Początek spotkania był pojedynkiem niewykorzystanych szans z obu stron. Bramkarz Białorusinów Wiaczesław Sałdacenka często zatrzymywał rywali, ale jego vis-a-vis Andreas Palicka niewiele mu ustępował. Z każdą akcją zarysowywała się jednak przewaga Reprezentacja Szwecji. Dodatkowo sami przeciwnicy ułatwiali im zdanie, podejmując mnóstwo pochopnych decyzji rzutowych. W 15 minucie było już 9:4. I gracze Trzech Koron dostali lekkiej zadyszki.
Co ciekawe Sałdacenkę zmienił jeszcze lepiej spisujący się Iwan Mackiewicz. Nasi wschodni sąsiedzi szybko rzucili trzy bramki z rzędu. Trener Kristjan Andresson szybko poprosił o czas, by uspokoić swoich podopiecznych. Od tego miał też Palickę. 31-latek obronił karnego i kilka kolejnych rzutów. Sytuacja została opanowana. Pięć minut przed przerwą znów Szwedzi prowadzili różnicą pięciu bramek (15:10).
Warto odnotować, że Palicka miał do przerwy skuteczność 50 procent. Połowa rzutów wybronionych robi różnicę. Jeśli dodać do tego trzy straty więcej Białorusinów i dwa niewykorzystane karne, to wynik 16:11 dla przeciwników jest jak najbardziej zrozumiały. Dodatkowo zawodziły nieco młode wilczki - Andrej Jurynok trafił dopiero w 22 minucie, potężny Władisław Kulesz też jakoś nie straszył Szwedów rzutem z dystansu. Nie zawodził za to nowy kielecki nabytek Artsiom Karalek.
Tuż po przerwie reprezentacja Białorusi ruszyła na przeciwników jak byk na czerwoną płachtę torreadora. Przez niemal 5 minut nie pozwolili rzucić Szwedom bramki, a sami odrabiali stratę. Mieli nawet szansę na bramkę kontaktową, ale Karalek spudłował w kontrze. Inna sprawa, że był faulowany przez wracającego z nim obrońcę, ale czescy sędziowie nie odgwizdali nawet rzutu wolnego. Była to przełomowa akcja meczu. Zawodnicy Andressona zanotowali w odpowiedzi serię 4:0. Nawet Palicka wpisał się na listę strzelców. Białorusini stanęli, a nawet można rzec, że się położyli.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Tomasz Wiśniewski to za mało. Azoty rozstrzelały Stal
Kwadrans przed końcem było 23:16 i Skandynawowie stali już jedną stopą w drzwiach z napisem "półfinał". Na parkiecie hali w Zagrzebiu rozpoczął się festiwal nieprecyzyjnych zagrań i wszech panującego chaosu. Przez pięć kolejnych minut padło tylko po jednej bramce z obu stron. Mackiewicz starał się za to równać do fenomenalnego Palicki. Sam jednak losów meczu nie mógł odwrócić.
ME 2018, I grupa:
Szwecja - Białoruś 29:20 (16:11)
Szwecja: Palicka 1 (50 proc. - 20/40) - Henningsson 1, Jeppson 2, Darj, Tollbring 1, Ekberg 2, Wanne 4, Pettersson 1, Jakobsson 3, Lagergren 4, Gottfridsson 3, Zachrisson 2, Nielsen 3, Nilsson 1, Arnesson 1
Karne: 0/0
Kary: 8 min. (Nielsen - 4 min., Arnesson i Pettersson - po 2 min.)
Białoruś: Mackiewicz (36 proc. - 10/28), Sałdacenka (36 proc. - 5/14) - Kulesz 4, Babiczew, Puchowski 1, Rutenka 3, Karwacki 2, Jurynok 2, Baranow, Padszywałow, Karalek 4, Titow, Bokchan, Aliokin 1, Gajduczenko 3
Karne: 0/2
Kary: 8 min. (Bokchan - 4 min., Jurynok i Aliokin - po 2 min.)
Sędziowie: Vaclav Horacek oraz Jiri Novotny (Czechy)