Po poniedziałkowej rozgrzewce, drugi dzień rywalizacji przyniósł już zdecydowanie trudniejszą nawigację. Błędy skutkowały nie tylko stratami czasowymi, ale również jazdą w nieopisanym przez organizatora terenie. Tak było w przypadku zwycięzcy pierwszego etapu Raula Orlandiniego, czy Emila Khneissera. Obaj faworyci zniszczyli przednie zawieszenie i nie ukończyli etapu.
- My też nie uniknęliśmy przygód - przyznał Robin Szustkowski. - Była przebita opona i wymiana koła, było szybkie odkopywanie auta na szczycie wydmy kilka kilometrów przed metą, a także poszukiwanie właściwej trasy. Każda z tych sytuacji zjadła kilka lub kilkanaście minut, ale każda też skończyła się szczęśliwie - podkreślił.
Jak przystało na Raptora, samochód R-Six Team miał również okazję porządnie zaryczeć. Stało się tak, kiedy trudów trasy nie przetrwał tłumik. Zawodnicy musieli poczekać kilka minut, zanim pozbierali wszystkie części, ponieważ metal rozgrzał się do tego stopnia, że spowodowałby poparzenia.
- Ty był naprawdę bogaty w przeróżne sytuacje dzień. Rywalizację dodatkowo utrudniał piekielny upał, a momentami również wiatr. Gdy odkopywaliśmy samochód musieliśmy założyć gogle, żeby w ogóle coś wiedzieć - powiedział Jarosław Kazberuk.
W środę na duet R-Six Team czeka najdłuższy odcinek specjalny rajdu. -- W grupie T2.1 zajmujemy obecnie czwarte miejsce. Po tych wszystkich przygodach to naprawdę dobry wynik. Ale walczymy o więcej - zapowiedzieli zgodnie obaj kierowcy.