Piłka ręczna. Łzy kapitan reprezentacji Polski. Biało-Czerwone lepsze od Czeszek

PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Karolina Kudłacz-Gloc (z piłką)
PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Karolina Kudłacz-Gloc (z piłką)

Reprezentacja Polski pokonała kadrę Czech 24:21 w towarzyskim meczu rozegranym w Wałbrzychu. Arne Senstad dostał dużo materiału do analizy przed play-offami do mistrzostw świata. Mimo wygranej, jest o czym myśleć.

Pierwsze spotkanie od czasów grudniowych mistrzostw Europy było dla Reprezentacji Polski bardzo potrzebne. Arne Senstad mógł dokonać przeglądu kadry i skrzętnie z tego korzystał. Biało-Czerwone swoją dyspozycją, niestety, dały Norwegowi bardzo dużo do myślenia - aż 11 strat po 30 minutach zdecydowanie nie przystoi.

Początkowy fragment zawodów zapamiętamy z radości Karoliny Kudłacz-Gloc. Rzuciła pierwszą bramki od ponad roku. Jej wyraz twarzy mówił sam za siebie. Rozgrywająca sama przyznała w wywiadzie, że jej powrót po tak bolesnej kontuzji do pełnej sprawności należy rozpatrywać w kategoriach cudu (więcej o tym tutaj). Polki potrzebowały chwili, aby zacząć funkcjonować w ataku. Znacznie lepiej wyglądała praca zespołu w defensywie. Zwłaszcza trudny do przejścia był środek, którego pilnowały: Joanna Szarawaga, Natalia Nosek i Marta Gęga.

Najwięcej zagrożenia stwarzała Marketa Jerabkowa. W niektórych sytuacjach sprzyjało jej szczęście, ale i temu trzeba pomóc. Senstad próbował różnych wariantów. Dał szansę debiutantce Oktawii Płomińskiej. Za Gęgę na lewą flankę wprowadził Patrycję Świerżewską. Bramki już po kwadransie strzegła Monika Maliczkiewicz. Wynik 13:7 po 24 minutach meczu udało się jednak zbudować dzięki kapitalnej momentami postawie formacji obronnej. Prawdziwą różnicę robiła Kudłacz-Gloc. Jej podanie tyłem do kołowej Joanny Drabik było majstersztykiem. Szkoda tylko, że Biało-Czerwone grały falami i nie postawiły kropki nad i jeszcze przed przerwą.

ZOBACZ WIDEO: Adam Małysz wpadł na świetny pomysł. "Musiał mnie do tego przekonać"

Po zmianie stron podopieczne Jana Basnego złapały kontakt bramkowy i naprawdę długo go utrzymywały. Skuteczność wśród Polek zaczynała w tamtym czasie wołać już o pomstę do nieba. Nawet karne okazywały się dużym problemem. Zdecydowanie lepiej powinniśmy też wykorzystywać przewagę liczebną. Czeszki dużo częściej siadały na ławce kar, ale nijak nie przekładało się to na rezultat na tablicy świetlnej. Czas gry w podwójnym osłabieniu gości i tylko jedno trafienie Biało-Czerwonych oddawało ówczesną sytuację na parkiecie.

Tylko szczęściu i niefrasobliwości naszych południowych sąsiadów gospodynie zawdzięczały to, że nadal prowadziły. Duet Senstad-Moistad dostał materiał do głębokiej analizy. W drugiej połowie kwietnia czekają nas play-offy do finałów mistrzostw świata w Hiszpanii. Poprzeczka pójdzie zatem mocno w górę. Wracając do meczu, w ostatnich 10 minutach pokazaliśmy potencjał, tylko dlaczego tak późno. Bomba z daleka Gęgi, indywidualność pani kapitan, nietuzinkowa asysta Karoliny Kochaniak to tylko niektóre przykłady. Zwycięstwo nie wymknęło się z rąk, ale jest nad czym pracować.

Piłka ręczna kobiet, mecz towarzyski:

Polska - Czechy 24:21 (14:12)

Polska: Płaczek, Zima, Maliczkiewicz - Płomińska 3, Janas, Łabuda 1, Gęga 4, Kudłacz-Gloc 6, Górna 1, Drabik 3, Rosiak, Niewiadomska, Nosek 2, Zawistowska, Kochaniak 2, Szarawaga 2, Świerżewska, Nocuń.
Kary: 4 min.

Czechy: Rezackowa, Muckowa, Wasulkowa - Konecna 1, Polaskowa 1, Kordowska 1, Kubalkowa, Mikulaskowa, Hurychowa 1, Ticha 2, Marcikowa 1, Kasparkowa, J. Frankowa, A. Frankowa 1, Kowarowa, Jerabkowa 7, Mala 5, Prikrylowa 1.
Kary: 6 min.

Sędziowie: Fabryczny, Rawicki.
Widzów: bez udziału publiczności.

Zobacz także:
--> Wyjaśniła się sytuacja z kołowym Orlen Wisły Płock

Źródło artykułu: