Nie ma co lukrować rzeczywistości: pierwszy set był najgorszym w wykonaniu reprezentacji Polski w tym sezonie, a cały mecz jednym ze słabszych. Jego wynik może mieć duże znaczenie w kontekście awansu na igrzyska olimpijskie.
Tajlandia to jeden z najmniej wygodnych przeciwników. Zespół z Azji jest bardzo szybki, znakomicie gra w ofensywie i prezentuje kombinacyjną siatkówkę. Polki zdawały sobie z tego sprawę i w rozmowach w strefie mieszanej wskazywały, że zejścia i obejścia Tajek będą najbardziej problematyczne.
Sedno porażki tkwi jednak nie tylko w tym, co prezentowała Tajlandia, ale przede wszystkim w tym, jak bardzo nieskuteczna w swoich poczynaniach była reprezentacja Polski. Biało-Czerwone były lepsze w bloku, zagrywce, a także w przyjęciu. Odstawały niewiele w skuteczności w ataku. Popełniły nawet mniej błędów od rywalek, a mimo to przegrały. W decydującym momencie po prostu nie były w stanie zagrać tego, co potrafią.
Problemem również jest falowanie, które w grze reprezentacji Polski pojawia się już od mistrzostw Europy 2023. Zarówno zawodniczki, jak i trener, ani podczas mistrzostw, ani teraz, nie są w stanie wskazać, z czego ono wynika. Po wygraniu seta do siedmiu w kolejnych też powinny dominować na boisku, jednak wcale tak się nie stało.
Porażka z Tajlandią to nie koniec świata ani koniec szans na awans na igrzyska. Po prostu należy pokonać Niemki oraz zespół, który przegra w meczu USA - Włochy (w piątek o godz. 20:30). Tylko i aż.
Ostatnie dwa lata pod wodzą Stefano Lavariniego pokazały, że reprezentacja Polski jest w stanie wygrać z każdym. Niestety również - przegrać z Tajlandią. To jednak jeszcze nie koniec. W przypadku braku awansu z turnieju kwalifikacyjnego w Łodzi, pozostaje szansa na awans z rankingu FIVB.
Dominika Pawlik, WP SportoweFakty
Czytaj też:
Koszmar Polek. Sprawdź, jak prezentuje się tabela po ich meczu
Demolka w II secie, ale końcowy wynik w meczu Polek to dla nas szok
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)