Koniec luzu w Lidze Europejskiej. Dla Wisły zaczynają się schody

Materiały prasowe / PGNiG Superliga / Na zdjęciu: Tin Lucin
Materiały prasowe / PGNiG Superliga / Na zdjęciu: Tin Lucin

Orlen Wisła Płock wkracza na wyboistą drogę do Final4 Ligi Europejskiej, by potem... wjechać na szerokopasmówkę. Na razie jednak cała uwaga na TBV Lemgo.

Nafciarze wykonali plan w fazie grupowej, i to chyba nawet z nawiązką, bo liczono się z porażkami z silnym niemieckim Fuechse Berlin. Wygrana w stolicy Niemiec dała pierwsze miejsce w grupie i pozwoliła pomarzyć o drugim z rzędu udziale w Final4 Ligi Europejskiej. Grubą przesadą byłoby jednak pisanie o komforcie.
Wisła miała szczęście w losowaniu i nie namęczyła się przesadnie z Pfadi Winterthur czy Tatranem Preszow (z tymi drugimi w rewanżu trochę bardziej). Awans był raczej formalnością, drugie miejsce w grupie właściwie obowiązkiem, chociaż Bidasoa Irun i Fenix Toulouse to już rywale o uznanej marce i dość przybliżonej klasie do Nafciarzy. Wszyscy wiedzieli, że w fazie TOP16 będzie tylko trudniej, bo grupa z udziałem Wisły krzyżowała się z tą z udziałem Nantes, Sportingu Lizbona, GOG i TBV Lemgo.

Płocczanie wpadli na przedstawiciela Bundesligi, pomimo czwartego miejsca w grupie nie będącego rywalem o najmniejszym potencjale spośród wszystkich możliwych. O Szweda Jonathana Carlsbogarda zabiega pół Europy (aż najpewniej wyląduje w Barcelonie), jego rodak Peter Johannesson jest ważnym członkiem kadry, która zdobyła niedawno mistrzostwo Europy. Islandczyk rewolwerowiec Bjarki Mar Elisson zbiera skalpy w Bundeslidze, a zaraz spróbuje podbić Ligę Mistrzów w barwach Veszprem. Bracia Guardiola mają wyrobioną markę w Bundeslidze, Austriaka Lukasa Hutecka uznaje się za wielki talent, Holender Bobby Schagen od lat biega po boiskach Bundesligi.

ZOBACZ WIDEO: "Szalona". Wideo z trenerką mistrza olimpijskiego robi furorę w sieci

Trener Florian Kehrmann - niegdyś słynny reprezentacyjny skrzydłowy - dostał we władanie solidny skład nawet jak na warunki Bundesligi. Na razie daleka droga do dawnej epoki z przełomu wieków (mistrzostwa Niemiec, Puchar EHF), ale w Lemgo coś się ruszyło. Niedawny ligowy średniak, czasem nawet drżący o byt w Bundeslidze, sensacyjnie zdobył Puchar Niemiec i po 10 latach dostał bilet do Europy. Przeciwnik może ciut słabszy niż Fuechse, przeciętnie prezentujący się w tym sezonie (9. miejsce), ale to wciąż przedstawiciel najsilniejszej ligi świata.

Jeśli ktoś krzywi się na rywalizację z Lemgo, to dalsza część drabinki trochę osłodzi tę gorycz. W ćwierćfinale będzie czekał zwycięzca pary Kadetten Schaffhausen - Savehof. Nie najgorzej, biorąc pod uwagę, że w tej ćwiartce także obrońca tytułu i kandydat do mistrzostwa Niemiec Magdeburg.

W Płocku wiedzą, że przed Wisłą duża szansa na powtórkę sprzed roku. Wiara w sukces jest duża, potęgowana jeszcze przez ligowe wyniki i sytuację kadrową. Trenera Xaviera Sabate nie martwią specjalnie urazy (jak to nieraz bywało), skład jest szeroki i przede wszystkim wyrównany. Forma co najmniej zadowalająca. Taki wniosek płynie z niedawnego hitu PGNiG Superligi. Wisła dość swobodnie poradziła sobie z brązowymi medalistami Azotami Puławy (32:24), z którymi jesienią wygrała - nazwijmy to bez ogródek - jakimś cudem po naprawdę kiepskim występie. Teraz Nafciarze mogą w spokoju szykować formę na Ligę Europejską, a potem na maj na decydujący bój z Łomżą Vive Kielce.

TBV Lemgo - Orlen Wisła Płock / 29.03.2022, godz. 18.45

ZOBACZ:
Młody talent trafił do Gdańska
Kapitalny mecz bramkarzy w Lubinie

Źródło artykułu: