Spodek potrzebny dla rozwoju siatkówki w Katowicach. "Tutaj czujemy atmosferę"

WP SportoweFakty / Daria Doległo
WP SportoweFakty / Daria Doległo

Pojedynek z BBTS-em Bielsko-Biała był dla siatkarzy GKS-u Katowice trzecim, jaki w sezonie 2016/2017 rozegrali w hali "Spodek". Panująca w jego trakcie atmosfera pokazała, że w stolicy Górnego Śląska wyczuwalne jest pragnienie wielkiej siatkówki.

W tym artykule dowiesz się o:

Należy jednak pamiętać, że katowicka ekipa dopiero od kilku miesięcy stawia kroki w PlusLidze. Aktualnie pełni rolę beniaminka, rozgrywając większość spotkań w położonej daleko od centrum Hali MOSiR Szopienice. W Spodku wystąpiła jak dotąd trzy razy, podejmując w nim Effector Kielce (0:3), Lotos Trefl Gdańsk (3:2) i BBTS Bielsko-Biała (3:0).

To ostatnie spotkanie, z rywalem zajmującym 13. miejsce w ligowej tabeli, przyciągnęło na trybuny 2 708 osób. Dla porównania, maksymalna pojemność obiektu w Szopienicach wynosi 1 500 miejsc. A i tak frekwencja w nim rzadko była bliska idealnej.

- Znajdujemy się w momencie, w którym musimy przekonać do siebie jak największą liczbę fanów i sponsorów, by móc nadal się rozwijać. W Spodku gra nam się zupełnie inaczej niż w Szopienicach. Tutaj czujemy atmosferę miasta i wsparcie kibiców. Wolelibyśmy cały czas w nim występować, ale nie mamy mocy decyzyjnej. Kto wie, może w kolejnym sezonie to się uda. Byłaby to bardzo istotna zmiana - skomentował Marco Falaschi, kapitan GKS-u.

Na chwilę obecną wiadomo jednak jedynie tyle, że do końca sezonu 2016/2017 katowiczanie stoczą w hali zwanej popularnie "Mekką polskiej siatkówki" jeszcze dwa pojedynki: z Jastrzębskim Węglem (28 marca) i jeden mecz fazy play-off (9 lub 19 kwietnia). W dużej mierze wynika to z ograniczonej dostępności obiektu.

ZOBACZ WIDEO De Giorgi o decyzji PZPS: Poczułem radość i dumę

Po rozegraniu 19 kolejek, drużyna prowadzona przez Piotra Gruszkę, z dorobkiem 26 punktów, zajmuje 9. miejsce w tabeli. Poniedziałkowe (23 stycznia) zwycięstwo nad BBTS-em było jej dziewiątym. Tak jak wskazuje bilans siatkarzy z Katowic, prezentują się oni nierówno.

Z jednej strony potrafili odnosić triumfy nad faworyzowanymi przeciwnikami, pokonując między innymi 3:2 Asseco Resovię Rzeszów oraz dwukrotnie Lotos Trefl Gdańsk. Z drugiej, zdarzały im się również porażki poniesione w słabym stylu. U Gruszki najwięcej złości wywołały domowe niepowodzenia z AZS Politechniką Warszawską (2:3) i Indykpolem AZS Olsztyn (0:3).

- Wzloty i upadki się zdarzają, ponieważ jesteśmy nowym zespołem. Wielu zawodników musi przyzwyczaić się do innego rozegrania, ponieważ prezentuję zupełnie inny styl niż Maciej Fijałek, który zazwyczaj odpowiadał za kreowanie gry w poprzednim sezonie. Staram się jednak pomagać jak mogę i myślę, że znajdujemy się w naprawdę dobrym położeniu - dodał Falaschi.

Włoski rozgrywający uczciwie natomiast przyznał, że nie nawiązał jeszcze oczekiwanej nici porozumienia ze wszystkimi kolegami. Widzi pole do poprawy między innymi przy współpracy ze środkowym Tomaszem Kalembką, jednym z bohaterów spotkania przeciwko BBTS-owi, ze względu na świetną postawę w polu zagrywki.

25-letni siatkarz popisał się bowiem aż 7 asami serwisowymi. Zanotował też 3 punktowe bloki, ale w ataku nie mógł odnaleźć już właściwego rytmu (1/5 - 20 procent). Falaschi wziął na siebie sporą część tego wyniku.

- Ta sytuacja miała miejsce już nie po raz pierwszy. Niedociągnięcia zdarzały się nam również podczas treningów. Z pewnością niejednokrotnie wina leżała po mojej stronie. Inna sprawa jest taka, że nie mieliśmy zbyt wielu okazji do trenowania w Spodku. Odnalezienie się w tej hali wcale nie jest takie łatwe, ponieważ w Szopienicach wszystko wygląda zupełnie inaczej - podsumował 29-letni Włoch.

W najbliższych tygodniach jego zespół stanie przed ogromną szansą powiększenia dorobku punktowego. Graczy GKS-u czeka bowiem teraz seria trzech spotkań z niżej notowanymi drużynami - kolejno z AZS-em Częstochowa (wyjazd), Effectorem Kielce (wyjazd) i MKS-em Będzin (dom).

Źródło artykułu: