Mało brakowało, a Sebastian Pęcherz w zeszłym roku zadebiutowałby w kadrze Izraela. Ostatecznie pojechał wraz z drużyną narodową na turniej towarzyski do Macedonii, ale ze względu na chorobę dwóch trenerów, mecze zostały odwołane, a kadra wróciła do domu. Izraelczycy do dziś panicznie boją się bowiem powrotu pandemii koronawirusa.
Zawodnik stracił w ten sposób być może ostatnią szansę na debiut w tamtejszej kadrze, bo chwilę później dostał propozycję pracy jako trener żeńskiej drużyny Kfar Saba i zdecydował się - przynajmniej na jakiś czas - zawiesić siatkarską karierę.
Jeszcze niedawno Sebastian Pęcherz był asystentem trenera żeńskiej reprezentacji Izraela, a swoje obowiązki łączył ze sportową karierą w lidze izraelskiej. Dziś walczy o objęcie męskiej kadry.
Choć ostatnie lata spędził z dala od Polski, to kibice w naszym kraju mogą go pamiętać jako cenionego ligowca. Wybił się w Górniku Radlin, z którego trafił do Czarnych Radom i polskiej kadry B. Był czas, że starała się o niego Skra Bełchatów, wtedy najlepszy zespół w kraju. Ostatecznie wybrał jednak Jastrzębski Węgiel. Tyle że tam utknął na ławce rezerwowych. Po dwóch latach, w 2010 roku, miał już tego dość i zdecydował się na szukanie swojej szansy poza granicami Polski.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: rzucał przez całe boisko. Pięć razy. Coś niesamowitego!
Tak trafił do Izraela i jego obecnej drużyny Kfar Saby, z którą do czwartku występował w europejskich pucharach. Jego podopieczne ostatecznie uległy Avarce de Minorka w 1/16 Challenge Cup i mogą się już skupić tylko na walce o mistrzostwo Izraela.
- Wspólnie z żoną wychowujemy dwójkę dzieci, więc gdy ona wróciła do grania, zacząłem szukać klubu blisko domu. Ostatecznie dostałem ofertę pracy już nie jako zawodnik, a główny trener w klubie, w którym gra moja żona. To była idealna propozycja. Wcześniej przez dwa lata byłem asystentem trenera żeńskiej reprezentacji i nauczyłem się pracy z kobietami - wyjaśnia.
To jednak wcale nie koniec marzeń, bo były zawodnik liczy, że któregoś dnia uda mu się zostać głównym trenerem męskiej reprezentacji tego kraju. Obecnie trwa konkurs na to stanowisko, a Davesh złożył już swoją pracę konkursową i przedstawił długofalową wizję.
To będą wyjątkowe święta
Choć Polak na co dzień jest pełnoprawnym obywatelem Izraela i bez problemu posługuje się językiem hebrajskim, to pod koniec grudnia wraz z rodziną kultywuje polską tradycję świat Bożego Narodzenia. Polskie zwyczaje łączy z... Chanuką, czyli tradycyjnym żydowskim świętem upamiętniającym poświęcenie Świątyni Jerozolimskiej. Co zresztą ciekawe, rytualne obrzędy Chanuki odbywają w tych dniach w Izraelu nawet przy okazji meczów siatkówki.
Początkowo był to dla niego wielki szok, ale teraz jest już przyzwyczajony, że podczas trwającego osiem dni święta Chanuki, przed startem meczu trzeba zapalić świece, odśpiewać wspólnie pieśń Chanuki i zmówić modlitwę. Typowe dla żydowskiego zwyczaju jest także jedzenie w tym czasie większej ilości słodyczy. Najpopularniejszymi przysmakami na święto Chanuki są pączki, które przez osiem dni można kupić praktycznie na każdym kroku. Pod tym względem, to święto przypomina nieco nasz tłusty czwartek, z tym, że w Izraelu trwa on osiem dni.
- W domu łączymy oba święta. Kolację wigilijną zaczniemy w tym roku od zapalenia świecy chanukowej oraz modlitwy po hebrajsku i polsku, potem będzie już typowo po polsku, czyli barszcz, pierogi i oczywiście św. Mikołaj z prezentami. Podczas deseru wrócimy jednak do żydowskiego zwyczaju i zjemy pączki albo faworki - zdradza Davesh.
Robi to dla dzieci i... żony
Polskie zwyczaje znakomicie przyjęły się w jego domu, a gdy tylko jest taka możliwość, to wraz z żoną i dziećmi, Sebastian wraca na ten czas do rodzinnego domu na Śląsku.
- Moja żona Galia kocha polskie święta i wiele razy mówiła mi, że marzyła o czymś takim od dziecka. Podobnie zresztą o polskich tradycjach myśli wiele naszych przyjaciół. W Izraelu nasze święta znają bowiem z seriali i filmów. Tutaj nie da się odtworzyć takiego klimatu, bo jest zbyt ciepło, a na ulicach nie ma żadnych ozdób. Gdy tylko jest to możliwe, zabieram rodzinę na ten okres do domu. Galia i dzieciaki uwielbiają, gdy na ulicach jest mróz, domy ozdobione są lampkami, a sklepy świątecznymi dekoracjami. W Izraelu tradycyjne choinki stoją tylko na rynkach najbardziej chrześcijańskich miast, czyli Nazaretu, Betlejem i Hajfy. W potrzebne artykuły zaopatrujemy się więc w sklepach prowadzonych przez Rosjan, bo to oni stanowią tutaj największą mniejszość, która kultywuje nasze zwyczaje - dodaje.
Choć Sebastian Pęcherz pochodzi z tradycyjnego śląskiego domu, to jego rodzina dość szybko zaakceptowała jego wybór i dziś chętnie odwiedzają syna w Izraelu.
- W Polsce, aby dotrzeć nad morze musieliśmy spędzić przynajmniej 6-7 godzin w samochodzie. Dzisiaj moi rodzice wsiadają do samolotu i po trzech godzinach mogą leżeć na plaży. Nie dość, że jest znacznie szybciej, to jeszcze dużo taniej, bo najtańsze bilety lotnicze jakie kupiłem, kosztowały dziewięć euro. Jeszcze szóstego grudnia kąpałem się w morzu i było dość ciepłe. Na upartego i dziś mógłbym pójść popływać, a woda nie byłaby pewnie zimniejsza niż Bałtyk latem. Wiadomo, że dla moich rodziców wszystko w Izraelu było początkowo sporym szokiem, ale dość szybko to zaakceptowali, a ja znalazłem im nawet katolicki kościół w Tel Awiwie, w którym co tydzień odbywają się msze w języku polskim - wyjaśnia.
Wciąż mają nam za złe Gomułkę
Choć poziom izraelskiej siatkówki powoli idzie do góry, to Sebastian Pęcherz nie ukrywa, że jego największym marzeniem byłby powrót do Polski i rola trenera w jednej z drużyn PlusLigi, czy Tauron Ligi kobiet. To właśnie w naszym kraju zdobywał uprawnienia trenerskie i przeszedł wszystkie szczeble siatkarskie od występów w mini siatkówce, do reprezentacji kadetów, czy grze w seniorskiej kadrze B.
- Twardo stąpam po ziemi i wiem, że na razie nie mam co liczyć na taką szansę. W Izraelu czuję się bardzo dobrze. Choć tutaj powszechnie uważa się Polaków za największych antysemitów na świecie i do dziś wspominają fatalne rządy Gomułki, to ja ani razu nie odczułem wrogości. Co więcej, Izraelczycy wielokrotnie dość ciepło wypowiadali się o naszym kraju, a szanują nas przede wszystkim za miłość do sportu i sukcesy w różnych dyscyplinach. Dziś nie wyobrażam sobie życia w innym miejscu - mówi na zakończenie Sebastian Davesh.
Czytaj więcej:
Najlepsza szóstka 17. kolejki PlusLigi
Reprezentantka Polski wraca po kontuzji