Marko Mamić: W tym sezonie chcę cztery medale

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: Marko Mamić
WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: Marko Mamić
zdjęcie autora artykułu

- Wiemy, że mamy pewne problemy, ale to dobrze. Na pewno lepiej, niż gdybyśmy tego nie wiedzieli - mówi Marko Mamić, rozgrywający PGE VIVE Kielce. Chorwat dołączył do zespołu przed sezonem, a w styczniu w jego ojczyźnie odbędą się mistrzostwa świata.

[b]

Maciej Szarek, WP SportoweFakty: Pamięta pan taki śnieg? Nic za oknem nie widać.[/b] Marko Mamić, rozgrywający PGE VIVE Kielce: W listopadzie? Nigdy! A latem, kiedy było 40 stopni Celsjusza mówił pan, że tu za ciepło! To też mnie wtedy zdziwiło. W Dunkierce klimat był bardziej umiarkowany. Nieco cieplej było zimą i zimniej latem. Mniejsze były różnice temperatur. Wszystko dlatego, że to nadmorska miejscowość i taka jej specyfika. Wiało za to. Czasem śnieg też spadł, ale bardzo rzadko i nie w takich ilościach! Z pięknej zimy słynie za to Szwajcaria, a tam też pan występował. O tak, tam było dużo śniegu, ale w górach, które naprawdę robią wrażenie. Są piękne. Ogólnie tamtejszy klimat był chyba najdogodniejszym jak dla mnie. Tylko górach było bardzo zimno, ale za to latem przyjemnie. A Polska pana czymś zaskoczyła? Tak. Tym, jak silną macie gospodarkę, ekonomię i infrastrukturę. W Chorwacji tak rozwinięty jest tylko Zagrzeb. Reszta kraju jest w pewnego rodzaju stagnacji, a tutaj wygląda to zupełnie odwrotnie. Podoba mi się to. W naszym przedsezonowym wywiadzie powiedział pan, że polski to w miarę łatwy język. Podtrzymuje pan? Tak. Jak widać, w miarę umiem już rozmawiać, dużo rozumiem, ale czasem brakuje mi słów, żeby przypomnieć sobie jakieś tak na zawołanie. Ale ogólnie jest dobrze. Właśnie, jak jest po polsku: "because of"? "Dlatego, że". No to dlatego, że - tak jak wtedy mówiłem - uczyłem się go już przed przejściem do Kielc, będąc jeszcze we Francji. Wasz język nie jest taki straszny jak o nim mówią, naprawdę. Nauka sprawia mi nawet trochę frajdy. A początek przygody w VIVE też ocenia pan in plus? Zawsze mogłoby być lepiej. Bardzo przykładam się jednak do treningów, żeby ten proces adaptacji i wkomponowania do zespołu był jak najszybszy. To nie jest łatwe, dużo się muszę jeszcze nauczyć. Czego? Wszystkiego! Trener ciągle daje jakieś wskazówki, ale ja dzięki temu czuję się coraz lepiej. Dobrze mi tu i cieszę się, że mogę skupić się tylko ma tym, by się dalej rozwijać i pomagać zespołowi.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Szpilka nie przestaje zaskakiwać. Co za zdjęcie! [color=#000000]

[/color] Na razie pomaga pan głównie w obronie. Owszem, trener jak dotąd częściej mnie tam ustawia, ale ja bardzo dobrze czuję się w obronie. Stopniowo będę też jednak grał więcej i w ataku. Ostatnio w meczu w Gdyni dużo grałem w ofensywie, rzuciłem kilka bramek (pięć - przyp. red.). W sobotę w Veszprem też pogram do przodu.

Taki jest plan trenera, by powoli wprowadzać pana do ataku, natomiast w tych początkowych miesiącach położyć nacisk na obronę?      Dokładnie. Tak było mówione od początku. Teraz powoli wchodzimy już w tę fazę, gdy będę miał więcej zadań ofensywnych. Widać to nawet po treningach, bo coraz większą uwagę zwracamy na moje zachowanie w ataku. Na razie tych minut w ataku miałem za mało, by pokazać pełnię moich możliwości, ale będę grał coraz więcej. Ufam trenerowi. Najważniejsze to właśnie słuchać trenera trenera, wykorzystywać jego rady i wykonywać polecenia.

Bo nie raz pokazał pan przecież choćby w reprezentacji, że bramki też umie zdobywać. Tak, to prawda, ale najbardziej zależy mi, by być maksymalnie wszechstronnym. Chcę iść w stronę tzw. "all-round player", odnajdywać się w każdej sytuacji na boisku i zawsze być w stanie pomóc zespołowi.

Teraz czeka was mecz w Veszprem. Czego się pan spodziewa?

Kiedy Veszprem gra u siebie w domu, to bardzo trudny przeciwnik do pokonania. To prawda, przegrali trzy ostatnie spotkania w Lidze Mistrzów: dwa z PSG oraz w Aalborgu, ale to nie oznacza, że są słabi. Byłem zaskoczony ich porażką w Danii, oglądałem ten mecz, ale to tylko potwierdza jak dobrze radzi sobie ostatnio Aalborg, jak szybko gra, i że nasze zwycięstwo nad nimi było wartościowe. Musimy zagrać podobnie jak Duńczycy - to sposób na Veszprem. Trzeba walczyć, grać z głową, mądrze, a wtedy mamy szanse.

Przełamaliście passę nieudanych wyjazdów, więc może się udać.

Z każdym meczem musimy robić krok do przodu. Chcemy, by nasza gra stale się poprawiała - i w ataku, i w obronie. Wszędzie mamy coś do poprawy, wiemy, że mamy pewne problemy. Ale to dobrze, na pewno lepiej niż gdybyśmy o tym nie wiedzieli.

VIVE z Telekomem ma raczej dobre wspomnienia: wygrana w finale Ligi Mistrzów, a nawet ostatni mecz w Veszprem wygrali właśnie kielczanie. A pan jakie ma wspomnienia z Madziarami?

Grałem z nimi tylko spotkanie towarzyskie jeszcze w barwach Kadetten. Nie pamiętam go za bardzo. Lubię grać jednak w takich halach i przy takich kibicach, jakich ma Veszprem. To właśnie po to gramy w handball. Atmosfera jaka tam panuje sprzyja wielkim meczom i, oczywiście, gospodarzom. Bardzo trudno grać przeciw nim w takich warunkach. Z tym właśnie kojarzy mi się Veszprem. A zremisowany mecz w Hali Legionów sprzed trzech tygodni? To jeden punkt zdobyty czy stracony?

Powinniśmy byli wygrać tamto spotkanie. Zagraliśmy bardzo dobrze, zabrakło trochę szczęścia. W sobotę musimy zagrać podobnie, tylko, że lepiej rozegrać końcówkę, ostatnie pięć minut. W Kielcach zrobiliśmy kilka błędów, daliśmy szansę przeciwnikowi i przez to straciliśmy ten punkt. [nextpage] W tym sezonie w ogóle brakuje wam trochę szczęścia. Kilka remisów, porażek jedną bramką...

Tak, ale taki jest sport, w jednym roku masz szczęście, w drugim nie. Wtedy zaczynasz przegrywać jedną bramką, przeciwnik dochodzi cię sekundy przed końcem. Brzmi znajomo. Do tego w środę padł dla was niekorzystny wynik: THW Kiel wygrał we Flensburgu. O ile 5. miejsce w grupie jest raczej bezpieczne, jak wysoko możecie awansować?

Myślę, że możemy awansować nawet na trzecie miejsce. Wszytko zależy od nas. To dobra sytuacja. Będziemy o to walczyć. Wiemy też, że potrzebujemy jeszcze ciężej pracować i naprawić pewne rzeczy, bo chcemy awansować do Final Four.

To wasz cel na ten sezon?

Bardzo byśmy chcieli. Mam nadzieję, że na wiosnę będziemy mieć odpowiednią formę i uda się nam tam awansować. Wcześniej czeka pana jeszcze jedno wielkie wydarzenie - mistrzostwa Europy w domu, na Chorwacji. Podekscytowany? Pewnie, to wielka sprawa. Ruszamy już 12 stycznia i nie mogę się doczekać. Myślę, że każdy z chorwackiego środowiska piłki ręcznej jest podekscytowany mistrzostwami w naszym kraju. Nam jako gospodarzom szczególnie zależy na dobrym wyniku na tej imprezie. Na pewno będziemy uchodzić za jednych z faworytów.

Niektórzy koledzy z kadry brali udział już podobnym turnieju, w 2009 roku mistrzostwa świata rozgrywane były właśnie na Chorwacji. Pan oglądał je w TV? Tak, oczywiście. Od zawsze interesowałem i pasjonowałem się przecież piłką ręczną, a to było wielkie wydarzenie. Pamiętam tamtą kadrę ze świetnym Ivano Balićem na środku rozegrania, czy młodym Domagojem Duvnjakiem, ale i super atmosferę na trybunach. Oglądałem każdy mecz: od inauguracji z Koreą, po finał przeciwko Francji. W tym oczywiście mecz z Polską.

Ale sędziowie ten półfinał to wam trochę "wydrukowali"! Ha ha, no może tak, może nie - taka jest ta gra! Na przyszłoroczny turniej kadra Chorwacji szykowała się od dawna.

Zgadza się, przygotowania czynione są już od dłuższego czasu, pracowaliśmy z myślą o tym turnieju, ale przecież w trakcie zmienił się trener - Bilića zastąpił Cervar. To oznacza nowy styl gry, niewielkie zmiany kadrowe etc. Już w sparingach ze Słowenią widać było pewne zmiany. Graliśmy fajnie, ale mamy jeszcze rezerwy.

Pan od dłuższego czasu ma jednak pewne miejsce w reprezentacji. To prawda. Na ostatnie towarzyskie spotkania ze Słowenią też dostałem powołanie i mam nadzieję, że nie zabraknie mnie także na mistrzostwach.

A w grupie Szwecja, Serbia i Islandia. Stać was na powtórkę wyniku z 2009 roku? Będzie bardzo trudno. Grupa jest piekielnie wymagająca, dużo bardziej niż przed rokiem we Francji, ale tak zawsze jest na mistrzostwach Europy, choćby dlatego, że są tylko 4 zespoły w jednej grupie. Wiemy, że startujemy z roli jednych z faworytów, zdajemy sobie sprawę, że stać nas na ten medal, ale mamy w głowach też mistrzostwa we Francji, kiedy o wyniku decydowały detale. Wiemy, że walka będzie na całego.  To ile tych medali zdobędzie pan w tym sezonie? A na ile mam szanse? Jeden mistrzostwach z reprezentacją, liga, puchar, Liga Mistrzów. No to oby wszystkie cztery!

Na Twitterze: Obserwuj @Maciek_Szarek

Źródło artykułu: