Gra Azotów zapewnia ostatnio emocje niczym przejażdżka rollercosterem. Po bardzo dobrym meczu i walce niemal do ostatniej sekundy o wygraną z THW Kiel w Pucharze EHF, z Energą Wybrzeżem puławianie męczyli się okrutnie. Zwycięstwo przyszło dopiero po rzutach karnych do których rzutem na przysłowiową taśmę, doprowadził Paweł Podsiadło. Gracze z Lubelszczyzny stracili kolejny cenny punkt w rozgrywkach ligowych.
- Ciężko tak od razu powiedzieć, co w tym meczu nie zafunkcjonowało jak trzeba. Musimy spokojnie przeanalizować nasze błędy, to jak gramy i zastanowić się co poprawić - powiedział Gumiński.
Po nieco ponad kwadransie meczu można było tylko przecierać oczy ze zdumienia. Zatrważająca była zwłaszcza gra w gospodarzy ofensywie. Do niecielnych rzutów, dołożyło się kilka złych podań i błędów technicznych. Jak to zazwyczaj w takich sytuacjach bywa od puławian odwróciło się też szczęście. Słupki zatrzymywały ich rzuty. Puławianie grali naprawdę słabo i przegrywali 5:8. - Wynikały z błędów w obronie i braku skuteczności rzutowej. Jej dzisiaj najbardziej brakowało - przyznał skrzydłowy.
Po ważnym ligowym meczu w Opolu z Gwardią, Azoty czeka trzeci pojedynek w Pucharze EHF. Przeciwnikiem podopiecznych Bartosza Jureckiego będzie hiszpański Fraikin BM Granollers. Po meczu z gdańszczanami na usta cisnęło się pytanie jakiej tym razem gry tym razem można się będzie spodziewać. Czy raczej takiej jak w Kilonii, czy z ostatnich spotkań w PGNiG Superlidze? Gumiński zachował pełną dyplomację odpowiadając ze stoickim spokojem. - Wyciągniemy wnioski i obiecujemy, że ten mecz będzie o wiele lepszy w naszym wykonaniu.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Niesamowita końcówka w Kwidzynie! Zadecydował rzut z połowy boiska!