Reprezentacja Białorusi furory nie zrobiła, ale założony przed imprezą plan minimum wykonała. - Naszym planem minimum było wyjście z grupy i to wykonaliśmy. Apetyt rośnie w miarę jedzenia i ze strony działaczy pojawiły się głosy, że można było ugrać więcej, między innymi w meczach grupowych z Polską i Słowenią. Podsumuję te mistrzostwa w ten sposób, że Rutenka sam meczu nie wygra. W moim wykonaniu nie były to dobre zawody. Dotychczasowy drugi bramkarz spisywał się lepiej i stał się numerem jeden, który zastąpi mnie - podsumował bramkarz Kazimierz Kotliński.
Dla zabrzańskiego golkipera rzeczywiście była to nieudana wyprawa. "Kazik" grał niewiele i niespecjalnie skutecznie. - Pojechałem do Hiszpanii z urazem. Tydzień przed MŚ rozgrywaliśmy turniej i naderwałem mięsień dwugłowy. To też spowodowało inny tryb treningowy, a ta przerwa okazała się dla mnie za długa. Nie umiałem wejść w mecz. Kiedy analizowaliśmy z trenerem moją grę zauważyliśmy, że ruszałem w doby róg bramki, ale brakowało mi tych kilku centymetrów, żeby obrona była skuteczna. Trzymał uraz, napięcie w nodze i nie udawało się obronić - wyjaśnił Białorusin.
Bramkarz podkreśla, że organizacyjne turniej był na dobrym poziomie. Również pod kątem sportowym zasłużone laury zebrali gospodarze. - Organizacyjne turniej był dobrze dograny. Chociaż brakowało mi pamiątek dla kibiców związanych z imprezą. Wysokie ceny biletów sprawiły, że na trybunach było niewiele osób, więcej dopiero kiedy grała Hiszpania. W zmaganiach grupowych nie było wielkich niespodzianek. Kto miał wygrać ten wygrał. Rozczarowała reprezentacja Polski. Ale zasłużenie złoty medal powędrował do Hiszpanów, bo w meczu z Danią pokazali prawdziwy hiszpański charakter. Jak walka z bykiem w Corridzie, byk w postaci Danii został pokonany - skomentował gracz.
Kazimierz Kotliński: Sam Rutenka meczu nie wygra
Niedawno zakończyły się mistrzostwa świata piłkarzy ręcznych. W hiszpańskich zmaganiach nie powiodło się reprezentacji Polski, ani kadrze Białorusi z Kazimierzem Kotlińskim w składzie.