaz telewizyjny z wszystkich konkursów Pucharu Świata, sędziowie nie mogą mieć na wieży telewizorów, by również zobaczyć na powtórce skok i dopiero wystawić notę?
Sprawa nie jest jednak taka prosta. Kilka lat temu podczas Letniego Grand Prix przetestowano możliwość oglądania przez sędziów powtórek telewizyjnych. W zawodach uczestniczył między innymi Edward Przybyła, który podzielił się swoimi spostrzeżeniami.
- Nie zdało to egzaminu. Było za mało czasu na spokojne obejrzenie powtórki. Sędzia ma tylko kilka sekund na wpisanie noty i zaraz musi spoglądać na kolejnego skoczka, który rozpoczyna swój skok. Żeby dostęp do takich powtórek miał sens, sędzia musiałby mieć minimum 30 sekund na to. Wtedy mógłby sprawdzić dokładnie samo podejście do lądowania, telemark i późniejszą część odjazdu. Tyle tylko, że te 30 sekund mocno wydłużyłoby czas trwania konkursu - powiedział nam międzynarodowy sędzia.
Tym samym wprowadzenie takich powtórek dla sędziów jest mało realne. FIS, decydując się na przeliczniki za belkę i wiatr, dążył do tego, by mimo zmiennych warunków, dwuseryjne konkursy zmieściły się w dwóch godzinach i nie wydłużały czasu antenowego. Trudno zatem zakładać, by nagle federacja chciała, by zawody znacznie wydłużyć.
- Dlatego moim zdaniem warto zostać przy obecnym systemie, który mimo wpadek, sprawdza się. Po to z pięciu not są odrzucane skrajne, by wykluczyć pomyłki. Gdybyśmy natomiast mieli tylko trzech sędziów i wszystkie trzy noty byłyby zaliczane, to wtedy można byłoby bardziej pomyśleć nad powtórkami. Obecnie, gdy dąży się do jak najszybszego przeprowadzania konkursów, takie rozwiązanie nie sprawdziłoby się - podkreślił Edward Przybyła.
- Zobaczmy, co dzieje się w piłce nożnej z VAR-em, jak bardzo na mistrzostwach świata wydłużył czas meczów. Moim zdaniem, skoro jest kilku sędziów przy monitorach, to główny arbiter w ogóle nie powinien sam sprawdzać spornej decyzji, tylko zaufać informacji jaką otrzymuje na słuchawce. A tak musi podejść, sam przeanalizować sytuację i wszystko ciągnie się w nieskończoność. Tak samo byłoby w skokach narciarskich - dodał nasz rozmówca.
Odrzucanie skrajnych not sprawdziło się chociażby w Bischofshofen, gdy nieoczekiwanie jeden z sędziów za daleki, wykończony dobrym telemarkiem, skok Piotra Żyły przyznał mu zaledwie 17,5 punktu. Pozostali dali co najmniej o punkt więcej i tym samym najniższa, błędna ocena odpadła.
Wiele wskazuje zatem na to, że w najbliższych sezonach VAR dla sędziów, oceniających styl skoków, nie zostanie wprowadzony. Pozostaniemy przy wieloletnim systemie pięciu not, z których skrajne odpadają. Tak na pewno będzie do końca tego sezonu, również w weekendowych konkursach Pucharu Świata w Zakopanem.
Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty
Plan PŚ w Zakopanem:
piątek (13.01.2023)
15:30 - oficjalny trening (2 serie)
18:00 - kwalifikacje
sobota (14.01.2023)
15:00 - seria próbna
16:00 - konkurs drużynowy
niedziela (15.01.2023)
15:00 - seria próbna
16:00 - konkurs indywidualny
Czytaj także:
Tymi słowami Horngacher zszokował. Tłumaczy, po co to zrobił
Kubacki wygrał i tego, co stało się w Zakopanem nikt się nie spodziewał. Zaskakujące