Szczypiorniści z Lubelszczyzny ligową jesień rozpoczęli fatalnie. Zdobywanie punktów przychodziło puławianom z dużym trudem, aż wreszcie za kiepskie wyniki posadą zapłacił trener Dragan Marković. Bośniaka na stołku zastąpił Skutnik. Zatrudnienie doświadczonego szkoleniowca okazało się strzałem w dziesiątkę.
[ad=rectangle]
- Kiedy zaczynałem pracę, mieliśmy dwa punkty i byliśmy na dwunastym miejscu w tabeli. Zespół nie był zbyt dobrze przygotowany fizycznie. Zawodnikom brakowało zdrowia, a jak nie ma zdrowia, to nie ma ani szybkości, ani walki. Musieliśmy to odbudować. Praca układała się dobrze, zawodnicy zaangażowali się w trening, przyszły zwycięstwa i zespół uwierzył w siebie - relacjonuje Skutnik w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Puławianie dźwignęli się z kolan i zaczęli wygrywać. Azoty pokonały Nielbę Wągrowiec, Śląsk Wrocław oraz MMTS Kwidzyn, starcie z Wybrzeżem Gdańsk zakończyło się remisem. Koncert gry zespół dał jednak dopiero wiosną.
- Najpierw dopadł nas mały kryzys. Zawodnicy rozjechali się w styczniu na mecze reprezentacji i po ich powrocie musieliśmy zacząć wszystko od nowa, przez co mecze z Vive i Wisłą nie wyglądały tak, jak powinny. W lutym i marcu rozegraliśmy kilkanaście meczów. Challenge Cup, Puchar Polski, liga... To była duża dawka. Przeżyliśmy ją jednak poprawnie - mówi Skutnik.
Azoty wygrały jedenaście z trzynastu meczów o stawkę. Remis urwało im Zagłębie Lubin, puławian pokonała tylko Benfica Lizbona. Wysoka porażka z Portugalczykami na własnym parkiecie sprawiła, że szczypiorniści z Lubelszczyzny pożegnali się z europejskimi pucharami. Niepowodzenie to osłodził znakomity występ w ćwierćfinale mistrzostw Polski.
- Górnik był dużą przeszkodą. Zabrzanie byli raczej pewni, że nas ograją. Zaprezentowaliśmy jednak ładny handball, dobrą obronę, kontrę, atak pozycyjny... Dzięki temu zwyciężyliśmy. Później w półfinale Wisłą nie brakowało nam dużo. Różnicę zrobili jednak płoccy bramkarze - wyjaśnia nasz rozmówca.
Walkę o brąz z Pogonią Szczecin jego zespół rozstrzygnął w czterech meczach. Po zwycięstwie i porażce na wyjeździe puławianie przed własną publicznością nie dali szans gościom z Pomorza, kończąc niezwykły sezon historycznym sukcesem. - Byliśmy dobrze przygotowani do tych spotkań. Chwała chłopakom, medal jest i wszyscy się cieszą - podsumowuje Skutnik. - Wyszliśmy z piekła do nieba.