Wielu ludzi w Polsce ciągle mówi o zmianach, jednak nic nie robi - wywiad z Damianem Wleklakiem

Wychowanek gdańskiego Wybrzeża, Damian Wleklak ma szansę już niedługo wystąpić na Mistrzostwach Europy w Norwegii. Reprezentant Polski w tym sezonie gra po raz pierwszy zagranicą, w lidze austriackiej. Przygotowuje się tam do kolejnego etapu swojej przygody z piłką ręczną - do kariery trenerskiej. O tych i innych sprawach wypowiedział się w rozmowie ze Sportowymi Faktami.

Masz jakieś problemy zdrowotne przed mistrzostwami?

- Nie, wszystko jest w porządku. Nasz sztab medyczny robi to, co może. Miałem lekkie zapalenie mięśni przypiszczelowych, jednak nie mam już żadnych problemów i wszystko jest pod kontrolą.

W turnieju w Danii poszło Ci bardzo dobrze. Liczysz na to, że pojedziesz do Norwegii?

- Jest grupa 20 zawodników i każdy chce jechać i robi co może aby się załapać. Jest sztab trenerów i to oni ogłoszą kto jedzie, a kto nie.

Po raz pierwszy w karierze odszedłeś do ligi zagranicznej. Jak Ci się gra w Austrii?

- Gra mi się tam dobrze. Nie mieliśmy z rodziną żadnych problemów, aby się zaaklimatyzować. Ponadto dobrze się czujemy w nowej miejscowości. Jest to miejscowość turystyczna i jesteśmy z tego zadowoleni.

Jak byś porównał ligę austriacką z polską?

- Jest podobny poziom. Może jest w Austrii trochę więcej znanych i doświadczonych zawodników, jednak zespoły nie są tak liczne kadrowo jak w Polsce. Są trzy silne zespoły, ale z resztą też trzeba walczyć - szczególnie na wyjazdach - żeby wywieść korzystny wynik.

Jesteś wychowankiem Wybrzeża, a w sobotę będziesz grał w Gdańsku. Jak traktujesz to spotkanie?

- Traktuję je normalnie. Jest wielu wychowanków Wybrzeża i żałuję, że hala Wybrzeża nie może nas gościć, gdyż umiera. Przykre jest to, że tak wielki klub z takimi tradycjami ma takie problemy. Dobrze, że piłkę ręczną w Gdańsku stara się utrzymać AWF, ale chciałoby się powrotu do świetności. Może się znajdą jacyś ludzie, którzy będą zainteresowani wspieraniem drużyną z Gdańska, gdyż widać, że jest to ciekawy zespół, który razem pracuje i w polskiej lidze ma parę małych sukcesów i jestem pewien, że tak będzie dalej.

Jak wspominasz grę w Wybrzeżu?

- Na pewno był to wspaniały okres, wspaniałe przeżycia. Brakowało nam na prawdę niewiele, aby stać się dobrą europejską drużyną. Już następny sezon po Mistrzostwie Polski w 2001 roku byłby dla nas wspaniały, gdyby tylko została utrzymana cała praca trenera Waszkiewicza, który budował ten zespół. Klarowało się już następne pokolenie, gdzie nie byłoby potrzeby wzmacniania się zzewnątrz. Mamy tu przykład Patryka Kuchczyńskiego i kilku innych zawodników, których trener bez wątpienia wkomponowałby w swój zespół.

W latach dziewięćdziesiątych było dużo sekcji, żużlowcy, szczypiorniści, judocy, koszykarze. Utrzymywaliście ze sobą kontakt?

- Mieliśmy bardzo dobry kontakt z judokami. Mam jeszcze paru bardzo dobrych kolegów z tamtej sekcji, miło wspominamy kontakty ze sobą. Wiadomo, nasze relacje nie są już tak silne, jednak była to ogromna przyjacielska więź. Ich charakter, wola walki również przerzucał się na nas, pomagał nam.

W tym roku pod wodzą trenera Królikowskiego reaktywowała się sekcja koszykarzy. Czy jest według Ciebie szansa, że podobnie będzie ze szczypiornistami?

- Nic nie stoi na przeszkodzie. Gdyby było kilku działaczy i sponsorów, którzy mogliby wspomóc AZS AWFiS i rozkręcić koniunkturę na miejscu, to ciekawa drużyna, która przy niewielkich wzmocnieniach mogłaby odgrywać po 2-3 latach czołowe role w Polsce, gdyż trener Waszkiewicz jest bardzo dobrym szkoleniowcem, przy którym młodzi zawodnicy mogą bardzo szybko się rozwijać. Sponsorzy mogliby pomyśleć o nawiązaniu do tradycji i o powrocie do nazwy Wybrzeże. Na pewno władze uczelni też by się z tego cieszyły.

Czy gdyby było gdzie wrócić, wróciłbyś do Gdańska?

- Gdybym miał wrócić z wojaży zagranicznych, to wróciłbym tylko do Gdańska. Nie byłoby innego klubu chyba, że w innym klubie byłby trener Waszkiewicz.

Jak oceniasz wasze szanse na Mistrzostwach Europy w Norwegii?

- Szanse mamy takie same, jak wszystkie inne zespoły jadące na mistrzostwa. Nikt nie ma mniejszych, ani większych, każdy ma równe. Mam nadzieję, że będziemy się cieszyć ze wspólnego grania i będzie nam ono sprawiało sporą przyjemność, tak jak było na Mistrzostwach Świata w Niemczech. Będziemy zespołem i chcemy walczyć.

Jaka jest atmosfera w zespole?

- Atmosfera taka sama była wtedy, gdy mieliśmy sukcesy i wtedy, gdy ich nie było. Budowaliśmy to od samego początku razem z trenerami, jesteśmy bardzo dobrze dobraną grupą pod względem charakteru. Przeżyliśmy wspólnie już zarówno radosne, jak i smutne chwile i wydaje mi się, że to jest siła tego zespołu. Później przenosi się to na boisko, gdzie jesteśmy całością i gramy razem.

Widać w Polsce waszych zastępców?

- Nie martwiłbym się o następców, gdyż w naszym kraju jest sporo utalentowanych chłopaków. Zawodników jest wielu, czy to w Polsce czy zagranicą i nie jest to problem. Problemem jest zrobienie profesjonalnych klubów, oraz system szkolenia, z którym trzeba zrobić bardzo dużo. Mam nadzieję, że z czasem to przyjdzie.

Czy jest szansa, aby w ciągu kilku lat liga polska była silna jak choćby siatkarska, czy żużlowa?

- To nie jest problem, tylko kwestia 2-3 lat, aby to zrobić. Trzeba jednak podejść do tego profesjonalnie. Wielu ludzi w Polsce ciągle mówi o zmianach, jednak nic nie robi. To jest smutne, gdyż znam wielu zawodników w polskiej lidze, czy tych młodszych czy starszych i uważam, że sami zawodnicy grają na niezłym poziomie, jednak nie potrafimy ich umiejętności wykorzystać w całości, a wykorzystujemy 40%, zarówno w sferze mentalnej, jak i w kwestii samej gry na boisku.

Czy to prawda, że pojechałeś do Austrii również po to, aby zbierać szlify trenerskie?

- Tak to prawda. Przede wszystkim chcę się nauczyć języka niemieckiego, gdyż pomoże mi to w zbierania kontaktów we wszystkich szkołach trenerskich zagranicą. Na razie mam bardzo dobry kontakt z moim obecnym trenerem, bardzo dobrze się nam ze sobą współpracuje, dużo rozmawiamy, ja mu dużo pomagam i ta współpraca jest całkiem inna niż w Wiśle Płock. W tym klubie są normalne relacje, pracujemy wspólnie z trenerami nad taktyką, przygotowaniem i jestem z tego zadowolony szczególnie, gdy się to sprawdza. W Wiśle czasami atakowano mnie za plecami, że wnoszę jakieś swoje rzeczy do zespołu ? oczywiście, gdy było źle, bo gdy było dobrze to wszyscy wypinali piersi.

Z Gdańska pochodzą trenerzy Waszkiewicz i Wenta, teraz Twoja kolej?

- (śmiech, dop. red.) Na pewno bym chciał. Jest to jednak trudne wyzwanie, aby ich dogonić, jednak jednocześnie mam się od kogo uczyć. Problemem trenerów w Polsce jest to, że nie mają się od kogo uczyć. Ja mam i mam nadzieję, że przyniesie to wymierne efekty w najbliższych latach.

Komentarze (0)