Podopieczni Krzysztofa Kotwickiego na własnym parkiecie potrafią grać z mistrzami Polski. Jesienią, po sędziowskich kontrowersjach, kielczanie zwyciężyli w Kwidzynie różnicą jednego trafienia. Teraz podopieczni Talanta Dujszebajewa rzucili o dwa gole więcej od rywali, do odniesienia wygranej potrzebowali jednak dogrywki.
- Ten mecz pokazał, że kiedy gramy bez obciążeń psychicznych, a rywal chce przejść trochę obok spotkania, to nawet z Vive możemy prowadzić zacięty i wyrównany bój - nie kryje szkoleniowiec MMTS-u w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Kwidzynianie w środowy wieczór długo prowadzili, a rywale straty zniwelowali dopiero w końcowych minutach spotkania. Nie najlepiej spisali się sędziowie. W dogrywce gracze Kotwickiego szansę na sensację zaprzepaścili jednak też nieco na własne życzenie, w ważnych momentach popełniając proste błędy.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Tydzień wcześniej w Kielcach MMTS przegrał wyraźnie. - Popełniliśmy wówczas piętnaście błędów technicznych. Straciliśmy bodaj trzynaście bramek po kontratakach i osiem w drugim tempie. Połowę goli rywal właściwie zdobył więc za darmo. W rewanżu tego nie było. Graliśmy konsekwentnie i szanowaliśmy piłkę. Stąd taki, a nie inny wynik - zaznacza Kotwicki. Teraz jego zespół czeka rywalizacja o piąte miejsce mistrzostw Polski.