W środę 14 lutego Sandra Spa Pogoń i KS Azoty spotkały się w ramach rozgrywek o mistrzostwo PGNiG Superligi Mężczyzn, dzień później odbyły się zawody, których stawką był ćwierćfinał Pucharu Polski. W pierwszym spotkaniu górowała siódemka z Lubelszczyzny, która odjechała gospodarzom w drugiej połowie. Podobnego scenariusza można się było spodziewać także i tym razem.
Pewne różnice dało się jednak dostrzec. Oba zespoły przede wszystkim nie narzuciły takiego tempa, jak poprzedniego dnia. Za to od razu błysnął między słupkami Wadim Bogdanow. Inną istotną różnicą był występ od pierwszej minuty Wojciecha Jońcy. Młody rozgrywający otrzymał szansę i trzeba przyznać, że ze swoich zadań wywiązywał się bardzo przyzwoicie (3 trafienia, asysta). Co ciekawe, w ekipie gości trafiali jedynie ustawieni po prawej stronie: Mateusz Seroka oraz Marko Panić. W 15. minucie Portowcy prowadzili 7:4.
W drugim kwadransie kilka skutecznych obron zanotował Sebastian Zapora. W dużej mierze to jego postawa sprawiała, że miejscowi ciągle byli o ten jeden krok z przodu. Niemniej, Piotr Frelek miał kilka uwag do gry swoich podopiecznych. W 23. minucie puławianie w końcu zdołali wyrównać (10:10), a uczynili to za sprawą rzutu z koła Bartosza Jureckiego. Na swoje pierwsze w meczu prowadzenie musieli jednak jeszcze trochę popracować. Ponownie pomogły w tym interwencje Bogdanowa, który świetnie ustawiał się przy rzutach karnych. Przyjezdni na przerwę zeszli z minimalnym, bo ledwie jednobramkowym prowadzeniem.
Drugą część meczu między słupkami rozpoczął Walentyn Koszowy i od razu swoje wejście odnotował dwoma świetnymi obronami. Dla gospodarzy nie zapowiadało to nic dobrego i, jak pokazały późniejsze boiskowe wydarzenia, tak też się stało. Co więcej siła ataku ekipy z Puław przestała już się opierać tylko na czterech zawodnikach. W 39. minucie Azoty prowadziły w Szczecinie już 17:13. Pogoń zaś zaczęła powtarzać stare grzechy z poprzedniego dnia. Głównym problemem były rzuty z nieprzygotowanych pozycji oraz błędy podań i uruchamiane w ten sposób kontry w pierwsze i drugie tempo.
ZOBACZ WIDEO: PGNiG Superliga: Górnik Zabrze grał pięknie, ale był bez szans. Mistrzowie jeńców nie biorą
Brązowi medaliści mistrzostw Polski szli po swoje i w ostatni kwadrans zawodów weszli z przewagą siedmiu bramek (13:20). Nic nie zapowiadało nagłego zwrotu akcji. Awans do ćwierćfinału był już na wyciągnięcie ręki. Owszem, Portowcy poprawili skuteczność i podreperowali nieco swój dorobek, ale to rywal miał wszystko pod kontrolą. Najjaśniejszym punktem był w tamtym czasie Władisław Ostrouszko, który nie tylko rzucał z drugiej linii, ale też asystował. To właśnie on ustalił wynik meczu zaskakującym uderzeniem z połowy parkietu. Azoty przyjechały do Szczecina po awans i go uzyskały.
Sandra Spa Pogoń Szczecin - KS Azoty Puławy 19:28 (11:12)
Sandra Spa Pogoń: Bartosik, Zapora - Radosz, Wąsowski, Bereżny 1, Krupa, Bosy 4, Biernacki 1, Jońca 5 (2/4), Jedziniak, Krysiak 1 (1/1), Matuszak, Zaremba 2, Gryszka 2, Fedeńczak 3.
Karne: 3/5
Kary: 6 min. (Radosz, Wąsowski, Matuszak - 2 min.)
Azoty: Bogdanow, Koszowy - Kuchczyński 3 (1/1), Orzechowski 2, Podsiadło, Jarosiewicz 2, Panic 4, Grzelak, Masłowski 1, Kasprzak 2, Jurecki 3, Ostrouszko 7, Seroka 4 (1/2).
Karne: 2/3
Kary: 10 min. (Grzelak, Kasprzak - 4 min., Masłowski - 2 min.)
Sędziowie: Kamrowski (Cedry Wielkie), Wojdyr (Gdańsk).
Widzów: 150