Oto dobry przykład dla prezesa Kuleszy. Wybitny sportowiec trafił już trzeci raz

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Cezary Kulesza
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Cezary Kulesza

Cezary Kulesza nie musi daleko szukać dobrego sposobu na wybór odpowiedniego selekcjonera dla kadry piłkarzy. Wystarczy, że spróbuje pójść drogą Adama Małysza.

W mediach trwa plebiscyt z nazwiskami kandydatów na selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Polski. Są Polacy i oczywiście kandydaci zagraniczni, nawet tacy z najwyższej półki, jak chociażby Roberto Martinez, który ostatecznie Biało-Czerwonych jednak nie poprowadzi, bo po rozstaniu z Belgią przyjął ofertę Portugalczyków (więcej TUTAJ).

Co zrobić, żeby wybrać dobrze? Wydaje się, że znakomity patent ma w tym względzie Adam Małysz. Były wybitny polski skoczek narciarski jest obecnie szefem związku, podobnie jak Kulesza piłkarskiego, i od lat trafia niemal w "10" z wyborem selekcjonerów potrzebnych w danym momencie kadrze skoczków.

Najpierw był Stefan Horngacher, który miał za zadanie ponownie wprowadzić naszych na salony skoków. Potem kadrę prowadził jego asystent. Przez dwa lata Michal Doleżal skutecznie kontynuował tę pracę, a po słabszym sezonie, gdy Małysz zorientował się, że wypaliła się "chemia" pomiędzy trenerem a zawodnikami, dokonał kolejnej zmiany i zatrudnił niedoświadczonego jeszcze w roli selekcjonerskiej Thomasa Thurnbichlera.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szaleństwo po transferze Ronaldo. Zobacz, co się działo na meczu

Te trzy nazwiska łączy jedno - przed pracą z polskimi skoczkami nie byli na pierwszych stronach gazet, dla większości kibiców byli trenerami anonimowymi. Praca z reprezentacją Polski była dla nich olbrzymią szansą i włożyli w nią maksimum zaangażowania. Wiedzieli, że praca z Biało-Czerwonymi może dać im "nazwisko" i pozycję wśród topowych trenerów skoków.

To wydaje się być właściwa droga. Ktoś powie, że Lewandowski czy Szczęsny potrzebują wielkiego autorytetu. Nieprawda. Kamil Stoch, Dawid Kubacki czy Piotr Żyła osiągnęli w skokach już niemal wszystko. Stoch i Żyła są nawet starsi od Thurnbichlera, a mimo to błyskawicznie potrafili znaleźć wspólny język z 33-letnim Austriakiem. Teraz skoczą za nim w ogień. Tak samo jak wcześniej za Horngacherem i Doleżalem.

Kadra skoczków pokazuje, że najważniejsze, żeby trener miał zapał, dał od siebie coś ekstra i żeby potrafił przekonać skoczków do pracy z nim. Ważne jest także zaczerpnięcie opinii w środowisku i wyciąganie wniosków. Adam Małysz jeździł, rozmawiał i zbierał opinie o kandydatach, których widział jako szkoleniowców Polaków.

Gdy okazało się też, że Horngacher i Doleżal nie gwarantują jednak rozwoju następców naszych topowych zawodników, Małysz poszukał i znalazł trenera, który chce i ma wizję rozwoju dla młodych polskich skoczków. Co z tego wyjdzie - zobaczymy, ale przynajmniej jest selekcjoner, który z zapałem się do tego zabiera i ma dobry plan, o czym pisaliśmy TUTAJ. To był ostatni moment na taką zmianę, jeśli chcemy by po Stochu, Kubackim i Żyle nie pozostała pustka.

Kto wie, czy prezes Kulesza nie powinien zaczerpnąć przed wyborem selekcjonera opinii kilku byłych piłkarzy. Małysz właśnie tak zrobił. Świetnych polskich piłkarzy, którzy grali za granicą, nie brakuje. Może właśnie oni podsunęliby prezesowi kandydata nieoczywistego, który jest na dorobku, ale ma papiery na to, by się wybić.

Ważne, żeby kolejny selekcjoner nie zamykał się też na polskich trenerów. Żeby tak jak teraz Thurnbichler jeździł na szkolenia, rozmawiał z polskimi trenerami klubowymi, przekazywał im swoją wiedzę. Bo na razie nie zostało nam nic po Paulo Sousie i Czesławie Michniewiczu. Nic oprócz bałaganu.

Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także: sensacyjny kandydat na trenera reprezentacji Polski! Tego nazwiska jeszcze nie było

Źródło artykułu: WP SportoweFakty