Zbigniew Markuszewski otwarcie po porażce Polek: "Na tyle nas w tym momencie stać"

WP SportoweFakty / KRZYSZTOF BETNEROWICZ / Na zdjęciu: Zbigniew Markuszewski
WP SportoweFakty / KRZYSZTOF BETNEROWICZ / Na zdjęciu: Zbigniew Markuszewski

Reprezentacja Polski szczypiornistek przegrała z Węgierkami 28:31 i nie zagra w 1/8 finału Mistrzostw Świata. - Na tyle nas obecnie stać - ocenia dotychczasowe mecze Biało-Czerwonych trener Zbigniew Markuszewski.

Porażkę Biało-Czerwonych z reprezentacją Węgier doświadczony szkoleniowiec tłumaczy w następujący sposób. - U Węgierek było widać lepsze indywidualne wyszkolenie techniczne. Grają w najlepszych europejskich klubach, a u nas takich zawodniczek jest zdecydowanie mniej. Karolina Kudłacz i Adrianna Płaczek to trochę za mało na ten poziom. Przydało by się jeszcze kilka podobnych. Każdy liczył, że Kinga Achruk sprawdzi się jako wielka zawodniczka, choć jej problemem jest to, że w Podgoricy grała praktycznie tylko w obronie - powiedział.
 
Po raz kolejny zawodziła za to Monika Kobylińska, na którą też wielu liczyło. - Dobija się do czołówki zawodniczek, ale na pewno nie gra tego co w zeszłym roku. Należało się spodziewać, że młody wiek nie pozwoli utrzymywać jej takiej dyspozycji przez cały czas, ale chyba nie spodziewano się, że spadnie tak nisko z poziomem gry. Oczekiwania wobec niej były na pewno większe. Jej czas pewnie dopiero nadejdzie.

Należy pochwalić za to wspomnianą Płaczek w bramce. - Spisywała się całkiem dobrze, broniła bardzo trudne rzuty. Rywalki pozorowały rzut, po czym kończyły akcje po zwodzie na szóstym metrze, trudno w takich sytuacjach wiele zdziałać - stwierdził Markuszewski.

Podsumowując dotychczasowe mecze w grupie wygrana ze Szwedkami, gdzie Biało-Czerwonym wychodziło dużo, rozbudził chyba nadmierne apetyty na sukces. - Uważam, że z takim zespołem jak Szwecja jesteśmy już w stanie rywalizować i wygrywać. Natomiast straszną wpadką dziewczyn była porażka z Czeszkami. Nie miały prawa tego przegrać. Z kolei to, że nie sprostały Norweżkom nie zdziwiło mnie wcale. To tak jakby u mężczyzn Vive Kielce grało z drużyną z końca ligowej tabeli. Taka jest różnica poziomów między Skandynawkami a naszą reprezentacją.

Węgierki to drużyna zbliżona poziomem do reprezentacji Szwecji i Czech. Można więc się było spodziewać bardziej zaciętego pojedynku. - Wiedząc, że atuty sportowe będą po stronie przeciwniczek, liczyłem na taką ułańską fantazję, większą determinację i łut szczęścia u Polek. Widać to nie wystarczyło.

- Najtrudniej to powiedzieć, ale to jest w tej chwili najwyższy pułap jaki osiągnęła nasza reprezentacja. Na tyle nas po prostu stać. Trzeba liczyć na to, że czas będzie działał na naszą korzyść - zakończył.

ZOBACZ WIDEO: Dziennikarze WP SportoweFakty: Rosjanie absolutnie zasłużyli na wyrzucenie z igrzysk

Źródło artykułu: