Szczypiorniści z Lubelszczyzny walkę o brąz rozpoczęli od zwycięstwa i porażki w Szczecinie. - Pierwszy mecz faktycznie rozegraliśmy bardzo dobrze. Nie wiem, co stało się dzień później. Może dało o sobie znać samozadowolenie. W każdym razie zagraliśmy słabiej i rywal w rewanżu zwyciężył - relacjonuje w rozmowie ze SportoweFakty.pl trener Skutnik.
[ad=rectangle]
Już trzy dni po porażce puławianie pokazali zupełnie inną twarz. Na własnym parkiecie Azoty dwukrotnie były zdecydowanie lepsze od szczecinian, zapewniając sobie miejsce na podium mistrzostw Polski.
- Oba mecze zaczynaliśmy od wysokiego prowadzenie, rywale nie mieli nas czym postraszyć - przyznaje Skutnik. - W pierwszym spotkaniu dobrze spisała się nasza defensywa oraz Sebastian Zapora, dzięki czemu wyprowadzaliśmy kontry. Dzień później szczecinianie próbowali wysokiej obrony, ale wystarczył moment i prowadziliśmy 5:0. Do przerwy mieliśmy sześć bramek przewagi. Kontrolowaliśmy mecz, a w samej końcówce jedynym pytaniem było to, jak wysokim wynikiem wszystko się skończy.
Puławianie historyczny sukces wywalczyli niesieni gorącym dopingiem, przy pękających w szwach trybunach kameralnej hali. - Przy naszej publiczności Pogoń w zasadzie nawet przez moment nie miał złudzeń - podsumowuje Skutnik. - Byliśmy dobrze przygotowani do tych spotkań. Chwała chłopakom, medal jest i wszyscy się cieszą. Co będzie dalej? Czas pokaże.