Ciężar gatunkowy tego spotkania był olbrzymi. Naprzeciw siebie stanęły 12. i 13. zespół PGNiG Superligi. Obie drużyny mają problem z wygrywaniem meczów, jednak z pewnością dla większości rywali nie byli tłem - problemem była głównie gra w końcówce spotkania.
Od początku dobrze spisywało się Torus Wybrzeże Gdańsk, które nie pozwalało gościom na oddanie rzutu na bramkę. Gdańszczanie przeprowadzali szybkie akcje i po bramce Keliana Janikowskiego z koła wyszli na prowadzenie 4:2. Chwilę później mogli powiększyć przewagę do trzech bramek różnicy, jednak Mateusz Kosmala nie wykorzystał rzutu karnego.
Obie drużyny zaczęły popełniać koszmarne błędy w ataku pozycyjnym, bardziej boleśnie odczuli to gospodarze. Właśnie po jednym z takich błędów Dzianis Wołyncew doprowadził do remisu po udanej kontrze. Po chwili to goście mogli już prowadzić 6:5, ale Rafał Krupa przekroczył pole gry przy rzucie ze skrzydła. Goście w końcu jednak wyszli na prowadzenie, korzystając na trzeciej już karze dla Torus Wybrzeża.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: fatalny karambol w Makao
Handball Stal mogła prowadzić już różnicą więcej niż jednej bramki, jednak goście tego nie wykorzystali. Po time-oucie, o jaki poprosił Mariusz Jurkiewicz, w ciągu dwóch minut piękny techniczny rzut oddał Piotr Papaj, pokonując bramkarza, Miłosz Wałach obronił karnego, a dwie bramki w kilkanaście sekund rzucił Krzysztof Gądek i to Torus Wybrzeże prowadziło 10:8.
Stal myliła się coraz bardziej, nie potrafiąc skorzystać z prezentów od gdańszczan. Dodatkowo mielczanie zaczęli przekraczać przepisy, za co para sędziowska odsyłała gości na ławkę kar. W konsekwencji, gdy Piotr Papaj na ponad minutę przed przerwą wykończył dynamiczną kontrę, na tablicy wyników widniał rezultat 14:9! Ostatecznie na przerwę obie drużyny schodziły przy czterobramkowym prowadzeniu zespołu trenera Jurkiewicza.
Gdańszczanie bardzo dobrze zaczęli drugą połowę wychodząc na rekordowe, sześciobramkowe prowadzenie, jednak w przeciągu kilkunastu sekund na ławkę kar posłanych zostało dwóch zawodników Torus Wybrzeża. Mieli jednak szczęście, gdyż arbitrzy już przy pierwszej akcji gospodarzy w podwójnym osłabieniu, na dwie minuty posłali Marka Monczkę i Łukasza Nowaka!
Kibice mogli zobaczyć jak wygląda gra czterech na czterech. Miejsca na boisko było bardzo dużo, lepiej w tym czuli się gracze z Podkarpacia. Dobre wejście na boisko zanotował Dawid Dekarz i goście zmniejszyli straty do czterech bramek różnicy.
Obie drużyny zaczęły grać bramka za bramkę, co było przy 4-5-bramkowym prowadzeniu dobrym scenariuszem dla Torus Wybrzeża, które tym samym z każdą minutą zbliżali się do końcowego triumfu. Atmosfera na boisku była gęsta i oba zespoły grały z dużym ciężarem na barkach. Duża odpowiedzialność spadła na młodych bramkarzy, zarówno Miłosz Wałach, jak i Dawid Dekarz potrafili zrobić różnicę.
Zespół Rafała Glińskiego po kolejnych niepowodzeniach w ofensywie był coraz bardziej był coraz bardziej zrezygnowany i gdy ze skrzydła trafił Piotr Papaj, było już 27:19. Jedynie Dawid Ruhnke próbował skutecznie walczyć, jednak to było za mało. Mielczanie grali tak, jakby chcieli w okolicach 55. minuty wsiąść do autokaru. Gdańszczanie wyszli nawet na 10-bramkowe prowadzenie. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 32:23 - to pierwsze zwycięstwo Torus Wybrzeża w Gdańsku i przełamanie po pięciu porażkach z rzędu.
Torus Wybrzeże Gdańsk - Handball Stal Mielec 32:23 (14:10)
Torus Wybrzeże: Wałach (12/33 - 36%), Chmieliński (0/2 - 0%) - Papaj 9, Kosmala 5, Gądek 4, Jachlewski 4, Janikowski 3, Wróbel 3, Leśniak 2, Pieczonka 2 oraz Doroszczuk, Sulej, Tomczak.
Karne: 2/4.
Kary: 10 min. (Gądek, Jachlewski, Doroszczuk, Wróbel, Leśniak - po 2 min.).
Handball Stal: Procho (4/19 - 21%), Dekarz (6/22 - 27%) - Ruhnke 5, Pribanić 4, Krupa 4, Wojdak 2, Ivanović 2, Wołyncew 1, Smolikow 1, Adamczuk 1, Petrović 1, Monczka 1, Wilk 1 oraz Sobut, Chodara, Nowak.
Karne: 3/4.
Kary: 12 min. (Ivanović, Nowak - po 4 min., Petrović, Monczka - po 2 min.)
Czytaj także:
Kosztowny przestój Energi MKS-u
Płocczanie lubią grać często