Orlen Wisła po meczu w Kielcach ma powody do optymizmu. "Mam nadzieję, że niespodzianek nie będzie"

Materiały prasowe / Mateusz Słodkowski / PGNiG Superliga / Na zdjęciu: piłkarze ręczni Orlen Wisły Płock
Materiały prasowe / Mateusz Słodkowski / PGNiG Superliga / Na zdjęciu: piłkarze ręczni Orlen Wisły Płock

Spotkanie Łomży Vive Kielce z Orlen Wisłą Płock zamknęło pierwszą część rozgrywek PGNiG Superligi. Wygrali szczypiorniści Tałanta Dujszebajewa, ale po meczu wiele pozytywów znaleźli też przedstawiciele Nafciarzy.

Żółto-biało-niebiescy zwyciężyli 27:26. Na kilka minut przed ostatnią syreną gospodarze prowadzili pięcioma trafieniami, mieli piłkę i wydawało się, że z dużym spokojem dokończą pojedynek. To oni znajdowali się w lepszej sytuacji, na dodatek kluczowych momentach zachowywali więcej spokoju. W samej końcówce to się jednak diametralnie zmieniło.

- Gratuluję moim zawodnikom, bo zagrali naprawdę dobry mecz. W poprzednim starciu, w Irun, nie udało nam się zagrać dobrze w końcówce, ostatnie sześć minut w naszym wykonaniu było bardzo słabe. Tym razem udowodniliśmy, że potrafimy grać dobrze w tym fragmencie rywalizacji, że umiemy się zmobilizować nawet wtedy, gdy przegrywamy pięcioma trafieniami. Mimo złego wyniku, byliśmy skoncentrowani, nie straciliśmy głowy, walczyliśmy i odrobiliśmy straty tylko do jednej bramki. Dla mnie to bardzo ważne, że zagraliśmy dobre zawody przeciwko tak świetnemu zespołowi, jakim jest Łomża Vive Kielce - podkreślił szkoleniowiec Nafciarzy, Xavier Sabate.

Słodko-gorzki to był mecz dla płocczan, na co zwrócił uwagę lider Orlen Wisły, Michał Daszek: - Z jednej strony ten wynik cieszy, bo wszystko rozstrzygnie się w maju, jednak z drugiej strony nie ma żadnych powodów do zadowolenia. Przegraliśmy to spotkanie. Poziom meczu był wysoki, cieszy mnie jednak postawa mojego zespołu i fakt, że walczyliśmy bez względu na wynik. Początek drugiej połowy nam się nie układał, kielczanie mieli dużą przewagę, ale wróciliśmy do gry. To można uznać za pozytyw - stwierdził skrzydłowy, który w Kielcach błyszczał na prawym rozegraniu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wzruszające sceny. Nagranie polubiło już ponad milion osób!

- Nigdy nie jest dobrze przegrać, ale ta porażka to wynik, który daje nam szanse w drugiej części sezonu. Oczywiście obie drużyny mają przed sobą wiele meczów i wszystko może się wydarzyć, ale ten rezultat sprawia, że wszystko będziemy mieli w swoich rękach. Moją filozofią jest jednak myślenie tylko o następnym meczu, nie skupiam się na tym, co będzie za kilka miesięcy. Nie wiemy, co może zdarzyć się jutro, więc takie dywagacje nie mają sensu. Wszystko się może zdarzyć - na przykład kontuzje zawodników. Biorąc pod uwagę pandemię, niczego nie możemy być pewni. Lepiej jednak przegrać jednym trafieniem niż dziesięcioma, jeśli w perspektywie ma się rewanż u siebie - powiedział szkoleniowiec Nafciarzy.

W ostatnich latach kwestiach mistrzostwa Polski rozstrzygała się właśnie między zespołami z Kielc i Płocka i trudno wyobrazić sobie, by przy obecnym systemie rozgrywek, w tym sezonie miałoby się to zmienić. Płocczanie są jednak ostrożni w takich założeniach, chociaż nie ukrywają, że właśnie takiego scenariusza się spodziewają. - Mam nadzieję, że o mistrzowie zdecyduje ostatni mecz sezonu, ale nas też czekają trudne wyjazdy do Zabrza i Puław. Sobotni mecz tych drużyn pokazał, że sport lubi niespodzianki, ja ze swojej strony mogę powiedzieć, że mam nadzieję, że tych niespodzianek nie będzie i tytuł rozstrzygnie się w maju w Płocku - powiedział Daszek.

Wiślacy w starciu z żółto-biało-niebieskimi bardzo dobrze spisywali się w obronie. - Możemy być zadowoleni, bo kielczanie w tym sezonie Ligi Mistrzów grają bardzo dobrze, dużo biegają. To jest światowy top jeżeli chodzi grę w ataku, fajnie to momentami zneutralizowaliśmy. Jeśli natomiast chodzi o naszą grę w ataku, to jest dużo do poprawy. Rywale tak bronią, że bazują na naszych prostych błędach i świetnie je wymuszają. My o tym wiemy, ale teoria to jedna, a praktyka to co innego. W końcówce lepiej reagowaliśmy na sytuację boiskową. Mam nadzieję, że w kolejnym meczu szybciej się do tej obrony przyzwyczaimy - podsumował zawodnik.

Niedzielne spotkanie, dość nietypowo, prowadzili zagraniczni sędziowie Gjorgji Naczewski i Sławe Nikołow. O tym, że Macedończycy będą rozjemcami "świętej wojny" kibice dowiedzieli się zaledwie kilka godzin przed pierwszym gwizdkiem. Arbitrzy wprowadzili dużo spokoju na boisku i szybko ustawili linię prowadzenia zawodów.

- Bardzo dobrze kontrolowali przebieg meczu, nie dopuszczali do sytuacji, które ostatnio w pojedynkach między nami miały miejsce. Kontrolowali emocje i jeżeli chodzi o sędziowanie, to mecz stał na wysokim poziomie - ocenił Michał Daszek.

Czytaj też:
Najlepszy prezent świąteczny. Małe mistrzostwo Górnika

Komentarze (1)
avatar
Maxi- 102
12.12.2021
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Jest moc....:)