Wśród "Pomarańczowych" wszystkie oczy były zwrócone na rywalizację Górnika z Gwardią. Przed 20. kolejką PGNiG Superligi lepiej sytuował się zespół ze Śląska. Opolanie, z dwoma punktami straty, także mieli dobrą pozycję do ataku. Zwycięstwo w bezpośredniej konfrontacji oznaczały duży krok w kierunku trzeciej lokaty i fazy play-off bez konieczności rozgrywania dodatkowych potyczek. Zgodnie z przewidywaniami, na parkiecie rozgorzała wojna, okraszona sporą liczbą kar.
Spotkanie znakomicie rozpoczęli rozgrywający z Opola. Kamil Mokrzki nie tylko kreował akcje Gwardii i obsługiwał podaniami Mateusza Jankowskiego. Dał się też poznać jako egzekutor i niesygnalizowany rzutami zaskakiwał Martina Galię. W ślady kolegi poszli Antoni Łangowski i Przemysław Zadura. Gwardia prowadziła 8:6 i miała po swojej stronie sporo argumentów, by wierzyć w końcowy sukces.
Trener Rafał Kuptel wkrótce musiał dać odpocząć podstawowym graczom. Rezerwowa druga linia - z Mateuszem Morawskim i Kacprem Adamskim - nie potrafiła sforsować defensywy Górników. Zabrzanie biegali do kontr, a łatwe trafienia dodały pewności Markowi Daćce. Obrotowy reprezentacji Polski zamienił się w maszynę do zdobywania bramek. Uwalniał się spod opieki, zgarniał niemal wszystkie podania adresowane w jego strefę i nie dawał Adamowi Malcher szans.
Goli Daćki nie byłoby bez dograń Michała Adamuszka. Zresztą były król strzelców Superligi przez całą połowę nie schodził z afisza. Trafiał po indywidualnych akcjach, innym razem ściągał na siebie uwagę i rozrzucał piłki do skrzydeł.
ZOBACZ WIDEO Barcelona rozgromiła rywali i została liderem. Zobacz skrót meczu FC Barcelona - Sporting Gijon [ZDJĘCIA ELEVEN]
Zapowiadało się, że na przerwę Górnik zejdzie z dwubramkowym prowadzeniem. Na parkiet wrócili jednak podstawowi rozgrywający Gwardii i po chwili był już remis 15:15.
Szala zwycięstwa zaczynała przechylać się na stronę opolan. Rozgrzał się Adam Malcher, odczytujący zamiary Iso Sluijtersa. Interwencje "Jogiego" inicjowały kontry i Gwardia odzyskała prowadzenie (25:22). Spotkanie rozstrzygnięte? Gdzieżby. Po jednej z parad Galii Malcher próbował przerwać szybką akcję rywali. Zahaczył przy okazji Daćkę i sędziowie nie mieli wątpliwości. Czerwona kartka.
To mógł być moment zwrotny w meczu. Między słupkami pojawił się Damian Zając. Niedoświadczony, ale utalentowany, o czym przekonali się zabrzanie. Bohaterem został jednak drugi ze zmienników. Ignacy Bąk, gdy tylko otrzymywał piłkę, stanowił ogromne zagrożenie dla posterunku Galii. W drugiej połowie sześć razy odpalił z prawego rozegrania.
Gospodarze mieli swoje szanse, w większości niewykorzystane. Iskierkę nadziei Górników zgasił Zając, który na minutę przed końcem wygrał pojedynek z Andrzejem Kryńskim.
PGNiG Superliga (20. kolejka):
NMC Górnik Zabrze - KPR Gwardia Opole 30:32 (15:15)
Górnik: Galia, Kornecki 1 - Adamuszek 5, Buszkow, Daćko 7, Gliński 4/3, Gromyko, Kryński 2, Niedośpiał, Ścigaj, Sluijters 5, Tatarincew, Tokaj, Tomczak 6
Karne: 3/4
Kary: 14 min. (Adamuszek - 6 min., Sluijters - 4 min, Tatarincew, Niedośpiał - po 2 min.)
Gwardia: Malcher, Zając - Adamski 1, Bąk 6, Jankowski 3, Łangowski 6, Lemaniak 4, Mokrzki 6, Morawski 2/1, Siwak 1, Tarcijonas 1, Zadura 2
Karne: 1/1
Kary: 14 min. (Zadura, Bąk - po 4 min., Jankowski, Adamski, Mokrzki - po 2 min.)
Czerwone kartki: Malcher (Gwardia, 47 min. - za faul), Adamuszek (Górnik, 59 min. - z gradacji)
Sędziowali: Sebastian Pelc, Jakub Pretzlaf