Na mecie pierwszej poważnej próby, widząc polskiego Forda Raptora wielu zawodników było zdziwionych. Ciężki i długi samochód nie prowadzi się łatwo na wydmach, a w zeszłym roku jego załoga nie raz musiała chwytać za łopaty - Kopaliśmy tylko raz, kiedy zabrakło nam mocy na podjeździe i zawiesiliśmy się na wydmie. Nie trwało to jednak długo, bo pojawili się koledzy z katarskiego Nissana, szarpnęli i mogliśmy jechać dalej. Ten przymusowy postój wynikał z tego, że silnik wyrzuca nam dwa cylindry i ma przez to mniej mocy. W niektórych miejscach musieliśmy zawracać i dwukrotnie forsować wydmy mówił na mecie Jarosław Kazberuk.
- Trasa była naprawdę wymagająca. Kilku zawodników stwierdziło nawet, że był to najtrudniejszy odcinek specjalny, jaki jechali w życiu. Tym bardziej cieszy nas, że pokonaliśmy go od początku do końca. Choć nie utrzymaliśmy tempa, jakim na ogół jeździmy, to liczy się osiągnięcie mety - dodał Robert Szustkowski.
Brak mocy, wydmy i rywale to jednak nie wszystkie przeciwności, jakie na swojej drodze pokonał zespół R-Six Team. Robert Szustkowski, który przed startem prologu złapał lekkie zapalenie ucha, niestety nie zdążył wyzdrowieć. - Przeżył swoją Golgotę, bo jest chory i mocno osłabiony - komentował Kazberuk. - Wsiadł jednak za kierownicę i zmieniliśmy się dopiero w okolicach setnego kilometra. Przed CP3 podjęliśmy decyzję o powrocie na biwak i przyjęciu kary, ale Robert jest tak twardy, że ostatecznie pokonaliśmy całą trasę. To nie był łatwy dzień, więc można go podsumować, jako nasze małe zwycięstwo - zakończył.
Na mecie duet Kazberuk/Szustkowski zameldował się z szóstym czasem w grupie T2.1 i tę samą pozycję zajmuje w klasyfikacji generalnej. Przed zawodnikami wciąż jednak ok. 1200 km odcinków specjalnych, więc można przewidywać, że najbliższych dniach stawka mocno się jeszcze przetasuje.
Zobacz wideo: Pudzianowski: kilka informacji już mam, życzę tym panom powodzenia
Źródło: WP SportoweFakty