Kapitalny finał ME i niesamowity finisz

PAP/EPA / Tibor Illyes / Na zdjęciu: Jim Gottfridsson
PAP/EPA / Tibor Illyes / Na zdjęciu: Jim Gottfridsson

Doczekali się, Szwedzi odzyskali tytuł mistrzów Europy w piłce ręcznej. O ich triumfie zadecydował rzut karny po końcowej syrenie. To był mecz pełen emocji i zwrotów akcji.

20 lat minęło od poprzedniego złotego medalu Szwedów w wielkiej imprezie. W ostatnich turniejach mieli dwie szanse, ale kończyli "jedynie" ze srebrem. W ME 2022 dodatkowo mieli jeszcze jedno nieoficjalne zadanie - mogli powstrzymać Hiszpanów przed wyrównaniem rekordu szwedzkiej kadry z lat 1998-2002, trzykrotnych mistrzów z rzędu.

Mecz był godny stawki, właściwie przez 60 minut przewaga nie wynosiła więcej niż jedną bramkę. Hiszpanie mocno skupili się na obronie, zmuszali rywali do błędów i nie pozwalali rozpędzić się Jimowi Gottfridssonowi. Szwedzki lider oczywiście kilka razy urwał się, rzucił bramkę bądź obsłużył Oscara Bergendahla na kole, ale nie przedzierał się tak swobodnie jak w półfinale z Francją.

Skandynawowie to jednak nie tylko Gottfridsson. Felix Claar czy Albin Lagergren przypominali o swoim istnieniu, a wobec dużej koncentracji na zawodniku Flensburga otwierało się miejsce na kole dla Bergendahla.

ZOBACZ WIDEO: Była partnerka Milika przeszła metamorfozę. Trudno oderwać wzrok!

Z obrotowego często korzystali też Hiszpanie, szczególnie gdy zorientowali się, że Szwedów łatwo oszukać w tym sektorze. Piłki zbierał Adria Figueras i tylko raz spudłował. Środek obrony był momentami piętą achillesową, co wykorzystywał dynamiczny Ian Tarrafeta. Wszystkim dowodził Joan Canellas i gdyby nie Andreas Palicka, to do przerwy mogli prowadzić więcej niż 13:12.

Przełom we wzajemnym przeciąganiu liny nastąpił w 54. minucie. Po przechwycie do przodu pognał Hampus Wanne i zapewnił prowadzenie 25:23. Jakieś 120 sekund później Palicka zanotował kolejną interwencję i wydawało się, że zaraz będzie po wszystkim.

Szwedom chyba zbyt łatwo przyszło prowadzenie, bo w ich szeregi wkradło się rozluźnienie. Zgubili piłkę w ataku i zamiast trzech bramek prowadzenia, musieli w ogóle bronić się przed porażką w regulaminowym czasie. Moment zawahania wykorzystał Canellas i zapewnił remis. Jak krótka jest droga z nieba do piekła, przekonał się niespełna minutę później.

Canellas oddał anemiczny rzut, sugerował faul, ale niemieccy sędziowie byli innego zdania. Szwedom pozostało 20 sekund. To szmat czasu, a przynajmniej tyle, by spokojnie zaplanować działania. Piłka dotarła do Lagergrena, po jego szarży faulował... Canellas i sędziowie wskazali na siódmy metr. Odpowiedzialność wziął na siebie jeden z najbardziej doświadczonych Niclas Ekberg i pokonał Gonzalo Pereza de Vargasa.

Szwecja - Hiszpania 27:26 (12:13)

Szwecja: Palicka 1 (11/35 - 31 proc.), Thulin (0/2) - Carlsbogard 2, Darj 1, Ekberg 5, D. Pettersson 2, Wanne 4, F. Pettersson, Claar 2, Pellas, Lagergren 1, Gottfridsson 3, Persson, Bergendahl 5, Wallinius, Chrintz 1
Kary: 6 min. (Carlsbogard, Darj, Claar)
Karne: 4/7

Hiszpania: Corrales (5/23 - 22 proc.), Perez de Vargas (3/11 - 27 proc.) - Gurbindo, Pecina, Maqueda 1, Fernandez 4, Sarmiento, Figueras 6, Canellas 1, Casado 1, Gomez 6, Arino, G. Guardiola 2, Tarrafeta 5, Sanchez-Migallon, Odriozola
Kary: 8 min. (Pecina - 4 min., Gomez, Sanchez-Migallon - po 2 min.)
Karne: 4/4

ZOBACZ:
Rozgrywający opuści MMTS
Nowy bramkarz w Kielcach

Źródło artykułu: