Koronawirus ma wpływ na cały sport. Nie inaczej jest w przypadku piłki ręcznej. - Wszystko odbija się bardzo mocno i nie jest to żadną tajemnicą, umówiliśmy się z zawodnikami podczas wideokonferencji na redukcje wynagrodzeń. Oni się na to zgodzili, bo rozumieją sytuację. Są dorośli i wiedzą co się dzieje - powiedział Damian Wleklak, menedżer Torus Wybrzeża Gdańsk.
- Nikt nie wie co będzie w przyszłym sezonie. Zawiesiłem wszystkie rozmowy, które prowadziliśmy. Teraz czekamy i trzymamy kciuki za naszych sponsorów oraz przyjaciół, by sytuacja miała na nich jak najmniejszy wpływ i by udało im się wygrać. Sytuacja jest dynamiczna, nikt nic nie wie, trudno nam wyrokować co będzie się działo - dodał Wleklak.
Do Torus Wybrzeża miał trafić Grzegorz Tkaczyk. - Chcieliśmy go ogłosić dwa dni przed zawieszeniem rozgrywek. Reszta rozmów też stoi, choć wciąż jesteśmy w kontakcie. Ja nie potrafię powiedzieć w jakiej sytuacji będzie piłka ręczna i każda inna dyscyplina sportu. Mamy przed sobą dużo cięższą walkę, o zdrowie i o życie. Nie wiemy jak będą w tej sytuacji wyglądały rozgrywki. Podziwiam tych, którzy teraz kontraktują nowych zawodników, my nie mamy takiego spokoju. Wszystko chcemy poukładać - podkreślił były reprezentant Polski.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: świetny trening bramkarza na czas koronawirusa. Sam strzelał, sam bronił...
Nie tylko Tkaczyk miał być dużym wzmocnieniem klubu z Gdańska. Do drużyny w przyszłym sezonie trafiłby też zapewne Mateusz Jachlewski, który wraca do tego miasta. - Byliśmy i jesteśmy z nim w kontakcie. Na pewno chcielibyśmy by u nas grał, teraz perspektywy się zmieniły, są inne, ważniejsze rzeczy - przyznał Damian Wleklak.
Nie jest wykluczone, że przy wydłużającej się pandemii, sport będzie wyglądał zupełnie inaczej. - Jest wiele wariantów, nikt nie wie czy będzie to dalej zawodowy czy półzawodowy sport. My mamy wielu młodych zawodników. Kto wie, może skończy się na tym że jak sytuacja się wyklaruje i życie będzie wracało do normy, to zostaniemy z kilkoma doświadczonymi, którzy osiedli w Gdańsku na stałe i dołączy większe grono młodzieży - dodał menedżer.
Sytuacja na świecie spowodowała, że nie gra już PGNiG Superliga. Szykujące się do walki o utrzymanie Torus Wybrzeże utrzymało się więc przy zielonym stoliku. - Ja wolałbym walczyć o utrzymanie z tym planem i perspektywami, jakie mieliśmy. Dziś ludzie walczą o swoje życie, o swoje firmy. Nie ma co się oszukiwać, nie ma teraz przestrzeni na myślenie o sporcie, o kulturze. Tysiąckrotnie wolałbym być w play-outach niż w sytuacji w której jesteśmy teraz zawieszeni w przestrzeni - zaznaczył Damian Wleklak.
Wszyscy czekamy więc na to jak rozwiąże się sytuacja, jednak nie z założonymi rękami. - Moi zawodnicy i my wszyscy doceniamy ile energii dali nam nasi sponsorzy i przyjaciele. W drobny sposób próbujemy się im odwdzięczać. To małe rzeczy przy tym ile dostaliśmy, ale i działania są bardzo ograniczone. Sami zawodnicy chętnie wyszli z inicjatywą, że chętnie będą pomagać. Co można, staramy się robić - podsumował menedżer gdańskiego klubu.
Czytaj także:
Celje straci kolejny wielki talent
Koronawirus kończy karierę legendy