WKS Śląsk Wrocław po sobotnim zwycięstwie Zepter KPR Legionowo znajdował się na ostatnim miejscu w tabeli. Nie można jednak liczyć na coś więcej, gdy nie wygrywa się 16 kolejnych spotkań w lidze. Co prawda gra w ostatnich tygodniach zespołu Patrika Liljestranda poprawiła się za sprawą zimowych transferów, ale Śląsk nadal znajdował się w takiej sytuacji, że najważniejsze były punkty, a ich wciąż brakowało.
W niedzielę beniaminek Orlen Superligi mężczyzn wybrał się do Puław na spotkanie z miejscowymi Azotami, które walczą o wejście do najlepszej ósemki. Zespół Patryka Kuchczyńskiego dobrze wszedł w 2025 rok. Wywalczył awans do półfinału Pucharu Polski oraz niespodziewanie pokonał na wyjeździe MKS Kalisz. Udało się to mimo licznych nieobecności w kadrze. Wygraną ze Śląska mogli znacznie przybliżyć się fazy play-off. W zasadzie trzy punkty to był obowiązek dla Azotów-Puławy.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak przyszedł do poprawczaka. Straszne, jak zareagował jeden z chłopców
Początek meczu zgodnie z planem układał pod dyktando gospodarzy, którzy po czterech minutach prowadzili już 5:1. Śląsk popełniał proste błędy w ataku, co skrzętnie wykorzystywały Azoty. "Wojskowi" nie złożyli jednak broni i powalczyli. Odrabiali straty. Krok po kroku dochodzili do podopiecznych Patryka Kuchczyńskiego. Po dobrym początku, to z kolei oni zaczęli popełniać proste błędy i nie wykorzystywać swoich szans. Czerwoną kartkę w 22. minucie otrzymał również bramkarz Azotów Zurabi Tsintadze za atak na rywala poza polem sześciu metrów.
To wszystko spowodowało, że Śląsk zaczął dochodzić i w 24. minucie doprowadził do remisu. To był jednak sygnał dla Azotów, że trzeba wziąć się w garść. Dzięki świetnej postawie w końcówce pierwszej połowy Łukasza Gogoli i Marka Marciniaka udało się odskoczyć rywalom i schodzić z prowadzeniem 15:11 do szatni.
Azoty prowadziły przez całą drugą połowę. Trzeba jednak oddać Śląskowi, że nie pozwolił odskoczyć gospodarzom na większą ilość trafień. Nie byli w stanie jednak odrabiać strat i ostatecznie przegrali 30:27. Niby minimalnie, ale sytuacji w tabeli ich to nie poprawiło. Wciąż są na ostatnim miejscu w Orlen Superlidze.
Orlen Superliga mężczyzn:
Azoty Puławy - WKS Śląsk Wrocław 30:27