Polska - Holandia. Pomarańczowy walec zmorą Biało-Czerwonych

PAP / Marcin Bielecki
PAP / Marcin Bielecki

Nie tak to miało wyglądać. Reprezentantki Polski przez długi czas trzymały dystans do Holenderek. W drugiej połowie meczu mistrzostw Europy nasze rywalki wyszły już nawet na jedenastobramkowe prowadzenie. Ostatecznie przegraliśmy 21:30.

Skuteczność w ataku i celność z drugiej linii. Te aspekty gry były zmorą reprezentacji Polski podczas inauguracyjnego meczu z Francją. We wtorek niestety było podobnie. To drużyna Leszka Krowickiego niemal od początku często oddawała rzuty, ale nadziewała się na znakomitą holenderską obronę.

Gdy w 6. minucie po znakomitym przechwycie sytuację sam na sam wykorzystała Kinga Achruk, był remis 2:2. Później jednak zmora polskiej ofensywy - Tess Wester i jej koleżanki prezentowały dużo więcej jakości. Kolejne nieudane akcje sprawiały, że Polki zaczęły porywać się na zbyt nieszablonowe akcje. Rzadko kończyły się one celnymi rzutami.
 
Co prawda po rzucie Ewy Andrzejewskiej, na dziewięć minut przed przerwą było jeszcze tylko 6:8, jednak tuż przed zmianą stron nasze rywalki zaczęły uciekać. Po przechwycie na 9:14 trafiła Cornelia Nycke Groot, ale ostatnie akcje należały do Biało-Czerwonych. Wynik pierwszej połowy po rzucie przez całe boisko ustaliła Kinga Achruk. Wynik 11:14 z pewnością dawał nadzieje na odrobienie strat.

Polki po zmianie stron robiły wszystko, żeby zmniejszyć stratę. Przez długi czas gra nie wyglądała najgorzej. Nie można było odmówić Polkom ambicji. To jednak starczyło zaledwie do tego, by tracić trzy-cztery bramki. Niestety, w końcu Holenderki wrzuciły piąty bieg.

ZOBACZ WIDEO Sergio Ramos uratował Real na Camp Nou! Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]

Pomarańczowe nie tylko rzucały bramki, ale również zmuszały naszą reprezentację do nieczystych fauli, przez co nasze reprezentantki przez 11 sekund grały nawet w podwójnym osłabieniu. Polki niezwykle często rzucały z drugiej linii, te próby kończyły się za każdym razem niepowodzeniem.

Nasze rywalki zaczęły rzucać bramki seriami. Od 40. minuty trwała czarna passa reprezentacji Polski. Po tym, jak Michelle Goos trafiła ze skrzydła i na tablicy wyników widniał rezultat 16:24, Leszek Krowicki nie wytrzymał i poprosił o czas. Niestety nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów.

Jak nie wychodziło, to na całego. W końcu gdy trafiła Goos, na dwanaście minut przed końcem było już 16:27, po siedmiu bramkach straconych przez Polki z rzędu. Dwa razy piłkę do bramki rywalek trafiała Katarzyna Janiszewska, za każdym razem jednak przekraczała linię sześciu metrów.

Impas przełamała dopiero Joanna Drabik. Na odrobienie całej straty było już za późno. Reprezentacja Polski przegrała ostatecznie z Holandią 21:30. Przed naszą drużyną jeszcze mecz z Niemcami. Biorąc pod uwagę rozmiary porażki w pierwszych dwóch spotkaniach, może być to trudne zadanie.

Polska- Holandia 21:30 (11:14)

Polska: Gawlik, Płaczek - Wojtas 5, Grzyb 4, Achruk 3, Andrzejewska 3, Drabik 2, Janiszewska 2, Kowalska 1, Kozłowska 1, Kobylińska, Gęga, Galińska, Królikowska.
Karne: 3/3.
Kary: 6 min. (Wojtas 4 min., Kowalska, Achruk - po 2 min.).

Holandia: Wester, Janković - Abbingh 5, Goos 5, Groot 4, Bont 4, Snelder 3, Polman 3, Broch 2, Visser 2, van Olphen 1, Dulfer 1, van der Heijden 1, Kramer, Knipperborg, Malestein
Karne: 5/7.
Kary: 6 min. (Snelder 4 min., Visser 2 min.).

Sędziowie: Alpaidze, Berezkina (Rosja).

Źródło artykułu: