Odrodzenie polskich siatkarzy w Lidze Narodów. Mistrzowie świata pokonani

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: siatkarze reprezentacji Polski
Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: siatkarze reprezentacji Polski
zdjęcie autora artykułu

Po fatalnym spotkaniu z USA polscy siatkarze w bardzo dobrym stylu pokonali aktualnych mistrzów świata, Włochów 3:1. Biało-Czerwoni bez dwóch zdań rozegrali swoje najlepsze spotkanie Lidze Narodów.

Polscy siatkarze chcieli za wszelką cenę zmazać plamę po bolesnej porażce z USA i jednocześnie zrewanżować się za przegrany w 2022 roku finał mistrzostw świata, kiedy to w Katowicach Włosi okazali się zdecydowanie lepsi, wygrywając 3:1.

Gra podopiecznych Nikoli Grbica w ostatnich, nawet wygranych spotkaniach nie pozwalała jednak z optymizmem patrzeć na starcie z Italią. Azzurri w drugim tygodniu Ligi Narodów grają najsilniejszym składem i każde spotkanie w Rotterdamie wygrali do tej pory w trzech setach.

Początek rywalizacji był bardzo wyrównany. W grze Polaków brakowało jednak kompletnie skuteczności w ataku Wilfredo Leona czy Bartosza Kurka. Rękę podawali nam Włosi, którzy popełniali sporo błędów w zagrywce. Biało-Czerwoni dla odmiany znakomicie radzili sobie w tym elemencie i po asie serwisowym Leona prowadzili już 18:15. Od tego momentu w grze naszych siatkarzy pojawiły się w końcu udane akcje ze skrzydła Bartosza Kurka. Mistrzom świata nie pomogła w pierwszej partii nawet znakomita skuteczność Yuriya Romano, który od początku był nie do zatrzymania.

ZOBACZ WIDEO: Ludzie Królowej #1. Zaskakujące wyznanie Adrianny Sułek. "Nie chciałam już trenować"

Drugi set także miał korzystny przebieg dla Biało-Czerwonych, mimo że dwukrotnie wypuścili z rąk trzypunktowe prowadzenie. Włosi lepiej zagrywali niż w pierwszej partii, jednak ciągle oddali kilka darmowych "oczek" w tym elemencie. Podopieczni Nikoli Grbica coraz lepiej radzili sobie ataku, a w kluczowych momentach na ratunek przychodził blok. Po pasjonującej końcówce na przewagi Polacy wygrali 28:26 i postawili Italię pod ścianą.

Mający nóż na gardle Włosi rozpoczęli trzecią odsłonę od kilku dobrych zagrywek swojego kapitana Simone Giannelliego, które dały im bezpieczne prowadzenie. Dobry fragment gry miał również Alessandro Michieletto, wspomagający swój zespół w ofensywie i punktowym bloku. Trener Grbić próbował ratować sytuację zmianami, jednak mistrzowie świata nie wypuścili już komfortowej przewagi z rąk.

W czwartym secie od początku toczyła się zażarta walka punkt za punkt. Polacy byli skuteczni zarówno z prawego, jak i lewego skrzydła. W połowie partii Biało-Czerwoni, dzięki bardzo dobrze dysponowanemu tego dnia na zagrywce Norbertowi Huberowi odskoczyli rywalom aż na 7 punktów i ze stanu 15:14 zrobiło się 21:14!. Jego serwisy wymuszały błędy włoskich przyjmujących, które w znakomitym stylu wykorzystywali Leon czy Kurek. Żeby tego było mało, drugi ze środkowych reprezentacji Polski, Jakub Kochanowski zakończył mecz asem serwisowym. Był to jego kolejny znakomity mecz w Rotterdamie, potwierdzający jego wysoką i stabilną dyspozycję.

Kolejny turniej Polacy rozegrają na Filipinach w dniach 4-9 lipca, a ich rywalami będą odpowiednio Słowenia, Brazylia, Kanada i niepokonana do tej pory Japonia.

Liga Narodów mężczyzn 2023

Włochy - Polska 1:3 (19:25, 26:28, 25:19, 20:25)

Włochy: Giannelli, Romano, Russo, Galasi, Lavia, Michieletto, Scanferla (libero) oraz Anzani, Rinaldi, Sbertoli, Federici (libero)

Polska: Łomacz, Kurek, Kochanowski, Huber, Leon, Fornal, Zatorski (libero) oraz Bednorz, Firlej, Bołądź

# Drużyna Pkt M Z P Sety
1 USA 331311236:9
2 Japonia 301311234:16
3 Polska 281311233:19
4 Włochy 291310331:15
5 Argentyna 26139432:21
6 Brazylia 25138530:21
7 Słowenia 25138527:20
8 Francja 19136725:24
9 Serbia 16126623:23
10 Holandia 17125722:24
11 Niemcy 10123916:28
12 Kanada 9123915:31
13 Kuba 8123915:33
14 Iran 111221016:31
15 Bułgaria 81221013:32
16 Chiny 61221012:33

Czytaj także: - Chiny sprawiły niespodziankę. Mistrzowie olimpijscy gonią czołówkęAmerykanin wskazał lidera zespołu. "Najlepszy na świecie"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty