Styczeń bez wątpienia należał do niej. Madison Keys wygrała najpierw zawody WTA 500 w Adelajdzie, a następnie triumfowała w Australian Open 2025. W Melbourne reprezentantka USA pokonała takie tenisistki, jak Jelena Rybakina czy Iga Świątek. W finale po trzysetowym boju zwyciężyła faworyzowaną Arynę Sabalenkę.
Do tego sukcesu walnie przyczynił się Bjorn Fratangelo. Jak informuje "People", mąż 29-letniej tenisistki początkowo niechętnie przyjął rolę trenera. Keys musiała go przekonać do tej decyzji dwa lata temu, gdy grała bez szkoleniowca.
- Zrobił to trochę niechętnie - wspomina Keys. - To było zabawne, bo w pierwszym tygodniu czuł się tak niezręcznie. Mówił: "Nie lubię mówić ci, co masz robić" - wyznała reprezentantka USA, która po premierowym sukcesie w Wielkim Szlemie awansowała na siódmą pozycję w rankingu WTA.
ZOBACZ WIDEO: Tomasz Majewski dostał dziwną propozycję. "To zupełnie nie moja bajka"
Para, będąca razem od ośmiu lat, szybko jednak przyzwyczaiła się do nowej sytuacji. Keys zresztą wygrała turniej zaraz po tym, jak Fratangelo dołączył do jej zespołu.
- Teraz, gdy osiągnęliśmy największy sukces w naszym sporcie razem, to jedno z moich ulubionych wspomnień - wyznała Keys.
Po triumfie na kortach Melbourne Park tenisistka podziękowała swojemu zespołowi. W jej sztabie znalazł się nie tylko Fratangelo jako trener, ale również dwie inne osoby, które dbały o właściwe przygotowanie tenisistki.
"Nie mogłam prosić o trzy lepsze osoby, które byłyby ze mną. Przez długi czas bałam się być wrażliwą, ale wy wszyscy nauczyliście mnie akceptować ten dyskomfort, czy to fizyczny, czy emocjonalny. Mieliśmy jeden wspólny cel i go osiągnęliśmy. Spróbujmy jeszcze raz. Na zawsze będę wdzięczna wam wszystkim" - napisała Amerykanka na platformie X (więcej tutaj).