Artur Siódmiak: Co mi pozostało (śmiech)? Pić meliskę i trzymać kciuki

Artur Siódmiak przyznał, że lepiej czuł się na boisku, niż w momencie w którym musi przeżywać mecze Polaków przed ekranem telewizora. Niedawny reprezentant niezmiennie wierzy w kadrę Polski.

Polscy szczypiorniści ponownie zafundowali kibicom emocje do samego końca. - To był przepiękny horror w naszym wykonaniu. Trzeba zaznaczyć, że z meczu na mecz widać progres, jeśli chodzi o kolektywną grę w ataku. Podobnie jak ze Szwecją, dobre spotkanie w obronie rozegrał Szmal. Więcej graliśmy ze skrzydłami, szczególnie w I połowie, gdy było też kilka kontrataków. Na pewno było też widać ogromną wolę walki - powiedział Artur Siódmiak.
[ad=rectangle]

Wielokrotny reprezentant Polski spodziewał się takiego przebiegu spotkania. - Spotkały się dwa zespoły, które są na podobnym poziomie sportowym. Chorwaci są jednak bardziej utytułowani. Mecz był rwany - raz prowadziliśmy my, raz oni. To był horror, ale czołówka się wyrównała i to było do przewidzenia. Dzięki temu wszystko wyjaśnia się na koniec. My potrafiliśmy zachować zimną głowę będąc w podwójnym osłabieniu. Wówczas Kaczka (Mariusz Jurkiewicz, dop. red.) rzucił dwie bramki. Każdy dołożył swoją cegiełkę. Było widać determinację. Zachowaliśmy zimne głowy, zwalnialiśmy tempo. Chorwaci mają znakomite skrzydła, na których grają Cupić i Strlek, a my spowalnialiśmy tych zawodników, wybijając ich z rytmu. Nie daliśmy się też sprowokować zaczepkom ze strony naszych rywali, na przykład Voriemu. Gra była kontaktowa i mam ogromny szacunek do chłopaków. Już na początku mówiłem, że stać nas na strefę medalową. Zespół dojrzał i jest progres w grze - dodał wicemistrz świata z 2007 roku, a obecnie ekspert Polsatu Sport.

O finał zagramy przeciwko reprezentacji Kataru. - Kto by pomyślał, że trafimy właśnie na Katar? To ekipa, która jest dla mnie największym zaskoczeniem. Jak przeanalizuje się ich grę, to przegrali tylko z Hiszpanią, a wygrali z Austrią, Słowenią, czy Niemcami. Legia cudzoziemska i dobry trener przynoszą efekt. Nie można jednak popadać w hurraoptymizm. Sama nazwa Katar to dla nas abstrakcja, jednak ze strony sportowej, zawodnicy prezentują się całkiem nieźle. Grają agresywną obroną, a w bramce Kataru jest dwóch bardzo dobrych zawodników i czeka nas ciężkie zadanie. Jesteśmy lekkimi faworytami i musimy patrzeć na siebie. Trzeba wdrożyć odpowiednie założenia taktyczne i narzucić swój styl gry. Muszą włączyć się skrzydła, trzeba wykorzystywać kontrataki. Zespół jest podbudowany psychicznie i jestem w miarę spokojny. Liczę, że nie będzie to kolejny dreszczowiec i że wygramy w miarę spokojnie, różnicą 4-5 bramek. Obym się nie mylił - liczy Siódmiak.

Jeszcze niedawno Artur Siódmiak sam dostarczał kibicom wielkich emocji podczas meczów reprezentacji, a teraz sam przeżywa horrory na boisku. - Dużo lepiej jest grać, niż oglądać mecze. Nie czuje się wtedy takiej presji, jak przed telewizorem, bo ma się wpływ na to, co się dzieje na boisku. Możesz obronić, rzucić, kontrolujesz sytuację na parkiecie. Co mi pozostało teraz? Pić meliskę i trzymać kciuki. Ja przeżywam to inaczej, niż większość kibiców, bo znam tych chłopaków lepiej, niż 99 procent fanów. Wiem na co ich stać i widzę czasem to, czego nie dostrzegają inni patrząc na ich zachowanie na boisku. Na pewno się denerwuję, ale w pewnych momentach mniej, niż potencjalny kibic - zauważył.

Źródło artykułu: