Reprezentanci Niemiec, a zwłaszcza Markus Eisenbichler i Karl Geiger, skompromitowali się w trakcie 71. Turnieju Czterech Skoczni, a honoru naszych zachodnich sąsiadów musiał bronić młodziutki Philipp Raimund. Wprawdzie 22-letni zawodnik stanął na wysokości zadania, ale środowisko jest zgodne, że jeden utalentowany skoczek to za mało by przyćmić poważny kryzys jednego z mocarzy tej dyscypliny.
Emocje biorą górę
Gołym okiem widać, że niepowodzenia podopiecznych trenera Horngachera odbijają się na nim samym. Szkoleniowiec niemieckich skoczków unika rozmów z polskimi dziennikarzami, bywa dla nich nieprzyjemny, a przecież jeszcze nie tak dawno był w Polsce uwielbiany. Jego zachowanie skomentował Rafał Kot.
- Stefan Horngacher to też człowiek. Uważam, że jego zachowania są wywołane wynikami Niemców, a w zasadzie ich brakiem. Widocznie wyszedł z założenia, żeby unikać polskich dziennikarzy, bo ci zaczną go brać pod włos i przypominać, że w Polsce miał lepiej i osiągał lepsze rezultaty. Być może takie postępowanie wiąże się z naturalnymi reakcjami obronnymi jego organizmu wyzwalanymi w stresowych sytuacjach. A że swoim zachowaniem wywołał lawinę wielu nieprzychylnych komentarzy w Polsce? Na pewno liczył się z tym, że tak będzie - mówił Rafał Kot w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: treningi z nią dałyby popalić! Polska dziennikarka w formie
- Te protesty też nie wzięły się z niczego. Zawodnikom Horngachera nie idzie i chwyta się wszelkich możliwych środków, żeby jakoś sobie pomóc. Takim postępowaniem stara się zdekoncentrować naszych skoczków i sztab szkoleniowy, a przy okazji być może coś ugrać. Gdy wyniki nie są po myśli, często chwyta się każdej możliwej deski ratunku - dodał.
"Zakręcili kurek z pieniędzmi"
Dlaczego Kot wspomniał, że Horngacher miał lepsze warunki do pracy w Polsce niż w Niemczech? Ponieważ w naszym kraju inwestuje się więcej pieniędzy w dyscyplinę. Działacz wytłumaczył, z czego to wynika.
- Horngacher miał w Polsce wszystko, czego chciał. Specjalne technologie, tunele aerodynamiczne. O co poprosił, to dostawał. W Niemczech jest inaczej. Oni muszą jakoś rozdzielić środki, a liczą się w wielu sportach zimowych. My w tej chwili mamy tylko silne męskie skoki, oni przodują w wielu dyscyplinach - tłumaczył Rafał Kot.
- Przyszedł kryzys i Horngacherowi powiedziano: hola, hola, nie możemy spełniać twoich wszystkich zachcianek. Niemcy zakręcili kurek z pieniędzmi i widocznie ich trener na tym ucierpiał, bo nie mógł realizować swojego planu do końca w taki sposób, w jaki by chciał. Oczywiście nie twierdzę, że to jedyna przyczyna, wręcz przeciwnie, bo tak z pewnością nie jest. Ale pozostałe powody to temat na odrębną rozmowę - podsumował Rafał Kot.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
"Lubi się zabawić". Nie miał litości dla gwiazdora skoków
Oto dobry przykład dla prezesa Kuleszy. Wybitny sportowiec trafił już trzeci raz