Demolka w II secie, ale końcowy wynik w meczu Polek to dla nas szok

PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: reprezentacja Polski siatkarek
PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: reprezentacja Polski siatkarek

Wygrany set do siedmiu, ale potem koszmar - tak wyglądał mecz reprezentacji Polski z Tajlandią w trakcie kwalifikacji do igrzysk olimpijskich. Biało-Czerwone przegrały w tie-breaku.

Do środowego meczu obie ekipy przystąpiły w zupełnie odmiennych nastrojach. Reprezentacja Polski wygrała wszystkie trzy spotkania i straciła przy tym seta, ale mierzyła się z najsłabszymi zespołami, które trafiły do łódzkiej grupy. Tajki uległy już Niemkom, Amerykankom i Włoszkom, a seta zdobyły tylko przeciwko tym ostatnim.

Po raz ostatni reprezentacja Tajlandii pokonała Polskę w 2018 roku podczas Ligi Narodów. Wydawało się, że od dłuższego czasu Biało-Czerwone mają patent na ten zespół, mimo że gra on bardzo kombinacyjną i niewygodną siatkówkę.

Pierwsza partia była na pewno najgorszą w wykonaniu polskich siatkarek w tym turnieju, ale może również w całym sezonie. Dopiero przy czternastej wymianie Polki zdołały zdobyć punkt z własnej gry. Wcześniej były mocno nieskuteczne i popełniały mnóstwo błędów.

ZOBACZ WIDEO: Nikola Grbić wskazał największą zaletę polskich siatkarzy. "To rzadka cecha"

W tajskim zespole bardzo skuteczne były Pimpichaya Kokram i Chatchu-On Moksri. Dzięki ich dobrej postawie i totalnej niemocy Polek, Tajki wygrały pierwszego seta do 18.

Lavarini między kolejnymi partiami wstrząsnął swoimi podopiecznymi na tyle, że po powrocie na boisko zaczęły grać jak z nut. W polu zagrywki po prostu demolowały Tajki, które zaczęły mieć ogromne problemy z przyjęciem, a potem także z atakiem. Nie były już tak skuteczne w defensywie jak dotychczas.

Wynik uciekał rywalkom, a Polki z każdą kolejną piłką się rozkręcały. Ostatecznie seta zakończyły z 73-procentową skutecznością. Wygrały go do 7, co jest ich najwyższym rezultatem w sezonie, a także podczas pracy z Lavarinim.

Wydawało się, że reprezentacja Tajlandii po tak wysoko przegranej partii już się nie podniesie. Tymczasem ekipa z Azji, jak gdyby nigdy nic, wróciła do tego, co prezentowała na początku meczu. Biało-Czerwone rzuciły się w pogoń, mocne ataki Magdaleny Stysiak i sprytne Martyny Czyrniańskiej, na nic się nie zdały. Wipawee Srithong i Ajcharaporn Kongyot były nieocenione w szeregach swojej ekipy i udało im się utrzymać przewagę do końca.

Czwarta partia była najbardziej emocjonująca. Polki, grając z "nożem na gardle", nie wstrzymywały ręki w ataku ani w polu zagrywki. Tym razem, nie tak jak w drugiej odsłonie, Tajki dotrzymywały im tempa. Martyna Łukasik najpierw skończyła trudny atak z lewej strony, a potem dołożyła punktową zagrywkę. Polki odskoczyły na dwa punkty, a później wszystko już potoczyło się po ich myśli i doprowadziły do tie-breaka.

Ta część spotkania była niezwykle wyrównana, choć wydawało się, że to Polska dominuje. Łatwo nie było, w pewnym momencie Tajki wyszły na dwupunktowe prowadzenie (12:10), ale wideoweryfikacja wskazała, że dotknęły siatki. Nie wybiło to przyjezdnych z rytmu i końcówkę zagrały idealnie. Przy piłce meczowej Stysiak wyrzuciła atak w aut i to Tajki cieszyły się ze zwycięstwa. Polki skomplikowały sobie drogę do igrzysk.

Czwartek jest dniem przerwy. W piątek Biało-Czerwone zmierzą się z Niemkami, a potem z Amerykankami i na na koniec w niedzielę z Włoszkami.

Polska - Tajlandia 2:3 (18:25, 25:7, 22:25, 25:23, 12:15)

Polska: Wołosz, Stysiak, Korneluk, Jurczyk, Różański, Łukasik, Stenzel (libero) oraz Gałkowska, Wenerska, Czyrniańska, Szczygłowska.

Tajlandia: Pornpun, Thatdao, Hattaya, Pimpichaya, Ajcharaporn, Chatchu, Piyanut (libero) oraz Jidipa (libero), Nootsara, Sasipapron, Thanacha, Wipawee.

Czytaj też:
Amerykanki podniosły się po falstarcie
Co będzie kluczowe w starciu z Tajlandią? Odpowiada statystyk reprezentacji Polski

Źródło artykułu: WP SportoweFakty