Gaz-System Pogoń o meczu z Wybrzeżem. "Skorygujmy wynik o tę jedną bramkę"

W sobotę podczas meczu Wybrzeża z Gaz-System Pogonią doszło do bezprecedensowej sytuacji. Bez precedensu był fakt, że sędziowie pozostali przy swojej decyzji pomimo interwencji trenera gości.

Wybrzeże Gdańsk po zakończeniu meczu z Gaz-System Pogonią Szczecin złożyło oficjalny protest, w którym domaga się powtórzenia spotkania pomiędzy obydwiema zainteresowanymi stronami. Jego podstawą jest uznanie bramki, która nie powinna być zaliczona. Chodzi o sytuację z 12. minuty spotkania. Błąd w ataku popełnili gdańszczanie. Piłkę przejął Mateusz Zaremba i natychmiast zagrał ją do wybiegającego do kontry Dawida Krysiaka. Ten, będąc sam na sam, bramki jednak nie zdobył, ale wynik uległ zmianie z 5:4 na 5:5. To właśnie wywołało wielkie oburzenie prezesa Zbigniewa Trzoski.
[ad=rectangle]
- Na pewno nie składalibyśmy wniosku o powtórzenie meczu, gdyby sytuacja nie miała miejsca w newralgicznym momencie. Jeśli doszłoby do niej w końcówce meczu, podczas wysokiego prowadzenia jednej z drużyn, wnosilibyśmy jedynie o korektę wyniku. Nikt nie wie jednak, jak potoczyłoby się spotkanie, gdybyśmy nadal prowadzili w środkowej części pierwszej połowy - tłumaczył powody podjęcia takiej decyzji sternik Wybrzeża.

O stanowisko postanowiliśmy zapytać też drugą stronę, tj. prezesa Gaz-System Pogoni Szczecin Pawła Białego. - W pierwszym momencie byłem zaskoczony podjętymi działaniami przez Wybrzeże. Pan Trzoska mówi w wywiadach, że protest nie jest skierowany przeciwko nam. Niemniej jego działanie nie jest racjonalne. Możemy skorygować wynik o tę jedną bramkę, ale badać wpływ gola z 12. minuty na wynik końcowy? Skąd pan Trzoska wie, czy gdybyśmy tej bramki nie uznali, to wynik różniłby się o osiem bramek, a nie np. o piętnaście? Kto wie, czy zespół by się nie rozluźnił będąc na prowadzeniu i dużo wcześniej stracił to, co wcześniej uzyskał? Nikt tego nie wie - zauważa Biały.

Co ciekawe, z zapytaniem w stronę sędziów stolikowych odnośnie poprawności wyświetlonego wyniku zwrócił się również trener Gaz-System Pogoni Rafał Biały. - Podszedłem w tamtym momencie do sędziów stolikowych i zasugerowałem, że wynik może być niepoprawny. Delegat odesłał mnie jednak na ławkę twierdząc, że wszystko jest w porządku. Po spotkaniu rozmawiałem jeszcze o tej sytuacji z trenerem Wleklakiem. O tym wszystkim wiedziały więc obie strony - dodał z kolei szkoleniowiec szczecinian.

- Pan prezes buduje jakieś teorie, które nie mają racji bytu. To, co on mówi wcale nie jest pewnikiem. Wydaje mi się, że decyzja, jaka powinna być podjęta, winna opierać się na racjonalnych argumentach - dodaje sternik szczecinian podając przy tym przykład zawodów z finału Pucharu Polski pomiędzy Vive Tauronem Kielce a Orlenem Wisłą Płock. - Nasuwa się kolejne pytanie: dlaczego nie powtórzono meczu z finału Pucharu Polski? Pokazany był tam ewidentny błąd kroków Jureckiego. Tamten mecz był dla mnie rzeczywiście do rozpatrzenia. Ta jedna bramka zdecydowała o zwycięstwie. Tak naprawdę każdy mecz możemy rozpatrywać w ten deseń. To nie jest zbyt poważne - uważa nasz rozmówca.

Paweł Biały uważa, że powtórzenie meczu byłoby nieadekwatne
Paweł Biały uważa, że powtórzenie meczu byłoby nieadekwatne

- Nie jestem przeciwko przepisom, ale jestem też za rozsądnym podejściem do sprawy. My np. możemy złożyć odwołanie odnośnie meczu z Vive. Zaremba niesłusznie otrzymał dwie minuty. Mamy się odwoływać? To był newralgiczny moment? Może coś by się stało, może… To nie jest jednak żaden dowód, tylko domniemanie. Bardzo kontrowersyjny był również mecz Śląska Wrocław z Chrobrym Głogów - przypomina były zawodników Gazowników.

- Kto popełnił błąd? Popełnili go sędziowie, delegaci. Nie chcę i nie zamierzam nikogo rozliczać, ale jeżeli tak jest, to proszę nie karać nas. Pokrzywdzonym w tej całej sprawie jesteśmy również i my - kończy Biały.

Nie optując za żadnym z przytoczonych powyżej głosów, a biorąc pod uwagę sprawę już tylko z czysto psychologicznego punktu widzenia, można na koniec zapytać inaczej: skoro zawodnicy wiedzieli, że zostali skrzywdzeni, to dlaczego nie wywołało to u nich dodatkowej motywacji? To był przecież dopiero początek zawodów, a nie moment, w którym nadzieja na korzystny rezultat umiera bezpowrotnie. Komentarz ten, podobnie jak poprzednie wypowiedzi, to kolejna dywagacja nad tym, co by było gdyby...

Źródło artykułu: