W noworocznym konkursie w Garmisch-Partenkirchen Halvor Egner Granerud znów był poza zasięgiem rywali. Nie wygrał aż tak wyraźnie, jak wcześniej w Oberstdorfie, ale wciąż bardzo pewnie. Drugiego Anże Laniska wyprzedził o 6,4 punktu, trzeciego Dawida Kubackiego o 9,3 punktu.
- Norweg był nie do pokonania. Nawet gdyby Kubacki w pierwszym skoku nie popełnił błędu i wylądował o cztery metry dalej, to i tak byłoby za mało - zwraca uwagę Tajner.
Najlepszy z Polaków w jego ocenie skakał bardzo dobrze, ale nie doskonale. - Pokazał wysoką formę, choć zawody w Ga-Pa nie wyszły mu tak, jakby chciał. W pierwszym skoku trochę za bardzo podniósł górną część ciała i dlatego nogi nie zadziałały tak dobrze, jak powinny. Ze swojej drugiej próby Dawid był zadowolony, choć mi wydawała się ona nieco nerwowa, trochę za agresywna w środkowej fazie. Trzecie miejsce jest dobre, ale na pewno nie była to ze strony Kubackiego taka perfekcja, jak przed TCS - dodaje.
Z kolei u Graneruda były prezes Polskiego Związku Narciarskiego dostrzegł świadomość doskonałej formy, w jakiej się znajduje. Widział ją w mowie ciała zawodnika, w jego uśmiechu, w pewności siebie, którą pokazuje na skoczni. - On wie, że jest mocny. Przed turniejem nie był jeszcze w tak wysokiej dyspozycji. W zawodach Pucharu Świata zdarzało mu się psuć skoki. Teraz jest już bardzo powtarzalny, nie popełnia błędów i wykorzystuje swój ogromny potencjał - przyznaje.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?
Po dwóch konkursach Granerud jest wyraźnym liderem 71. Turnieju Czterech Skoczni. Nad drugim Kubackim ma aż 26,8 punktu przewagi. Dużo, ale nie na tyle, by Norweg już mógł szykować się do odebrania 6 stycznia Złotego Orła i zastanawiać się, gdzie go ustawić w gablocie z trofeami.
Zdaniem byłego trenera Adama Małysza Granerud bez wątpienia ma realną szansę nie tylko na triumf w TCS, ale i na wygranie wszystkich czterech konkursów. Jeśli jednak ktoś ma mu w tym przeszkodzić, to właśnie Kubacki.
- Na tę chwilę tylko on jest w stanie pokonać Norwega w równej walce. Jeśli w Innsbrucku Dawid pokaże taką formę, jak w przedświątecznych konkursach Pucharu Świata, to stać go na wygraną. Jednak w normalnej, sportowej rywalizacji - takiej, w której obaj będą do końca turnieju oddawać bardzo dobre skoki, nie popełnią większych błędów i będą mieli zbliżone warunki pogodowe - zwycięstwo Kubackiego dużą różnicą punktową jest mało prawdopodobne. Te 26,8 punktów przewagi Graneruda będzie w takim scenariuszu raczej nie do odrobienia.
Co zatem musi się stać, żeby Polak dogonił swojego fenomenalnie dysponowanego rywala? - Realna ocena sytuacji jest taka, że musi się wydarzyć coś zaskakującego. Jakiś większy błąd Graneruda, albo pecha Norwega do warunków pogodowych. W tym momencie niewiele na to wskazuje, ale skoki narciarskie pisały już różne niezwykłe historie. Skoro Dawid mógł zostać mistrzem świata, startując do finałowej serii z 27. miejsca, to dlaczego miałby nie odrobić 27 punktów? W sporcie nie można tracić wiary w zwycięstwo do samego końca - podkreśla Tajner.
Pierwszą z dwóch szans na zmniejszenie straty do lidera TCS Kubacki będzie miał w środę, 4 stycznia, w czasie konkursu na skoczni Bergisel w Innsbrucku. - Mam nadzieję, że Dawid pokona tam Graneruda w równej walce i potem, na koniec turnieju w Bischofshofen, będą duże emocje - kończy 19-krotny uczestnik turnieju, najpierw w roli trenera Adama Małysza, potem prezesa PZN.
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty
Czytaj także:
Nagła decyzja jury tuż przed skokiem. Jest komentarz Kubackiego
Wow! Tego co zrobili Kubacki i Żyła nie powtórzył nikt inny