Od ponad 20 lat Orlen Team pojawia się w Rajdzie Dakar. W tym roku zespół wspierany przez giganta paliwowego z Płocka wywalczył pierwsze w historii miejsce na podium. Dokonał tego Kamil Wiśniewski, który rywalizację w kategorii quadów ukończył na trzeciej pozycji.
Jednak nie tylko polski quadowiec dał powody do dumy w 44. edycji Rajdu Dakar. Z bardzo dobrej strony pokazał się też Jakub Przygoński, któremu niewiele zabrakło do upragnionego podium. Tym razem polski kierowca finiszował w najtrudniejszej imprezie terenowej świata na szóstej pozycji.
Z kolei Maciej Giemza wśród motocyklistów został sklasyfikowany na wysokim, osiemnastym miejscu. Na wybranych etapach zawodnik pochodzący spod Kielc osiągał życiowe wyniki, plasując się dwukrotnie w wynikach dnia w czołowej dziesiątce.
Daniel Obajtek gratuluje zawodnikom Orlen Team
To właśnie Wiśniewski, Przygoński i Giemza odwiedzili prezesa Daniela Obajtka w jego gabinecie. - Sukcesy polskich sportowców, szczególnie tych wspieranych przez PKN Orlen, są zawsze powodem do satysfakcji. Wspierają też biznesową działalność PKN Orlen, bo zwiększają rozpoznawalność marki Orlen. To bezpośrednio przekłada się na wyniki sprzedaży - powiedział prezes Obajtek po wizycie rajdowców.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polska sportsmenka na egzotycznych wakacjach. "Dlaczego nie"
Prezes Orlenu po raz kolejny podkreślił, że firma czerpie konkretne profity z zaangażowania w sport. - Osiągamy konkretny zwrot z naszych inwestycji w sport. Tylko w 2020 r. łączny ekwiwalent reklamowy, wynikający z naszej działalności sponsoringowej w obszarze sportu i kultury, wyniósł niemal 800 mln zł - dodał.
Tegoroczny Rajd Dakar po raz trzeci był rozgrywany w Arabii Saudyjskiej. Na starcie stanęło 1065 zawodników w 578 pojazdach, reprezentujących 63 narodowości. Tegoroczna trasa była najbardziej piaszczystą w wieloletniej historii, a ponad 80 proc. odcinków stanowiły całkowicie nowe szlaki. Zawodnicy pokonali aż 8 tys. kilometrów.
Orlen Team nie powiedział ostatniego słowa
Dzień, w którym osiąga się metę Rajdu Dakar jest równocześnie początkiem przygotowań do kolejnej edycji imprezy. Po tym jak w tym roku Wiśniewski wywalczył dla Orlen Team upragnione podium, apetyty rosną. Oczekiwania względem edycji planowanej na rok 2023 będą jeszcze większe.
- Na początku rajdu miałem pewne problemy z osiągnięciem maksymalnych obrotów w moim quadzie. Przebiłem cztery koła. Dostosowanie ustawień maszyny do kamienistych odcinków też trwało kilka dni. W drugiej części rywalizacji wszystko funkcjonowało już bardzo dobrze - opisał swój tegoroczny Dakar polski quadowiec.
- Przed nami dużo pracy. Za chwilę zaczynamy zamawiać części i budować quad na kolejną edycję rajdu. W 2023 roku pojadę z myślą o tym, żeby znowu poprawić swoją pozycję. Nie udałoby mi się tego zrobić bez całego zespołu. Ja startuję, ale to oni każdego dnia na Dakarze, ale też przez cały rok dopracowują sprzęt, tak żebym mógł rywalizować z najlepszymi zawodnikami na świecie - dodał Wiśniewski.
Powody do satysfakcji ma też Przygoński, bo Polak był najlepszym kierowcą spośród załóg startujących samochodami z napędem na tylną oś. Przed nim znalazły się tylko załogi dysponujące sprzętem 4x4.
- Ten Dakar, jak każdy inny, zapamiętam jako ekstremalnie ciężki. Cieszę się z faktu, że wygraliśmy klasyfikację samochodów tylnonapędowych. Rywalizacja w naszej klasie, gdzie jadą legendy światowego motorsportu, zawsze jest bardzo zacięta. To miłe uczucie być między takimi zawodnikami jak Carlos Sainz czy Sebastien Loeb, rywalizować z nimi i wygrywać - przyznał Przygoński.
Na poprawę wyniku w roku 2023 liczy też Giemza. - W pierwszym tygodniu rajdu adaptowałem się do warunków pustynnych, a w drugim to przyniosło efekty. Kilka razy meldowałem się w pierwszej dziesiątce i dawało mi to motywację do kolejnych etapów. Żartuję, że ten rajd mógłby trwać dla mnie kolejny miesiąc, wtedy moja pozycja byłaby jeszcze lepsza - powiedział motocyklista Orlen Team.
Czytaj także:
F1 wymaga zmian. "Zespoły mają zbyt dużą władzę"
Dyrektor wyścigowy F1 nie jest problemem