Pierwsze minuty pojedynku w wykonaniu Wiślaków wyglądały wręcz katastrofalnie. Płocczanie kompletnie przespali początek spotkania, zupełnie nic im nie wychodziło, a od rywali odbijali się jak od ściany. Węgrzy błyskawicznie wyszli na prowadzenie 4:0, a już po chwili na tablicy wyników widniało 6:1. Gospodarze mieli ogromne problemy z powstrzymaniem świetnie spisującego się Denisa Bunticia, a ich ofensywa wołała o pomstę do nieba.
Pomogła przerwa, o którą poprosił trener Piotr Przybecki i zmiana w bramce. Na boisku pojawił się Adam Morawski i natychmiast mocno dał się we znaki rywalom. Jego kolejne interwencje napędzały kolegów z boiska. Wiślacy wzięli przykład z młodego golkipera, ostro rzucili się do pracy i konsekwentnie zaczęli odrabiać straty. Udało im się to w 20. minucie, gdy Gilberto Duarte doprowadził do remisu po 9. Chwilę później kolejną świetną obroną popisał się Morawski i płocczanie mieli okazją na pierwsze prowadzenie w meczu. Nie udało im się jednak wykorzystać kolejnej akcji, znowu otrzeźwieli szczypiorniści z Szeged i ponownie odskoczyli na trzy trafienia.
Nafciarze do końca pierwszej połowy ambitnie walczyli, by zniwelować straty, ale popełniali za dużo błędów i byli po prostu nieskuteczni. Węgrzy to wykorzystywali i ze spokojem kontrolowali wynik. Na przerwę schodzili prowadząc 15:12.
W drugiej połowie gra Nafciarzy znów wyglądała jak rollercoaster - chwila dobrej gry, zmniejszenie przewagi gości do dwóch trafień, a później słaby fragment i zwiększenie strat. Na jedną dobrą akcję płocczan przypadały trzy skuteczne w wykonaniu Węgrów i to miało swoje odzwierciedlenie w rezultacie.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga. PGE Vive Kielce wygrało w Elblągu. Zobacz najlepsze akcje (WIDEO)
Prowadzenie MOL-Picku Szeged systematycznie się powiększało i na nieco ponad dziesięć minut przed końcową syreną urosło do ośmiu trafień. Świetnie na boisku odnalazł się Richard Bodo i to on prowadził swoją drużynę. Wiślacy popełniali natomiast błąd za błędem - przestrzelone stuprocentowe sytuacje, proste straty piłki, chaos w ataku i obronie, sprawiały, że płocczanie nie mieli żadnych atutów, by móc nawiązać wyrównaną walkę z graczami Juana Carlosa Pastora.
Jeszcze przed końcem Węgrzy zaprezentowali kilka fantastycznych akcji, a Wiślacy mogli tylko próbować zmniejszyć straty. Ostatecznie przegrali 27:33.
Liga Mistrzów, grupa A, 5. kolejka:
Orlen Wisła Płock - MOL-Pick Szeged 27:33 (12:15)
Orlen Wisła:
Borbely, Morawski, Wichary - Ghionea 3, Daszek 7, Duarte 3, M. Gębala 1, Krajewski 2, Ivić 5, Mihić 3, De Toledo, Obradović, T. Gębala, Żabić 3
Karne: 3/4
Kary: 8 min.
MOL-Pick: Sierra Mendez, Sego - Buntić 5, Balogh 4, Garbok 2, Kallman 3, Skube 3, Gaber 3, Sostarić 4, Banhidi 1, Bodo 4, Sigurmannsson, Dos Santos 3, Fekete, Żytnikow 1, Blazević
Karne: 4/4
Kary: 10 min.
Oglądając mecze Wisły w tym sezonie, zawsze zastanawiam się dlaczego ściągali Boberlego, dwóch dobrych bramkarzy wystar Czytaj całość