Reprezentacyjny horror udzielił się szczypiornistom Pogoni Szczecin i Zagłębia Lubin w sobotni wieczór. Wydawało się, że losy meczu już dawno zostały rozstrzygnięte. Było bowiem 30:22 a do końca około 12 minut. Tymczasem ostatni fragment przyniósł nieoczekiwane wcześniej emocje. - To zasługa Zagłębia, bo zmienili obronę. Do przodu wysunęli dwóch zawodników. Zostało więc granie czterech na czterech i z tym mieliśmy problemy. W dodatku przydarzyły nam się rzuty z nieprzygotowanych pozycji. Oddane były trochę zbyt szybko i z tego skorzystało Zagłębie wychodząc z kontrami. Stąd zrobił się taki wynik - przyznał tuż po meczu Bartosz Konitz.
[ad=rectangle]
Przysłowiowa "gonitwa" (goście rzucili 8 bramek w ciągu 6 minut) o mały włos nie skończyłaby się sukcesem Miedziowych. Zbawienna, jeśli można tak powiedzieć, okazała się być akcja z udziałem "Oranje". W 59. minucie zdecydował się na rzut z dystansu i trafił. Za chwilę "poprawił" Wojciech Zydroń i było po spotkaniu. "Oranje" stwierdził jednak, że to złamanie defensywy było kluczem do zwycięstwa. - Potrzebowaliśmy trochę czasu, bo mieliśmy mecz pod kontrolą i w końcówce zaczęliśmy sobie z tą obroną radzić. Na początku mieliśmy jednak problemy i przez to lubinianie nas dogonili - dodał.
W pierwszej połowie prowadzenie graczy Rafała Białego nie było zbyt wyraźne. Wynik ciągle był sprawą otwartą. "Odjazd" gospodarzy nastąpił po przerwie i mecz wydawał się być pod kontrolą. Tymczasem wysoka przewaga najwyraźniej uśpiła pomarańczowych. - Tak jak pan powiedział, mieliśmy ten mecz pod kontrolą. Wskazywała na to przewaga kilku bramek, później Zagłębie nas dogoniło, ale to przez nasze błędy - zauważył lewy rozgrywający szczecinian.
- Bardzo długa była ta przerwa na reprezentację, każdemu z nas chciało się grać. W pewnych momentach trochę nas poniosło. Zbyt szybko szukaliśmy kolejnej bramki. Te decyzje nie zawsze były dobre. Większość spotkania zaliczymy na plus, ale były też złe momenty - podsumował rywalizację Konitz.