Jakub Przygoński długo utrzymywał się na piątym miejscu w klasyfikacji etapu, dopiero w końcówce dogonili go rywale i ostatecznie najszybszy Polak na tegorocznym Rajdzie Dakar zajął siódmą lokatę.
- Na początku jechaliśmy przez wydmy, co nie było łatwe, bo na tej wysokości samochód traci połowę mocy. Praktycznie nie miał siły podjeżdżać pod wydmy. Później droga już była lepsza, Tom nawigował na medal, mieliśmy dobre tempo i jechało nam się świetnie - powiedział Kuba Przygoński, kierowca ORLEN Team.
Znakomita postawa w czwartek, ale także na poprzednich etapach, zaowocowała awansem polskiego kierowcy w klasyfikacji generalnej na szóstą pozycję. Do lidera, Francuza Cyrila Despresa Polak traci 36 minut i 35 sekund. Przygońśki jedzie na czele swoistego peletonu goniącego pierwszą piątkę, bowiem między piątym Nanim Romą, a Despres jest zaledwie dziesięć i pół minuty różnicy.
Świetnie zaprezentował się także Adam Tomiczek, motocyklista ORLEN Team. Dakarowy debiutant ma za sobą swój najlepszy odcinek w tegorocznym rajdzie. Dzięki 26. miejscu w klasyfikacji etapu awansował do pierwszej trzydziestki, na 27 miejsce. - Na szczęście obyło się bez przygód. Ciężko się jedzie, jak motocykl traci moc, ale na tej wysokości tak mają wszyscy. Nie narzekam, jadę dalej - mówił Adam Tomiczek.
ZOBACZ WIDEO Śniadanie na Dakarze: mechanicy - bohaterowie drugiego planu (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Trasa Dakaru wiedzie obecnie przez Boliwię, gdzie rajd cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem. - Na trasie było bardzo wielu fanów. Jechaliśmy szutrową drogą, po obu stronach stali kibice, którzy nas dopingowali - powiedział Kuba Przygoński.
Piąty etap Dakaru, z Tupizy do Oruro, będzie liczył blisko 700 kilometrów, z czego OS wyniesie 477 kilometrów.
- To jest dopiero początek rajdu, jeszcze nie mamy połowy. Przed nami jeszcze wiele ciężkich etapów, musimy być czujni. Na pewno nie raz jeszcze coś nas zaskoczy, bo codziennie mamy jakieś niespodzianki. W piątek będzie trochę trudnej nawigacji, czeka nas też piasek i camel grass. Będziemy musieli uważać, żeby się nie zakopać - mówił Kuba Przygoński.