W minionym już sezonie męskiej PGNiG Superligi zespół Zagłębia Lubin pod wodzą Jerzego Szafrańca spisywał się zdecydowanie poniżej oczekiwań. Przez większą część rundy zasadniczej lubińska "siódemka" okupowała dolne rejony tabeli, dopiero w ostatniej kolejce rzutem na taśmę kwalifikując się do gry w play-off'ach. Ostatecznie w zwyciężając w dwumeczu w derbach Dolnego Śląska z Chrobrym Głogów uplasowała się na siódmym miejscu na zakończenie rozgrywek.
Dotychczasowy szkoleniowiec postanowił zrezygnować z prowadzenia drużyny Miedziowych. Jednak jak przyznaje nie była to dla niego łatwa decyzja. - Po długich przemyśleniach zdecydowałem, że nie będę zabiegał o przedłużanie mojej umowy trenerskiej z klubem. Dla mnie to była ważna decyzja. Na razie rezygnuję z czynnego uczestnictwa w rozgrywkach ligowych i pracach z zespołem. Muszę teraz nieco odpocząć, ale nie mówię jednak ostatniego słowa jako trener - mówi.
Szafraniec pracował z dolnośląskim zespołem przez sześć ostatnich sezonów. Mimo, że ostatni nie należał do najlepszych, to Zagłębie pod jego wodzą sięgnęło po mistrzostwo Polski i występowało w Lidze Mistrzów. - Nie mam się czego wstydzić i niczego nie muszę udowadniać. Przez sześć lat pracy zdobyłem trzy medale, rywalizowaliśmy z najlepszymi zespołami Europy w Lidze Mistrzów. Graliśmy też w ćwierćfinale Challenge Cup. Mieliśmy wiele wspaniałych meczów, choć były też chwile słabsze - dodaje.