Po porażce w dwumeczu o MŚ 2019 z Serbkami, a zwłaszcza po laniu na terenie rywalek, mało kto wyobrażał sobie, że trener Leszek Krowicki pozostanie na stanowisku. Trzeba to uczciwie powiedzieć - obejmował funkcję jako najbardziej utytułowany polski szkoleniowiec w Europie, ale jego trzyletnia praca zakończyła się fiaskiem, bo za taką należy uznać koniec szans na igrzyska w Tokio już na tak wczesnym etapie. Wcześniej nie było lepiej - w trzech wielkich turniejach Polki ani razu nie wyszły z grupy.
Związek Piłki Ręcznej w Polsce żyje w alternatywnej rzeczywistości. Wprawdzie Krowicki stawił się przed Radą Trenerów i podsumował swoją pracę, ale nie zapadły jakiekolwiek decyzje. Nie byłby to aż tak palący problem, gdyby nie zbliżające się el. ME 2020. Na dwa miesiące przed meczami z Wyspami Owczymi i Ukrainą nie wiadomo, kto wówczas będzie odpowiadał za wyniki kadry.
ZOBACZ: Zawodniczka Pogoni zakończyła karierę
Według naszych informacji, większość Rady Trenerów chce zwolnienia Krowickiego, tylko jeden jej członek jest skłonny dać selekcjonerowi kolejną szansę. Ostateczny głos należy do prezesa Andrzeja Kraśnickiego. W praktyce opinia Rady znaczy zatem niewiele, chociaż np. w lutym szef związku zasugerował się jej wyrokiem i zwolnił Piotra Przybeckiego z funkcji selekcjonera szczypiornistów, pomimo że sam kilkanaście dni wcześniej pozwolił mu łączyć pracę w 2. Bundeslidze z reprezentacją.
ZOBACZ WIDEO Karol Bielecki: Więcej w karierze przegrałem niż wygrałem [cała rozmowa]
Dlaczego zatem decyzja jeszcze nie zapadła? Kraśnicki jest bowiem... niedostępny, pochłonęły go obowiązki szefa PKOL. Czas ucieka, ale wydaje się, że scenariusz z pozostawieniem Krowickiego na ławce nie jest już taki abstrakcyjny jak kilka tygodni temu. Jego kontrakt obowiązuje do sierpnia 2020 roku, ale z drugiej strony nie zrealizował podstawowego celu zapisanego w umowie - Biało-Czerwone obejrzą igrzyska w domu.
Zwolnienie Krowickiego to tylko wierzchołek góry lodowej. Ewentualny następca miałby raptem dwa miesiące na zaznajomienie się z kadrą. Problem w tym, że trudno nawet wskazać potencjalnego kandydata z Polski. Szkoleniowiec z zagranicy byłby lepszą długoterminową opcją, z tym, że do el. ME 2020 przystąpiłby niemal z marszu, bez wielkiego rozeznania.
Środowisko domaga się zatrudnienia cudzoziemca, człowieka spoza układu. Ponoć ZPRP skłania się ku temu wyborowi, o czym pisał też "Przegląd Sportowy". 19 lipca odbędzie się spotkanie zarządu i może wtedy dowiemy się czegoś więcej, bo na razie wszystko jest gdybaniem.
ZOBACZ: Ikony piłki ręcznej zeszły ze sceny
Pomimo prób, nie udało nam się uzyskać komentarza ze strony ZPRP. Dyrektor sportowy Damian Drobik wciąż pozostaje nieuchwytny.
ZPRP, ZPRP, (wiadomo co) ZPRP!