Zaskakujące odejście trenera. "Były różne wizje"

Instagram / serpina.oskar14 / Na zdjęciu: Oskar Serpina
Instagram / serpina.oskar14 / Na zdjęciu: Oskar Serpina

15 lutego zszokował środowisko, składając rezygnację z posady trenera Rajbud Stali Gorzów. - To na pewno trwało od jakiegoś czasu - mówi Oskar Serpina, odkrywając kulisy swojej decyzji. Opowiada też o drużynie i własnej przyszłości.

Marcin Malinowski, dziennikarz WP SportoweFakty: Co się wydarzyło, że złożyłeś rezygnację z posady trenera w Rajbud Stali Gorzów i jak przekazałeś to swoim graczom? Po meczu z MKS Olimpią MEDEX Piekary Śląskie Mateusz Stupiński przyznał, że była rozmowa w szatni, ale jej szczegóły pozostaną między zawodnikami a Tobą.

Oskar Serpina, były zawodnik i trener Rajbud Stali Gorzów: Wiesz, że kiedyś nadejdzie ten moment odejścia, ale on nie przychodzi w oczekiwanym momencie i zawsze jest dużym zaskoczeniem. Nie można się na to przygotować. To zawsze jest trudne. Jeżeli chodzi o samą decyzję, to zawodnicy byli o niej poinformowani na samym początku, przed jej ukazaniem się w mediach. Rozmawialiśmy w piątek w szatni, uargumentowałem tę decyzję zawodnikom. Oni wiedzieli pierwsi z racji tego, że się bardzo szanujemy i bardzo dobrze nam się pracowało przez wiele sezonów. Jeśli chodzi o powody, to - jak to się mówi w sporcie - to, co jest w szatni, zostaje w szatni. Tak samo zostaje to w czterech ścianach gabinetów zarządu. Obiecałem sobie, że tak to będzie wyglądało.

Przekazałeś zespołowi, jakie były powody?

Zawodnik jest od tego, żeby trenował, grał, dobrze reprezentował barwy klubu i nie powinien wiedzieć za dużo, co się dzieje pod kątem organizacyjnym. Pewną tylko część, ale na pewno nie to, jak wyglądają niektóre rozmowy odnośnie przyszłości trenerskiej i tego, co się dzieje w kwestiach organizacyjnych. Zawodnik powinien skupić się na grze i to jest takie sportowe podejście, które powinno być realizowane. Drużyna tyle ode mnie usłyszała wraz z prośbą o nie wnikanie, dlaczego jest tak, a nie inaczej.

Przy tej emocjonalnej rozmowie z zespołem powiedziałem jeszcze, że finanse nie mają tutaj żadnego znaczenia. W rozstaniu z klubem nie chodziło o pieniądze czy wysokość kontraktu. Nie było też kwestii czy będziemy jeździć na mecze w I, II, Lidze Centralna czy Superlidze. Ja z tym zespołem byłbym gotów być na dobre i na złe. Zawsze to podkreślałem. Tak, jak napisałem na Facebooku: drużynę kocham i klub również. Lata spędzone tutaj razem, te emocje i to wszystko, co działo się dookoła, przysporzyło wielu pozytywnych doznań. Miłość cały czas jest i ona nie wygaśnie. Moja chęć pozostania była bardzo duża. Typowa rozgrywka serca z rozumem. Niestety, potoczyło się tak, jak się potoczyło.

ZOBACZ WIDEO: Nawet z lodówką. Nie uwierzysz, co zrobił polski zawodnik

Bardzo zaskakujący był moment ogłoszenia tej decyzji. Twoje oświadczenie na Facebooku pojawiło się o godzinie 11:00, a od 7:00 byliście w drodze na mecz do Łodzi. Nie uważasz, że to dziwny moment na tego typu posty?

Nie ma dobrego momentu, żeby poinformować o takiej decyzji. Nigdy to nie jest łatwe. Wiele czynników się nawarstwiło i to właśnie sprawiło, że to był ten moment. Był to jeszcze początek drugiej rundy, a do tego ta świadomość, że drużyna jest na właściwym miejscu i nic jej nie grozi. Stąd podjęcie tej decyzji.

Nie spodziewali się zawodnicy i nie spodziewał się też... klub, który taką informację przekazał na swoim Facebooku, załączając twój post. Wyjaśniliście sobie później tę sytuację?

Ja napisałem w oświadczeniu na Facebooku, że byłem gotowy prowadzić zespół dopóki nie znajdzie się nowy trener. Nie było tak, że odchodzę i radźcie sobie beze mnie. Ten sentyment i chęć brania udziału w tym projekcie nie pozwoliłaby mi na to, żeby zachować się nie fair wobec całego klubu, zawodników i kibiców. Nie dopuszczałem takiej możliwości, że jeśli wybór nowego szkoleniowca będzie trwał trochę dłużej, to ja będę robił jakiekolwiek problemy. Byłem na to gotowy. Następca znalazł się szybko, więc mi też szybko została zakomunikowana wiadomość, że wszystko jest pod kontrolą i będziemy się rozstawali.

Były w ogóle jakieś rozmowy z klubem na temat, dlaczego podjąłeś taką decyzję?

Po samej decyzji już takich rozmów nie było. Pewne kwestie trwały już od jakiegoś czasu. Zwyczajnie te różnice zdań były widoczne. Taka decyzja musiała być podjęta. Tyle.

Różnica zdań. To jest ten powód? Nie finanse?

To na pewno trwało od jakiegoś czasu. Były różne wizje, jeżeli chodzi o kwestie mniejsze lub większe. W tym wypadku ważne jest, aby była jedna wizja, jeśli chodzi o budowanie zespołu, kwestie sportowe i organizacyjne oraz pełna współpraca. Te zdania były na tyle różne, że tak to musiało się potoczyć, aczkolwiek cały czas będę podkreślał, że mogę być z zespołem na dobre i na złe. Następny sezon będzie bardzo trudny. Pewnie ten skład zostanie odmłodzony. Przez te wszystkie sezony nie takie wyzwania jednak mieliśmy. Jak robiliśmy awans z pierwszego miejsca I ligi do Ligi Centralnej, to ten skład też był bardzo zróżnicowany. Mówi się ładnie, że doświadczony, ale ta kadra miała już swoje lata i problemy, a nie było tych młodych zawodników. Nie bałem i nie boję się żadnych wyzwań. Pewne kwestie też tworzyłem czy współtworzyłem. Zostawiam tu serce. Nadal jest we mnie smutek i czuję dużą pustkę.

Blisko dziewięć lat spędziłeś w tym klubie jako zawodnik i trener. Mimo tych wszystkich różnic, nie było szkoda odchodzić?

Szczególnie się nad tym nie skupiałem, ale według moich obliczeń 8,5 roku. Całe życie jestem w sporcie. Czy był żal? Żal jest ogromny do tej pory, choć oczywiście to była moja decyzja i nie mam do nikogo pretensji. Pustka jest ogromna. Poświęciłem temu całe swoje życie. Gorzowski projekt nabierał rumieńców. Zainteresowanie kibiców, mediów i ludzi z Gorzowa było coraz większe. Ta drużyna była taką prawdziwą drużyną. Grało w niej dużo gorzowian, ja byłem trenerem. Taki nasz lokalny produkt. Oglądałem już swój pierwszy mecz z trybun i trudno się odnaleźć w tej nowej rzeczywistości. Takie są koleje losu.

Skoro już wspomniałeś o oglądaniu meczu jako widz, to trzeba zauważyć, że za tobą rozwieszono transparent "Oskar Serpina dziękujemy". Zakręciła się łezka w oku?

Kręci się codziennie. Najbardziej mi się jednak zakręciła, gdy pisałem takie pożegnania na grupie dla rodziców z naszej akademii, którą otworzyliśmy trzy lata temu. Na początek było tam czterech dzieciaków, a zaraz będzie blisko setki. Napisałem rodzicom, żeby było bez nadmiernej nostalgii i wrzuciłem kilka moich ulubionych zdjęć. Pierwsze jest z pierwszego treningu, a kolejne to z tego sezonu, gdzie jest prawie setka adeptów. Następne zdjęcie jest z moim synem, który jest w koszulce klubowej i razem siedzimy na motorze na pierwszym festynie dla dzieci na zakończenie sezonu akademii. Pewnie jeszcze długo będzie się kręcić ta łezka w oku.

Jak zobaczyłem wspomniany transparent, to jest to kolejna historia i takich jest bardzo dużo do opowiedzenia. Co też dla mnie ważne, to relacje międzyludzkie, jakie przez ten czas zbudowaliśmy. Klub sportowy to nie jedna osoba, tylko rzesza ludzi i kibiców. Bez tego wsparcia ze strony władz miejskich, fanów, mediów to by tego wszystkiego nie było. A ten transparent wiem, że jest od tych najbardziej zagorzałych kibiców, którzy zdzierali gardła podczas dopingu, za co bardzo serdecznie im dziękuję. Tutaj też pamiętam, jak ta współpraca się zaczynała po paru latach niebytu w hali. Zaczęliśmy się spotykać z tymi chłopakami, którzy na nowo poczuli bakcyla do piłki ręcznej i na nowo rozkochali się w drużynie, a my w nich. Dali nam wiele dobrego i zawsze było ich słychać. Mowa o takiej grupie, która była w stanie jechać z nami na mecz do Białej Podlaskiej. To było niesamowite, że tak daleko słyszeliśmy doping. To nam dodało skrzydeł.

A czy wśród tych wszystkich wspomnień jest jakieś jedno wyjątkowe?

To jest zbiór. Zawsze sobie powtarzałem, że to jest społeczność. Z każdą historią, relacją można opowiedzieć coś fajnego. Trudno wybrać te najwspanialsze chwile. Na pewno było ich dużo. Musiałbym to sobie rozpisać. Mogę podkreślić, że kiedy obejmowałem drużynę jako trener, to był to czas pandemii. Robiliśmy awans z I ligi do Ligi Centralnej przy pustych trybunach. Odbudowanie tego wszystkiego wymagało naprawdę bardzo dużo czasu, ale teraz przy Szarych Szeregów ta hala jest pełna bez względu na to, z kim gramy.

Piękna też historia z Akademią Piłki Ręcznej Stali Gorzów. Trudno w nią uwierzyć nawet. Przez parę lat chodziłem i mówiłem w klubie "załóżmy akademię, zróbmy to!" Zawsze był opór, aż pewnego dnia jeden z członków zarządu Stali Gorzów powiedział: "Oskar, tyle mówisz o tej akademii, to idź to wreszcie zrób". Pierwsze, co zrobiłem, to poszedłem schodami do góry, do klubowego grafika, żeby stworzył logo dla akademii. To był ten początek - w małej salce, w 20-tce (Szkoła Podstawowa nr 20 w Gorzowie - dop. red.) z czwórką dzieciaków. W ciągu trzech lat zespół ma trzy grupy w kategoriach chłopców, dwie najmłodsze grupy występujące w rozgrywkach ligowych, młodzika i sekcję dla dziewczyn. Nie wiedzieliśmy, jak to działa, aż w końcu mieliśmy weekendy, że dwie czy trzy drużyny jechały na swoje mecze. Zawsze bardzo nam zależało, żeby drużyny akademii grały przed meczami pierwszego zespołu.

Podobnie było z dziewczynami. Długo szukaliśmy trenerki. Ania Wawrzyniak przyszła do hali w CEZiB-ie, gdzie miał być pierwszy trening, a tam przyszła jedna dziewczyna. Ania nie miała wtedy żadnego doświadczenia i pytała, co ma robić. Odpowiedziałem "spokojnie" i pokazałem jej zdjęcia z pierwszego treningu chłopców. "To się rozkręci". To był dla niej chrzest, a teraz ma 20-osobową grupę, która znakomicie sobie radzi.

Do tego dodałbym jeszcze mecz reprezentacji, która dopiero przyjedzie do Gorzowa. Przynajmniej mam taką nadzieję. Zostawiłem to w takim momencie, że już nic nam tego nie powinno odebrać. Już od 2023 roku starałem się i lobbowałem o to, żeby polska kadra przyjechała do naszego miasta. Miał być 4 Nations Cup, ale w Związku Piłki Ręcznej w Warszawie mi to odradzono i powiedziano, żeby poczekać, bo będzie szansa na eliminacje, które chcieli nam przydzielić. W międzyczasie odwiedziny prezesa Związku Piłki Ręcznej w Polsce. To była taka wisienka na torcie. Bardzo długo się o to starałem. Trzeba też podziękować miastu, którego wsparcie jest nieocenione, jeżeli chodzi o ten projekt.

Zostawiasz Stal w dobrych rękach. Przejął ją prezes Lubuskiego Związku Piłki Ręcznej, trener kadry wojewódzkiej, pan Marek Książkiewicz. W jakim stanie oddałeś zespół? Nowy szkoleniowiec mówi, że finanse się zgadzają i nie ma zaległości wobec zawodników.

Nie wypada mi komentować takich kwestii. Sportowo zostawiam drużynę w bardzo dobrym stanie, bo na drugim miejscu w lidze. To najważniejsze. Na pewno dobrze wytrenowany, zgrany zespół. Jasne, że te ubytki kadrowe się wydarzyły z różnych powodów. Z Markiem wymieniliśmy już telefony. Jesteśmy sportowymi przyjaciółmi. Ja jestem członkiem zarządu LZPR, więc często mamy ze sobą do czynienia. Trzymam za niego kciuki i służę radą. Parę spostrzeżeń już wymieniliśmy. To doświadczony trener, który sobie znakomicie poradzi.

A co będzie robił Oskar Serpina?

Wychodzi na to, że będę pisał lokalne wspomnienia (śmiech). Fajne by to było. Chwilowo jest czas na złapanie oddechu, bo byłem 24 godziny na dobę pochłonięty piłką ręczną w każdym wydaniu, sportowym czy organizacyjnym. To było oglądanie wideo przeciwnika albo naszego, analizowanie i rozmowy z zawodnikami, rozmowy ze sponsorami. To był bardzo intensywny czas. Moje życie to piłka ręczna i chciałbym prowadzić jakąś drużynę i to najlepiej ligową, na najwyższym poziomie. Lubię taką adrenalinę. Może coś się w tym temacie pojawi.

Komentarze (1)
avatar
Crazyhand
3 h temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Drodzy kibice! Ten pan to Jedyny, Nieomylny i Wszystkowiedzący Opiekun Drużyny. Finanse się zgadzają... parodia! Chyba jemu się zgadzają. 
Zgłoś nielegalne treści