Większość zespołów chciałaby się tak prezentować jak Francuzi na stojąco. Nie narzucali nadzwyczajnego tempa przeciwko Serbom, którzy dwa ostatnie mecze mogli potraktować jako sparingi o stawkę. Trójkolorowi z uśmiechem na twarzy zapewnili sobie miejsce w półfinale.
Nawet w pełnym składzie Serbom byłoby trudno o sukces. A co dopiero z jednym obrotowym. Po zaledwie 117 sekundach z parkietu wyleciał Mijajlo Marsenić. Doświadczona para sędziów Mads Hansen - Martin Gjeding skorzystała z systemu wideoweryfikacji i pokazała czerwoną kartkę za niezbyt mocny, aczkolwiek zdecydowany atak na twarz Kentina Mahe. Swoją drogą, potem w podobnej sytuacji upiekło się Nemanji Obradoviciowi. Arbitrom brakło konsekwencji i odesłali zawodnika Orlenu Wisły "tylko" na dwie minuty.
Serbom determinacji wystarczyło na 15 minut. Potem wszystko kulało. Po niezłym początku Trójkolorowi zwarli szyki w obronie i od razu odbiło się to na wyniku. Przez 10 minut nie stracili bramki i to nie tyle dzięki paradom Cyrila Dumoulina i Vincenta Gerarda, a bardziej po stratach Orłów. Petar Djordjić w ciągu czterech minut zgromadził trzy pomyłki, błądził Nemanja Zelenović. Sam Petar Nenadić nie pchnął machiny do przodu.
Francuzi sprawdzili różne warianty w ataku, bo Serbowie niespecjalnie utrudniali im zadanie. Chwilami, no może częściej, zapominali o obronie, łapali kary i przewaga rosła. Nikola Karabatić i Nedim Remili kolekcjonowali łatwe bramki, po szybkich wznowieniach do przodu ruszał Adrien Dipanda, dynamiką imponował Kentin Mahe. Czerwoną kartkę z poprzedniego meczu odreagował Luka Karabatić. Rzadki to przypadek - obrotowy trafił nawet z 9. metra, co koledzy skwitowali szerokim uśmieszkiem.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Tomasz Wiśniewski to za mało. Azoty rozstrzelały Stal
Po pierwszej połowie (10:19) Didier Dinart postawił na zmienników, a tym chciało się jakby bardziej. Raphael Caucheteux - 32-letni debiutant na imprezie mistrzowskiej - cieszył się każdą minutą na parkiecie, dużo (i efektownie) pograła trójka z Nantes - Romain Lagarde, Nicolas Claire i Nicolas Tournat. Trener Serbów Jovica Cvetković najchętniej wróciłby do szatni w okolicach 40. minuty. Trójkolorowi bawili się piłką ręczną.
I tylko Cyril Dumoulin był niezadowolony. Raczej niegroźnego urazu palca doznał Gerard i czwarty do brydża z Nantes spędził między słupkami 45 minut. Wpuszczał jednak prawie każdy rzut, czasami takie, które wpadały wbrew logice. Stąd aż 30 straconych bramek.
Ale równie dobrze można napisać, że druga połowa po prostu się odbyła. Francuzi nie pokazali nawet 50 proc. możliwości.
ME 2018, grupa I:
Serbia - Francja 30:39 (10:19)
Serbia: Cupara (5/24 - 21 proc.), Ivanisević (7/27 - 26 proc.) - Sesum 1, Vujić, Djukić 1, Beljanski 4, Nenadić 6/1, Radivojević 1, Djordjić, Ilić 4, Jovanović 4, Zelenović 4, Marsenić, Obradović 2
Karne: 1/1
Kary: 10 min. (Obradović - 4 min., Jovanović, Nenadić - po 2 min.)
Francja: Gerard 1 (4/12 - 33 proc.), Dumoulin (9/31 - 29 proc.) - Remili 3, Lagarde 1, Mem 2, N. Karabatić 4, Mahe 4, Abalo 2, Sorhaindo, L. Karabatić 7, Claire 1, Dipanda 3, Porte 2, Tournat 2, Caucheteux 7/2
Karne: 2/4
Kary: 6 min. (L. Karabatić - 4 min., Lagarde - 2 min.)
Czerwona kartka: Marsenić (Serbia, 2 min. - za faul)