MŚ 2017: wikingowie kontra trójkolorowa maszyna. Norwegia i Francja przystępują do gry o złoto

Getty Images / Na zdjęciu: Nikola Karabatić
Getty Images / Na zdjęciu: Nikola Karabatić

Reprezentacja Francji zmierzy się z Norwegią w finałowym meczu mistrzostw świata 2017. Gospodarze turnieju nie przegrali jeszcze jak dotąd ani razu i są również uznawani za faworyta potyczki o złoto.

Francuzom nie tylko przyznaje się więcej szans na końcowe zwycięstwo ze względu na lepszy personalnie, szerszy skład. Posiadanie szesnastu zawodników z pewnością umożliwiało trenerowi Didierowi Dinartowi swobodne rotacje personalne i umiejętne gospodarowanie siłami największych gwiazd w ośmiu dotychczasowych pojedynkach.

Ważnym jest jednak także fakt, że reprezentanci Francji mieli aż dwa pełne dni na regenerację przed pojedynkiem finałowym. Rozgrywany w czwartek (26 stycznia) półfinałowy mecz ze Słowenią wygrali 31:25, kontrolując jego przebieg właściwie od pierwszych minut.

Odniesienie triumfu przyszło im ze znacznie mniejszym wysiłkiem niż Norwegom w rywalizacji z Chorwatami. W dużej mierze stało się dzięki fenomenalnej postawie bramkarza Vincenta Gerarda, który podczas tego mundialu niejednokrotnie udowodnił, że jest w stanie godnie zastępować wielkiego Thierry'ego Omeyera.

Gracze ze Skandynawii, stojący już w półfinale nad przepaścią, zwyciężyli bowiem nad rywalami z Bałkanów 28:25 dopiero po dogrywce. W ogóle by jednak do niej nie doszło, gdyby już po zakończeniu regulaminowego czasu gry rzutu karnego, wykonywanego przez Zlatko Horvata, nie obronił Torbjorn Bergerud.

W dodatkowych 10 minutach rozpędzeni Norwegowie nie dali sobie już wyrwać zwycięstwa, a profesorską partię rozegrał obrotowy Bjarte Myrhol, biorący udział we wszystkich akcjach na wagę ostatecznego sukcesu. Tym samym, po EHF Euro 2016, jego reprezentacja znów udowodniła, że na dobre wróciła do światowej czołówki. I pokazała, że do odniesienia triumfu wcale nie potrzebuje bardzo dobrej gry swojego nominalnego lidera - Sandera Sagosena.

ZOBACZ WIDEO Ewa Brodnicka: to, co przeżyłam, było dla mnie dramatem

Podopieczni Christiana Berge nie przystąpią jednak do finałowej konfrontacji z Francuzami w roli faworytów. Potwierdza to między innymi wynik, jaki padł w meczu pomiędzy tymi ekipami w grupie A. Równo przed dwoma tygodniami, 31:28 wygrali gospodarze turnieju.

Tamto spotkanie obejrzało z trybun hali w Nantes 10 500 kibiców. Podczas finałowego starcia w Accorhotels Arena w Paryżu, Trójkolorowi będą wspierani przez jeszcze liczniejszą rzeszę fanów - około 15 000. Ich żywiołowy doping oraz wielkie umiejętności poszczególnych szczypiornistów dają im większe szanse na cieszenie się z wywalczenia złotego medalu.

Ale reprezentanci Norwegii już pokazywali, że żadne wyzwanie nie jest im straszne. I z pewnością wierzą, że ciągłe bieganie oraz ogromna ambicja są w stanie poprowadzić ich do podbicia stolicy Francji. Dla walecznych wikingów nie ma zadań niemożliwych.

MŚ 2017, finał:

Francja - Norwegia/ 29.01 (niedziela), godz. 17:30 

Komentarze (0)