- Przyznaję szczerze, że przed tym meczem byłem pełen obaw. Zagłębie to przeciwnik, który odkąd pamiętam, jeszcze jako zawodnik, ewidentnie nam nie leżał - stwierdził szkoleniowiec Azotów. Jego obawy nie były bezpodstawne. - Nasze mecze zazwyczaj były na styku, kończyły się remisem, bądź jednobramkową różnicą w jedną, albo drugą stronę - dodał.
Już po kilku minutach okazało się, że tym razem spotkanie z Miedziowymi będzie miało zgoła odmienny przebieg. - Od pierwszej minuty widać było u chłopaków mobilizację. Pierwszą połowę zagrali super, zwłaszcza w obronie. W drugiej znowu wkradło się trochę dekoncentracji. Co prawda wyglądało to lepiej niż w poprzednich meczach, ale nad tym musimy jeszcze pracować.
Dekoncentracja o której mówił trener Marcin Kurowski pojawiła się jednak w momencie, kiedy nic już nie mogło odwrócić losów rywalizacji. - W końcowych minutach popełniliśmy niepotrzebnie kilka błędów technicznych, bo wystarczyło jedno dokładniejsze podanie i mogły z tego wyjść pewne akcje rzutowe - żałował.
Osobny akapit należy się po meczu z Zagłębiem golkiperom puławskiej ekipy. Wszyscy trzej (Wadim Bogdanow, Walentyn Koszowy i Sebastian Zapora) pojawili się na parkiecie dając dobrą zmianę swojemu i walnie przyczyniając się do wygranej. - Na tym to polega. Nie jest z góry ustalone, który z nich jest pierwszym bramkarzem, drugim czy trzecim. Każdy musi walczyć o to, żeby w ogóle zagrać w meczu, angażować się na treningach. Nie zapeszając, ta pozycja jest u nas teraz bardzo mocna i to będzie tylko z korzyścią dla zespołu - powiedział Kurowski.
ZOBACZ WIDEO Probierz: o miejsce walczy się na boisku, a nie płacząc w prasie (źródło TVP)
{"id":"","title":""}