Mateusz Wiak: Punkty są punktami

Mateusz Wiak był bohaterem meczu KPR-u Legionowo z Meble Wójcikiem Elbląg. Rozgrywający beniaminka rzucił elblążanom aż osiem bramek.

Gracz KPR-u sobotnie spotkanie rozpoczął na ławce, a jego pojawienie się na boisku odmieniło przebieg meczu. Po marnym początku gospodarze przegrywali z niżej notowanym rywalem różnicą trzech bramek, a sygnał do odrabiania strat dali kolegom Mateusz Zasikowski i właśnie Wiak. Prowadzenie legionowianie odzyskali jeszcze przed przerwą i w drugiej części gry spokojnie kontrolowali przebieg spotkania. Podopieczni Jarosława Cieślikowskiego i Marcina Smolarczyka pogubili się dopiero w końcówce, wygranej wydrzeć sobie jednak nie dali, a wynik meczu ustalił 24-letni rozgrywający.

- Daliśmy z siebie bardzo dużo, choć na pewno można było z tego spotkania wyciągnąć jeszcze więcej i wygrać wyżej - przyznaje w rozmowie ze SportoweFakty.pl Wiak.

Jego zespół zwyciężył zasłużenie, choć w grze KPR-u sporo było błędów i niedokładności. Gospodarze przespali zwłaszcza początek meczu, gdy pozwolili rywalom na wypracowanie kilkubramkowej przewagi. - Zarówno w tym, jak i w poprzednim spotkaniu wyszliśmy na parkiet spięci, a może za bardzo rozluźnieni. Później dostaliśmy jednak od trenera kilka reprymend i wszystko zaczęło iść dobrze, koncentracja wróciła - relacjonuje gracz legionowskiej siódemki.

Gospodarze wygrali trzeci mecz tej jesieni i po czterech seriach spotkań zasłużenie przewodzą ligowej tabeli. W sobotni wieczór przytrafił im się jednak słabszy dzień, bo stylem gry na kolana nie rzucili. - Staraliśmy się ten mecz z zespołem z Elbląga dociągnąć do końca i mamy powody do radości, bo punkty są punktami. Styl też się liczy, ale jeżeli jego nie ma, to ważne jest zwycięstwo i z tego się cieszymy - nie kryje młody szczypiornista.

Na co po czterech pierwszych kolejkach pierwszej ligi, warto zdaniem Wiaka zwrócić szczególną uwagę? - Na minus zdecydowanie zaskoczyło mnie Wybrzeże, które było stawiane w roli faworyta do awansu, a dwa mecze dostało w plecy - mówi rozgrywający KPR-u. - Szkoda też chłopaków z Uniwersytetu, gdyż mieli dobrą ekipę, ale odszedł od nich główny sponsor i trochę się to posypało. A zaskoczenie na plus? My - kończy z uśmiechem gracz legionowskiej siódemki.

Źródło artykułu: