Leszek Elbicki pozywa Sambora Tczew. Klub nie wypłacił premii za awans?!

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

- Chciałem załatwić sprawę polubownie - mówi Leszek Elbicki. Były trener klubu z Tczewa nadal czeka na trzy wypłaty oraz... premię za awans do Superligi. Przyznaje, że nie jest jedyny.

Leszek Elbicki był trenerem Aussie Sambora Tczew do końca listopada 2014 roku. W rozmowie z naszym portalem przyznał, że o przedwczesnym zakończeniu współpracy z klubem dowiedział się z e-maila.

- Klub był na mnie obrażony za ten artykuł. Uważam jednak, że w pewnych sytuacjach trzeba zachować się inaczej, niż postąpił - przyznaje. Niemiły akcent na zakończenie współpracy nie okazał się jedynym rozczarowaniem. Szkoleniowiec przyznaje otwarcie, że rozpoczyna postępowanie na drodze sądowej by odzyskać zaległe pieniądze.  [ad=rectangle] - Chciałem się porozumieć. Wykonałem parę telefonów. Za każdym razem prezesi odrzucają moje połączenia. Zarówno pan Kaczyński, jak i pan Jewsienia. Byliśmy znajomymi na Facebooku - tam również mnie zablokowali... - opowiada Elbicki. - Mój prawnik chciał załatwić sprawę polubownie. Wysłał pismo, zostało odebrane, ale nie doczekałem się odpowiedzi - dodaje.

Trener Elbicki ma dość czekania na zaległe wypłaty
Trener Elbicki ma dość czekania na zaległe wypłaty

Nieopłacony awans

Były trener Sambora przyznaje, że spór toczy się nie tylko o trzymiesięczną wypłatę, ale również premię za awans do PGNiG Superligi. Warunkiem otrzymania dodatkowych pieniędzy za powrót do grona najlepszych zespołu w kraju był występ w co najmniej połowie I-ligowych spotkań.

- Nie tylko ja nie dostałem tych pieniędzy. Zawodniczki, które wywalczyły awans, a odeszły z klubu, bądź klub z nich zrezygnował - również. A spełniały warunki umowy. Nie otrzymał jej również trener, który prowadził zespół w pierwszej rundzie. Podobnie kierownik i masażysta - opowiada Elbicki.

Według jego zapewnień premię otrzymało sześć zawodniczek, które pozostały w Tczewie na kolejne rozgrywki. Komentarz byłego opiekuna drużyny rzuca na sprawę zupełnie nowe światło. - Zawodniczki pytały o tę kwestię. Wówczas zarząd powiedział, że to ja wziąłem te pieniądze. Nie wiedzieli, że mam z nimi stały kontakt. Zrobiłem aferę i się z tego wycofali. Tak czy owak, dziewczyny nie otrzymały tych pieniędzy - dodaje ze smutkiem.

Sprawa Elbickiego nie jest jedynym przypadkiem. - Wiem, że zawodniczki również dochodziły swoich praw w ten sposób. Klub przegrywa kolejne procesy, ale stara się przeciągać sprawy, pisze odwołania - słyszymy od byłego pracownika Sambora.

Nie pierwszy raz

- Takie sprawy należy nagłaśniać, choć tego nie chciałem. Nie każdy może się sądzić, bo to są koszty. Założenie sprawy, adwokat, kolejne rozprawy. Po co to wszystko? Jesteśmy w jednej sportowej rodzinie - dodaje Elbicki, który przyznaje, że to nie jego pierwszy taki przypadek w karierze. Wcześniej zaległych pieniędzy nie otrzymał również w Gdyni.

- Problemy cały czas się nawarstwiają. Nie może być tak, że osoba nieprzydatna w klubie nagle przestaje być opłacana. Przeciągają jak mogą. Teraz również może zdarzyć się taka sytuacja. Poczekają jeszcze 2-3 miesiące, a później, podczas negocjacji nowego kontraktu będą uzależniać wypłatę zaległości od decyzji zawodniczki - kończy.

Źródło artykułu: