Pierwszą dobrą wiadomością dla kieleckich kibiców była obecność na parkiecie Michała Jureckiego i Urosa Zormana. Występ obu zawodników stał pod znakiem zapytania, ale ostatecznie obaj mogli pomóc swojej ekipie. Pokładane w nich nadzieje spełniali z nawiązką. Bardzo dużo dawał z siebie polski rozgrywający, rzucał z różnych pozycji i był motorem napędowym ofensywy żółto-biało-niebieskich.
Mecz od początku był niezwykle intensywny - szczypiorniści obu zespołów narzucili bardzo szybkie tempo i poszli na prawdziwą wymianę ognia. Walka na boisku była piekielnie wyrównana i w powietrzu czuć było atmosferę wielkiego handballowego święta.
Mistrzowie Polski zaczęli od dobrej gry skrzydłowych i rzutów z nieobliczalnych pozycji Michała Jureckiego, a kilończycy odpowiadali doskonałą współpracą z obrotowym. Rozgrywający Zebr doskonale zwodzili defensywę kieleckiej siódemki i co rusz dogrywali do Patricka Wiencka, a ten nie zwykł marnować czystych sytuacji i był nie do zatrzymania. Pierwsza połowa to był zresztą prawdziwy popis ofensywy. Dużo słabiej radzili sobie bramkarze - w szczególności golkiperzy gospodarzy.
Nieudany początek meczu miał Andreas Wolff, dlatego szybko między słupkami kilończyków pojawił się Niklas Landin. On jednak także nie radził sobie najlepiej, więc znów na boisku zameldował się Niemiec. To właśnie wtedy wreszcie zanotował dwie skuteczne obrony, dzięki czemu w końcówce jego zespołowi udało się odskoczyć na dwie bramki. Kielczanie świetnie rozegrali jednak ostatnie sekundy i Krzysztof Lijewski pięknym rzutem zmniejszył prowadzenie rywali do jednego "oczka".
Podopieczni Tałanta Dujszebajewa znakomicie rozpoczęli drugą część pojedynku. Mistrzowie Polski wyszli z szatni niezwykle mocno nakręceni i zmotywowani i błyskawicznie rzucili się do ataku. Aktywna gra szybko przyniosła oczekiwany skutek - po kilku minutach PGE VIVE prowadziło już pięcioma bramkami.
To nie był jednak cios, który powaliłby kilończyków na deski. Zebry, przy niesamowitym tumulcie stworzonym przez doping swoich kibiców, systematycznie zaczęły odrabiać straty. Kielczanie zanotowali słabszy fragment - zaczęli się spieszyć, popełniali sporo błędów, a na domiar złego swoje wreszcie pokazywał Wolff. Na tablicy wyników znów pojawił się remis.
Końcówka obfitowała w ogrom emocji. Iskrzyło zarówno na parkiecie, jak i na ławkach - zachowanie Alfreda Gislasona zostało ukarane żółtą kartką. Nie tylko trenerowi THW puszczały nerwy, ale też jego zawodnikom. Na szczęście dla mistrzów Polski Niemcy dwa razy nie wytrzymali presji przy rzutach karnych - oazą spokoju okazał się Sławomir Szmal. Thriller zakończył się piekielnie ważnym zwycięstwem szczypiornistów z województwa świętokrzyskiego.
Liga Mistrzów, grupa B, 13. kolejka:
THW Kiel - PGE VIVE Kielce 29:30 (17:16)
THW Kiel: Landin, Wolff - Weinhold 4, Firnhaber, Dissinger 2, Wiencek 8, Ekberg 5, Frend-Ofors 1, Dahmke 1, Rahmel, Zarabec 1, Vujin 2, Bilyk 3, Nilsson 2.
Karne: 3/3.
Kary: 4 min. (Firnhaber, Wiencek - po 2 min.).
PGE VIVE Kielce: Szmal, Ivić - Jurecki 6, Dujshebaev 4, Aguinagalde 4, Bielecki 3, Jachlewski 2, Strlek 4, Janc 3, Lijewski 1, Jurkiewicz 1, Zorman 1, Mamić, Bombac, Djukić 1.
Karne: 2/2.
Kary: 6 min. (Mamić - 4 min., Bielecki - 2 min.).
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Efektowne zwycięstwo PGE Vive Kielce. Mistrzowie dali popis
Ciężko się było przedrzeć przeciwnikom i tylko Wiencek czasem się uwolnił spod opieki.
Michała należy jeszcze Czytaj całość
powoli można schładzać browara ,
wieczorem "święto piłki ręcznej" w wykonaniu wieczni Czytaj całość