El. MŚ 2017: Wyszomirski jak skała. Męczarnie Polaków z Holendrami

PAP / Andrzej Grygiel
PAP / Andrzej Grygiel

Reprezentanci Polski w pierwszym meczu kwalifikacji Mistrzostw Świata 2017 pokonali w katowickim Spodku Holendrów 27:21, chociaż styl ich gry pozostawiał wiele do życzenia.

Przed rozpoczęciem spotkania uhonorowano legendy polskiej piłki ręcznej, które w ostatnim czasie zakończyły zawodniczą karierę - Grzegorza Tkaczyka, Mariusza Jurasika i Bartłomieja Jaszkę. Wszyscy dostali pamiątkowe patery oraz koszulki ze swoimi nazwiskami, a kibice zgromadzeni w katowickim Spodku zgotowali im spore owacje.

Chwilę później na parkiet wybiegli młodsi koledzy nagrodzonych szczypiornistów, ale już od pierwszych minut było widać, że po niedawno zakończonym sezonie i pierwszym etapie przygotowań do igrzysk olimpijskich, nie są w najlepszej formie. Chociaż Polacy byli zdecydowanymi faworytami starcia z Holendrami, na boisku wcale nie wyglądali na dużo lepszych. Na pierwsze trafienie Biało-Czerwonych fani musieli czekać prawie pięć minut - za to rzucili ją jeszcze w własnej połowy.

Tałant Dujszebajew mógł mieć do swojej drużyny sporo zastrzeżeń - jego podopieczni prezentowali się słabo przede wszystkim w ataku - grali bez pomysłu, wolno, nieskutecznie i niecelnie. Trochę lepiej prezentowała się defensywa, ale to w głównej mierze dzięki bardzo dobrej postawie Piotra Wyszomirskiego.

ZOBACZ WIDEO Biało-Czerwoni. Kuba: jesteśmy bardziej doświadczeni (źródło: TVP)

{"id":"","title":""}

Na przerwę Biało-Czerwoni schodzili prowadząc dwoma trafieniami (11:9), ale jeszcze na kilka minut przed końcem pierwszej połowy Holendrzy mieli tylko jedną bramkę straty, a zdenerwowany Dujszebajew poprosił o czas. Drugą połowę Polacy zaczęli bardzo dobrze - szybko bramkę rzucił Przemysław Krajewski, a chwilę później kolejną świetną obroną popisał się Wyszomirski. Dobry nastrój popsuł jednak trzeci przestrzelony przez Biało-Czerwonych rzut karny i szybkie trafienie Holendrów.

Na szczęście to nie miało dużego wpływu na Polaków, którzy jakby wreszcie się obudzili. Podopieczni Dujszebajewa znacznie poprawili skuteczność, dzięki czemu błyskawicznie zaczęli budować swoją przewagę. Dzięki temu po dziesięciu minutach drugiej części meczu prowadzili już siedmioma golami, a Holendrzy wyglądali na podłamanych i bezsilnych.

Przewaga wypracowana w pierwszym kwadransie drugiej części meczu ustawiła wynik już do ostatniego gwizdka. Polacy do ostatnich minut spokojnie kontrolowali rezultat, chociaż znów nie ustrzegli się prostych błędów, a momentami robili z 
holenderskiego bramkarza - Gerrie'ego Eijlersa bohatera spotkania. W końcówce Oranje zaczęli jeszcze gonić wynik i widać było, że starają się zrobić wszystko by mieć jak najmniejsze starty przed przyszłotygodniowym rewanżem. W ostatniej akcji Piotr Wyszomirski obronił rzut karny i Biało-Czerwoni wygrali 27:21, co oznacza, że do Sittardu pojadą z sześciobramkową zaliczką.

Polska - Holandia 27:21 (11:9)

Polska: Wyszomirski - Daszek 4, Krajewski 5, Lijewski 4, Szyba 3, Syprzak 3, Jurecki B. 2, Bielecki 2, Jurecki M. 1, Kus 1, Gierak 1, Rojewski 1, Jachlewski, Wiśniewski.

Holandia: Eijlers 1 - Steins 6, Haenen 5, van Schie 4, Remer 3, Sluijters 1, Boomhouwer 1, Schagen, van Olphen, Leenders, Miedema, Adams, Smits, Neuteboom.

Sędziowali: Nenad Krstić, Peter Ljubić (Słowenia).

[color=black]ZOBACZ WIDEO Andrzej Juskowiak: Dimitri Payet może stać się gwiazdą Euro 2016 (źródło: TVP)

{"id":"","title":""}

[/color]

Źródło artykułu: