Można dywagować, czy w pierwszym secie sobotniego meczu w Hali Centrum to wrocławianki były tak dobrze dysponowane, czy raczej dąbrowianki przegrały tę partię na własne życzenie. Nie zmienia to faktu, że Gwardia Wrocław miała realną szansę na postraszenie mocniejszego przeciwnika. - Wygrałyśmy pierwszego seta, w drugim też grałyśmy nieźle do czasu zmiany rozgrywających (Magdalena Śliwa weszła za Frauke Dirickx - przyp. red.). - Trzeciego też zaczęłyśmy nieźle i wydawać by się mogło, że już utrzymałyśmy tę koncentrację. Niestety, w zespole z Dąbrowy nastąpiły zmiany, gra zaczęła lepiej mu się układać, za to nam układać się przestała - i dlatego wynik był taki, a nie inny - tłumaczyła Katarzyna Mroczkowska, atakująca zespołu z Dolnego Śląska.
W zeszłym sezonie chwalono wrocławianki za funkcjonujący bez zarzutu blok; zdarzało się, że siatkarki Rafała Błaszczyka zdobywały tym elementem ponad dwadzieścia punktów. Jednak w sobotę przewaga dąbrowianek w zatrzymywaniu przeciwnika na siatce (16 punktowych bloków przy 7 wrocławianek) była trudna do przeoczenia. - Dąbrowianki zaczęły po prostu lepiej przyjmować, a Magda Śliwa zaczęła świetnie rozrzucać na siatce. Gra nie szła tak, jakbyśmy tego chciały. To złożyło się na to, że dąbrowianki zaczęły nas omijać w ataku i nie trafiały w nasz blok - mówiła po meczu zawodniczka.
Kalendarz spotkań PlusLigi Kobiet nie oszczędza żadnego zespołu, w tym i Gwardii Wrocław. Już trzy dni po pięciosetowej batalii z bielskim BKS-em wrocławianki musiały stawić się w Dąbrowie Górniczej na kolejne ligowe spotkanie. Mroczkowska nie upatruje jednak przyczyn słabszej postawy swojej ekipy w natężeniu spotkań: - Terminarz jest taki, a nie inny i tego się nie zmieni. Nie upatrujemy w nim winy, że przegrałyśmy kolejny mecz; na pewno nam to nie pomaga, ale potrafimy się do niego dostosować i przyjmujemy to tak, jak jest - stwierdziła siatkarka.
Recepta na to, by gwardzistki nie powtórzyły już tak słabych trzech setów, jak w meczu z Tauronem MKS, jest według atakującej zespołu bardzo prosta: - Grać tak, jak w pierwszym secie!